Przyjaźń między rezydentem a nowym kotem - jak długo czekać

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto wrz 25, 2007 10:27

Być może kilka godzin sam na sam - pomogłoby ustalić chierachię, ale może też być odwrotnie...na początku każdej znajomości polecam izolację, wymieniajcie posłanka, zapachy, głaszczcie raz jednego raz drugiego, oswajajcie z zapachami. Nowa boi się nie tylko nowego miejsca - co jest naturalne, ale także nowego dla niej rezydenta...musicie dać jej czas, żeby się z tym oswoiła.

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Wto wrz 25, 2007 10:58

Spokojnie, bez paniki.
U mnie było bardzo podobnie.
Zgadzam się z IząA, że kicia jest przestraszona nowym otoczeniem. Mój trzeci rezydent przez prawie tydzień siedział za tapczanem.
Dobrze jest by koty trochę od siebie odpoczęły w izolacji.
Później ustalą, kto ważniejszy.
A tak wyglądała aklimatyzacja mojego drugiego rezydenta:
-Anula- pisze:A więc sytuacja wygląda tak:
mały (Niusio - rezydent) pcha się do Flora na siłę,
dopiero teraz widzę, jak bardzo potrzebował kontaktu z innym kotem,
a Floro od początku utrzymywał dystans i nie dopuszczał małego zbyt blisko. Było mi chwilami bardzo przykro, gdy warczał i prychał na małego, ale wiem, że tak musi po prostu być. Mały płakał tak żałośnie :cry: , dawał do zrozumienia na wszystkie możliwe sposoby, że jest nastawiony przyjaźnie i .... podchodził cwaniak coraz bliżej. :wink:
Parę razy udało się Niusiowi podejść do samego nosa Flora - i koty się bez warków obwąchały.

Co najmniej raz miała miejsce konfrontacja:
koty spotkały się w "wąskim gardle" (czytaj: w przedpokoju).
Floro poszedł zwiedzać teren, mały za nim i odciął mu drogę powrotu.
Były warki, mały miał napuszony do granic możliwości ogon i nie jestem pewna, czy też nie powarczał, bo widziałam go z tyłu. Koty trochę się "mierzyły", mały się nie wycofał, w końcu Floro obszedł go najszerszym możliwym łukiem.

Na noc postanowiłam koty rozdzielić, by trochę od siebie odpoczęły i bym ja mogła się chociaż trochę spokojnie przespać. :D
Floro dostał w przydziale największy pokój (w którym śpi mama), mały resztę. Zrobiłam Florowi legowisko na fotelu i go tam położyłam.
No i się zaczęło - cała gama prezentowanych uczuć: baranki, mruczanki, nadstawianie brzuszka do głaskania itp. Wyraźnie się rozkręcił, gdy rezydent poszedł sobie.... Zaglądałam do niego co jakiś czas, Floro grzecznie spał na fotelu, ale po ok. godzinie skierował się na łóżko i tam już został do rana baaaaardzo szczęśliwy... :D A najchętniej to by spał NA MAMIE. :lol:

Wczoraj całe popołudnie koty spały, bo spotkania miały miejsce również w nocy. Mama każdej nocy wstaje kilka razy do WC (ma swoje lata, kiepsko chodzi i wymaga opieki 24 godz. na dobę). Mały warował pod drzwiami do pokoju prawie całą noc i wpadał do środka przy każdej okazji, ale krew póki co nie leje się.

No i te moje halucynacje, o których pisałam wcześniej - chyba to widziałam w rzeczywistości, chociaż nie bardzo mogę w to uwierzyć. Floro był tak zaskoczony nagłym bliskim pojawieniem się kwilącego żałośnie małego, że polizał go niczym dobry tatuś.

Druga noc przebiegała podobnie jak pierwsza.
Ogólnie jestem piekielnie niewyspana :( , ale mam zamiar to odrobić wkrótce. Spotkania kotów mają różny charakter, raz są warki i prychy (ze strony Flora), raz nie ma, mały się tymi warkami długo nie przejmuje, paraduje obok Flora z podniesionym ogonkiem, próbuje prowokować do zabawy, ale Floro nie ma najmniejszej ochoty :cry: .

