Widziałam martwego kota i nie wiedziałam, co zrobić...

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Nie wrz 23, 2007 14:45

Cóż za smutny zbiego okolicznosci... :( Wczoraj pytałam co zrobić z kotem nie tle potraconym przez samochód co rozjechanym :(
A dzisiaj jade sobie do kumpeli, patrze na ulicy cos leży... :/ Mówie "O Boze pies"... podjeżdzam blizej a to nie pies tylko duży kot... Postawilam rower koło kosza na smieci, poczekalam aż auta przejadą, na szczescie niedziale godz 11 ruch był mały i zdjęłam kota z ulicy i położyłam pod pobliskie drzewo... I go tam zostawilam... Zastanawiałam się czy nie zakopać... Ale kot był zadbany, pewnie kogoś z pobliskich domków... Gdybym zabrała go i zakopała ktoś mógłby rozpaczać i zastanawiać się gdzie jago kot a tak to znajdze go "śpiącego" pod drzewem i zakopie we własnym ogródku... Chyba lepiej tak niż zakopać go bezimiennie gdzieś na polach... Nie wiem :/

Ajlon

 
Posty: 348
Od: Pt wrz 21, 2007 14:51
Lokalizacja: Aleksandrów Łódzki

Post » Nie wrz 23, 2007 14:54

Ajlon pisze:Cóż za smutny zbiego okolicznosci... :( Wczoraj pytałam co zrobić z kotem nie tle potraconym przez samochód co rozjechanym :(
A dzisiaj jade sobie do kumpeli, patrze na ulicy cos leży... :/ Mówie "O Boze pies"... podjeżdzam blizej a to nie pies tylko duży kot... Postawilam rower koło kosza na smieci, poczekalam aż auta przejadą, na szczescie niedziale godz 11 ruch był mały i zdjęłam kota z ulicy i położyłam pod pobliskie drzewo... I go tam zostawilam... Zastanawiałam się czy nie zakopać... Ale kot był zadbany, pewnie kogoś z pobliskich domków... Gdybym zabrała go i zakopała ktoś mógłby rozpaczać i zastanawiać się gdzie jago kot a tak to znajdze go "śpiącego" pod drzewem i zakopie we własnym ogródku... Chyba lepiej tak niż zakopać go bezimiennie gdzieś na polach... Nie wiem :/


Wiesz co, powiem ci, jako opiekun 2 ogonów, że też nie wiem. Czy lepiej byłoby nie wiedzieć i łudzić się, że gdzieś może żyje. Czy też znaleźć swoje serduszko martwe. Nie wiem i nie chcę się dowiedzieć. Dlatego robię wszystko aby moje koty były bezpieczne. Pzdr.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie wrz 23, 2007 17:56 Re: Widziałam martwego kota i nie wiedziałam, co zrobić...

PcimOlki pisze:No wiesz....wydaje mi się, że miedzy "...który nie żyje..." a "...jest na skraju wyczerpania..." różnica jest zasadnicza. Jeśli nie żyje to, z mojego punktu widzenia, bez znaczenia jest co zrobisz. Jeśli "...jest na skraju wyczerpania..." albo "...próbuje uciekać przed samochodami..." a ty nie wiesz co zrobić to współczuję. Proponuję zastrzelić.


Z mojego punktu widzenia, nie jest bez znaczenia, czy widzę martwego kota, czy też nie. I to nie ze względów estetycznych.
I wybacz, ale nie uważam za właściwe próbowanie łapania dzikiego kota gołymi rękami w środku miasta, a nie noszę ze sobą klatki. Uważam, że powinnam powiadomić kogoś, kto jest w stanie tego kota złapać i przenieść w inne, bezpieczne dla niego miejsce.
Co do kotów "na skraju wyczerpania" - nie miałabym żadnych wątpliwości, gdyby kot był ranny. Po prostu - taksówka i weterynarz. Ale nie jestem w stanie powiedzieć, czy nie bałabym się wziąć kota chorego. Nie wiem, bo w takiej sytuacji nie byłam.

I nie rozumiem, skąd w ludziach "dobrej woli" tyle jadu. Kochajmy zwierzęta, a na ludzi plujmy, bo to bydlaki.
Wedle Twojego komentarza powinnam kota pocałować pod ogon i pójść swoją drogą. Zastrzelić najpewniej siebie, bo nie wiem i ŚMIEM PYTAĆ 8O
Dziękuję.

anabell

 
Posty: 352
Od: Nie lut 18, 2007 20:49
Lokalizacja: Lublin

Post » Nie wrz 23, 2007 19:25 Re: Widziałam martwego kota i nie wiedziałam, co zrobić...

anabell pisze:
PcimOlki pisze:No wiesz....wydaje mi się, że miedzy "...który nie żyje..." a "...jest na skraju wyczerpania..." różnica jest zasadnicza. Jeśli nie żyje to, z mojego punktu widzenia, bez znaczenia jest co zrobisz. Jeśli "...jest na skraju wyczerpania..." albo "...próbuje uciekać przed samochodami..." a ty nie wiesz co zrobić to współczuję. Proponuję zastrzelić.


Z mojego punktu widzenia, nie jest bez znaczenia, czy widzę martwego kota, czy też nie. I to nie ze względów estetycznych.
I wybacz, ale nie uważam za właściwe próbowanie łapania dzikiego kota gołymi rękami w środku miasta, a nie noszę ze sobą klatki. Uważam, że powinnam powiadomić kogoś, kto jest w stanie tego kota złapać i przenieść w inne, bezpieczne dla niego miejsce.
Co do kotów "na skraju wyczerpania" - nie miałabym żadnych wątpliwości, gdyby kot był ranny. Po prostu - taksówka i weterynarz. Ale nie jestem w stanie powiedzieć, czy nie bałabym się wziąć kota chorego. Nie wiem, bo w takiej sytuacji nie byłam.

