Ojej...widzę, że się źle w Kocim Państwie dzieje...
Z Andromedą też przejścia- parę dni temu, jak wspominała Ryśka- znowu katar. I wszystko szło bardzo ładnie- do wczoraj

. Ledwo wróciłam ze sklepu (nie bylo mnie chyba godzinę!) kot zupełnie inny: osowiały (najpierw myślałam, że po prostu zaspany, co też jej się zdaża

), łapka boli...
Ja- panika. Maleństwo leżało mi w legowisku- co jej się nie zdaża- cały czas, kompletny brak apetytu, do kuwetki daleko i smutne oczka.
Dzisiaj u weta gorączka 41,1. Byłam przerażona. Oczywiście mała dostała specyfiki odpowiednie (nie wiem, co, Ryśka wie

). Potem moczenie kota w wodzie, dreszcze (kot) i nerwy (ja). Teraz chyba leki już działają, bo mała zjadła (uszy trzęsły się) sporo suchego, obaliła hektolitr wody...moze nie będzie źle...
Dawno nie miałam takiej adrenaliny...
Ryśka-