Wychodząc do pracy znowu rozdzieliłam koty - Floro został zamknięty tym razem w moim pokoju z całym ekwipunkiem, małemu przydzieliłam resztę, po której wędruje mama i opiekunka dochodząca na czas mojej nieobecności. Floro zaszył się na krótko pod łóżkiem, ale szybko wyszedł, obwąchał dokładnie cały pokój i ułożył się spać na krzesełku.
Niusio zna opiekunkę, a Floro jeszcze nie, więc tak chyba było najlepiej.

Więcej szczegółów w wątku adopcyjnym Flora:
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=61631&postdays=0&postorder=asc&start=0
oraz wątku adopcyjnym Beżyka (trzeci rezydent)
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=58645&highlight=
Pozdrawiam

-Anula-

 
Posty: 1453
Od: Pt kwi 20, 2007 14:58
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto wrz 25, 2007 17:40

Dzieki dziewczyny! Kicia sie powoli chyba oswaja. Gdy jest sama ze mna w pokoju to łasi sie, mruczy, chodzi za mna krok w krok itd. Ale gdy tylko wpuszcze kota rezydenta to ucieka a na wszelkie próby kontaktu i zapoznania sie z kocurem prycha i syczy... A poza tym to siedzi sobie w szafie, w kanapie, na parapecie.

Kocurek natomiast siedzi pod drzwiami jej pokoju i miauczy do niej. Nie znam sie na kocich dźwiękach wiec nie wiem co on do niej gada :wink:
W kazdym razie do ludzi tak nigdy nie gadał.

On do niej idzie w pokojowych zamiarach, ani razu nawet na nią nie prychnął, niestety zawsze dostaje prawy lub lewy sierpowy :roll:

modliszka

 
Posty: 523
Od: Wto lut 14, 2006 19:12
Lokalizacja: pabianice

Post » Śro wrz 26, 2007 10:05

Modliszko,

ten sierpowy to z pazurami czy bez?
Jeśli bez, to spoko,
jeśli z pazurami, to potrzymałabym kotuchy trochę dłużej w izolacji,
przenosiła zapachy, aranżowała kontrolowane spotkania itp.
Nie wiem, czy czytałaś cały ten wątek.
Ja w każdym razie polecam - by nie popełnić błędów. Warto!
I nie zaniedbujcie rezydenta.
Nie może poczuć się odtrącony i mniej kochany :!:

Pisałaś, że kotka jest po przejściach.
Może mieć jakieś bardzo złe doświadczenia,
więc aklimatyzacja też może dłużej potrwać.
Misię - kicię po przejściach wyadoptowała ostatnio Aamms.
Warto zajrzeć do jej wątku (Misia od str. ok. 80)
http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=39150&postdays=0&postorder=asc&start=1215

-Anula-

 
Posty: 1453
Od: Pt kwi 20, 2007 14:58
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt wrz 28, 2007 14:49

Anula - ten sierpowy to raczej z pazurami...
Koty cały czas osobno, kontrolowane spotkania są.
Rezydent zachowuje się tak jak gdyby nigdy nic. On nigdy nie miał do czynienia z innym kotem, tylko z psem. Z kicią chce się bawić, ale każda próba kontaktu (zabawy) konczy się syczeniem kici.

Martwi mnie najbardziej nie to, że kitka prycha na kocura - bo on to olewa i zachowuje sie jak niewychowany gówniarz ;) Ale martwi mnie, że dzis mija 5 dzień kici w nowym domu... a ona wciąż schowana w kanapie. Wyjdzie stamtąd TYLKO wtedy gdy jestem z nią sama w pokoju. I to trzeba ją zachęcić jedzonkiem, bo na samo wołanie też nie wyjdzie.
Z TZem jest jeszcze większy problem, bo do niego nie chce wyjść wcale, boi się go. Wczoraj nawet go ugryzła podczas głaskania... :(
Gdy juz jest poza kanapą to troche sie rozkręca, siedzi pod ławą, na parapecie, trochę chodzi po pokoju. I wtedy zazwyczaj wpuszczamy rezydenta dopiero. On ją zaczepia, chodzi za nią, obserwuje, zachęca do zabawy... Po kilku takich akcjach, kicia jest juz tak zdenerwowana że ucieka znów do kanapy...

Fakt, kotka jest po przejściach - całe życie spedziła u pijaka, który ją podobno bił, potem uciekła, miesiąc trwały poszukiwania, wreszcie udało się ją złapać. Straciła w tym czasie kocięta... Potem była na tymczasie miesiąc, gdzie mieszkała z młodym kotem i 3 psami. No i teraz jest u nas.

modliszka

 
Posty: 523
Od: Wto lut 14, 2006 19:12
Lokalizacja: pabianice

Post » Pt wrz 28, 2007 15:35

Nie wiem czy cię to pocieszy...Sonia siedziała miesiąc pod łóżkiem lub za lustrem toaletki...jeszcze rok temu - na dźwięk dzwonka chowała się w najciemniejszy kąt.Teraz wita razem z Otisem gości...5 dni - to naprawdę mało dla kota po przejściach...

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Pt wrz 28, 2007 16:12

IzaA - no troche mnie pocieszyło... :wink:

W takim razie dac jej czas az się sama namyśli ze nic jej tu nie grozi?
czy starać sie ją przekonywać i nawoływać żeby jednak wyszła?

modliszka

 
Posty: 523
Od: Wto lut 14, 2006 19:12
Lokalizacja: pabianice

Post » Pt wrz 28, 2007 16:30

I jedno i drugie...mówić do niej, podtykać pod nos smakołyki, ale nie głaskać na siłę i na siłę nie integrować z rezydentem - jeśli się da. No i czasem niech TŻ też ją pokarmi :P Dużo mówić, wymieniać często jej imię, chwalić ją, jak sama wyjdzie z kryjówki...ja wiem, że to brzmi cudacznie, ale to naprawdę działa, ja nie wiem, skąd one wiedzą, że chwalenie jest przyjemne, ale wiedzą na pewno 8)

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Pt wrz 28, 2007 20:51

oby nie zapeszyć ale dzisiejszy wieczór był optymistyczny :) dystans miedzy kotami sie zmniejsza, a tym samym zwieksza sie ilośc prychan, warków i wymachiwan łapami...

ale... kicia wiele zrobi dla szyneczki, bo szyneczke uwielbiamy :P i nawet chodzimy dla szyneczki po całym mieszkaniu :P

modliszka

 
Posty: 523
Od: Wto lut 14, 2006 19:12
Lokalizacja: pabianice

Post » Pt wrz 28, 2007 21:12

:ok: za integrację "pod szyneczkę" :wink:

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Wto paź 02, 2007 7:44

modliszka pisze:oby nie zapeszyć ale dzisiejszy wieczór był optymistyczny :)

Trzymamy kciuki :ok:
Potrzebny jest spokój i czas...

-Anula-

 
Posty: 1453
Od: Pt kwi 20, 2007 14:58
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto paź 02, 2007 14:07 Moja historia...

Jestem dopiero tak naprawde w trakcie dokacania ale powoli sytuacje wyglada dobrze wiec wam opowiem jak to u mnie było... z tego co czytam to nawet obyło sie bez wieszych senskacji, ale od poczatku... do marca miałam koteczke, wychodzaca, niedotykalska, ktora w wieku 17 lat po prostu pewnego dnia od nas poszła i juz wiecej nie wrociła... mam nadzieje ze umarła sobie spokojnie a nie w wyniku jakichs drastycznych okolicznosci... :( Teskniło mi sie za jakims kotem, ale tym razem chciałam miec takiego domowego pieszczocha, co to bedzie lezał na kanapie i mruczał... Ponad miesiac temu wziełam wiec koteczke, przywieziona z takiej naprawde wsi, urodzona w obórce, na sianku...ale przy okazji była wypieszczona niesamowicie jako najmniejsza i najchudsza z miotu.Zabrałam ja..pobyła u mnie miesiac. Po tym miesiacu postanowiłam ja zabrac ze soba na wies zeby pokazac byłej Pani jaka to ja jestem sliczna Kiciusia... Poszłam i okazało sie ze zostały jeszcze jej siostry...jeden sliczny rudy kociak był wczesniej zamowiony przez mała dziewczynke ktora zamowiła go bez zgody mamy no i został...2 dni zajeło mi podejmowanie decyzji..ale w koncu te sliczne zielone oczka zwyciezyły..zabrałam malca... był biedny, a raczej była biedna, bo na przednia łapke nadepnał jej cielak..teraz juz jest ok, ale łapka czasem boli :( moja Kitka (od miesiaca rezydent), mimo ze Tusia była jej siostra kilka dni nie dawała jej spokoju, była, gryzła, atakowała...miałam straszne wyrzuty sumienia bo z jednej strony z Tusia była taka biedniutka, z drugiej Kitka poczuła sie pewnie odrzcona, obraziła sie, nie dawała sie dotykac, ani brac na kolana, jak ja zwiełam na rece to odpychala sie łapkami i uciekała, o mruczeniu to juz w ogole nie było mowy..dzieki Bogu przez pierwsze 4 dni tylko... Teraz moje kociaki sie juz bawia, troche gonia i gryza, Kotka powoli zaczyna do mnie sama przychodzic i mruczec, choc to nie to co było jeszcze...ale osatecznie mineło dopiero 7 dni.jestem dobrej mysli..mam nadzieje ze kiedys zobacze sliczny obrazek dwoch kotow spiacych razem..oby..trzymajcie kciuki.. :)

Balbina84

 
Posty: 14
Od: Czw wrz 27, 2007 14:31

Post » Wto paź 02, 2007 14:24

Zobaczysz na pewno - w końcu są rodzeństwem :lol:

izaA

 
Posty: 11381
Od: Nie wrz 25, 2005 14:09
Lokalizacja: Warszawa-Wesoła

Post » Wto paź 02, 2007 14:26 Re: Moja historia...

Balbina84 pisze:Teraz moje kociaki sie juz bawia, troche gonia i gryza, Kotka powoli zaczyna do mnie sama przychodzic i mruczec, choc to nie to co było jeszcze...ale osatecznie mineło dopiero 7 dni.jestem dobrej mysli..mam nadzieje ze kiedys zobacze sliczny obrazek dwoch kotow spiacych razem..oby..trzymajcie kciuki.. :)


Zobaczysz, zobaczysz.. :1luvu: jestem pewna..
Mam teraz na tymczasie dwóch czteromiesięcznych braci.. jeden trafił do mnie wcześniej, drugi chyba dopiero po trzech tygodniach..
Też na początku było prychanie, syczenie i łapoczyny.. a teraz śpią razem, rozrabiają razem, myją się nawzajem..
Maluchy zwykle dość szybko akceptują drugiego kicia..

Z dorosłymi kociastymi bywa różnie.. Nie zawsze różowo.. chociaż mój, w tej chwili czternastoletni, persik Feluś, jak dołączył do dwóch moich rezydentów, miał dziesięć lat.. i to było najszybsze i najłagodniejsze dokocenie w całym moim stadzie rezydentów i tymczasów.. trwało zaledwie kilka godzin.. :D
Tak, że jak widzisz, nie ma reguł..
Najważniejszy jest czas dany kociastym na zapoznanie się i wzajemną akceptację..
i cierpliwość domowników..
Opowieści o moich kociastych..
viewtopic.php?p=3620054#3620054

aamms

Avatar użytkownika
 
Posty: 28912
Od: Czw lut 17, 2005 15:56
Lokalizacja: Warszawa-Ochota

Post » Wto paź 02, 2007 16:29

Bardzo wam dziekuje za pocieszenie.. :) odezwe sie niedługo jak dokacanie przebiega dalej, a narazie czytan rozne watki z forum :)

Balbina84

 
Posty: 14
Od: Czw wrz 27, 2007 14:31

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 117 gości