I nie rozumiem, skąd w ludziach "dobrej woli" tyle jadu. Kochajmy zwierzęta, a na ludzi plujmy, bo to bydlaki.
Wedle Twojego komentarza powinnam kota pocałować pod ogon i pójść swoją drogą. Zastrzelić najpewniej siebie, bo nie wiem i ŚMIEM PYTAĆ 8O
Dziękuję.


Masz rację. Przepraszam. Pzdr.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie wrz 23, 2007 19:46 Re: Widziałam martwego kota i nie wiedziałam, co zrobić...

anabell pisze:Z mojego punktu widzenia, nie jest bez znaczenia, czy widzę martwego kota, czy też nie. I to nie ze względów estetycznych.
I wybacz, ale nie uważam za właściwe próbowanie łapania dzikiego kota gołymi rękami w środku miasta, a nie noszę ze sobą klatki. Uważam, że powinnam powiadomić kogoś, kto jest w stanie tego kota złapać i przenieść w inne, bezpieczne dla niego miejsce.

Ponieważ jesteś z Lublina to Ci odpowiem i z góry przepraszam za brutalność.
Tak jak pisałam wcześniej obowiązek "usuwania" zwłok ma schronisko. Do nich trzeba zadzwonić. Ponieważ mają tylko jeden samochód czasem trzeba zadzwonić po raz kolejny albo skontaktować się ze Strażą Miejską.
Jeśli zaś chodzi o zwierzaka, który "jeszcze dycha" to masz dwa wyjścia: zadzwonić do schroniska albo zająć się nim osobiście.
W pierwszym przypadku na 90% wydajesz wyrok śmierci (jeśli chodzi o psa, na kota wydajesz wyrok w 100%). Jest niewielka szansa, że psa w schronisku będą chcieli leczyć, ale może. Kot zostanie uśpiony.
Oczywiście przy próbie łapania rannego zwierzęcia istnieje duże ryzyko pogryzienia lub podrapania. Nam pozostaje wybór czy to ryzyko podejmiemy czy nie. Nie trzeba mieć klatki. Jeżdżąc samochodem można mieć w bagażniku ręcznik, kocyk, rękawiczki no i oczywiście apteczkę. Niezmotoryzowanym pozostaje własne wierzchnie odzienie (kurtka, chusta...) i podjęcie decyzji. Mając zwierzaki można się nauczyć sposobów jak chwycić, żeby nie zrobił krzywdy. Moim zdaniem najważniejsze w tym wszystkim jest podjęcie wewnętrznej decyzji. Do dziś z pewnym...ehem...sentymentem wspominam dzikuna, którego łapałam gołymi rękami. Na pierwsze imię dostał Pittbul 8)
Ostatnio łapałam kawkę, chociaż....boję się ptaków... :oops:
Po prostu nikt z ludzi stojących na przystanku (łącznie z wetem, którego znam z widzenia) nie chciał tego zrobić za mnie.
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Nie wrz 23, 2007 20:30

Jakis czas temu niedaleko mojego bloku na trawniku obok przystanku leżał martwy kot. Śmierdział z odległości 2 metrów. Łaziły po nim muchy. :cry: Był śliczny - srebrny marmurkowy, nieduży, wyglądał na ok 6 miesięcy. Przechodziłam tamtędy codziennie... i nie wiedziałam co zrobić. Któregoś dnia trawnik był skoszony a kota nie było. Podejrzewam, ze panowie, którzy kosili trawnik zabrali tego kota. :roll:
Obrazek

Karolka

 
Posty: 4518
Od: Nie kwi 03, 2005 22:23
Lokalizacja: Lublin

Post » Nie wrz 23, 2007 20:51 Re: Widziałam martwego kota i nie wiedziałam, co zrobić...

pixie65 pisze:
anabell pisze:Z mojego punktu widzenia, nie jest bez znaczenia, czy widzę martwego kota, czy też nie. I to nie ze względów estetycznych.
I wybacz, ale nie uważam za właściwe próbowanie łapania dzikiego kota gołymi rękami w środku miasta, a nie noszę ze sobą klatki. Uważam, że powinnam powiadomić kogoś, kto jest w stanie tego kota złapać i przenieść w inne, bezpieczne dla niego miejsce.

Ponieważ jesteś z Lublina to Ci odpowiem i z góry przepraszam za brutalność.
Tak jak pisałam wcześniej obowiązek "usuwania" zwłok ma schronisko. Do nich trzeba zadzwonić. Ponieważ mają tylko jeden samochód czasem trzeba zadzwonić po raz kolejny albo skontaktować się ze Strażą Miejską.
Jeśli zaś chodzi o zwierzaka, który "jeszcze dycha" to masz dwa wyjścia: zadzwonić do schroniska albo zająć się nim osobiście.
W pierwszym przypadku na 90% wydajesz wyrok śmierci (jeśli chodzi o psa, na kota wydajesz wyrok w 100%). Jest niewielka szansa, że psa w schronisku będą chcieli leczyć, ale może. Kot zostanie uśpiony.
Oczywiście przy próbie łapania rannego zwierzęcia istnieje duże ryzyko pogryzienia lub podrapania. Nam pozostaje wybór czy to ryzyko podejmiemy czy nie.....


Właśnie o to mi chodziło. Czasem jest to bardzo trudny wybór. Czasem pomagając innym zwierzakom możesz wydać wyrok na własne.... Na takie pytania nie ma prostych odpowiedzi. Pozostaje decyzja chwili. Pzdr.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie wrz 23, 2007 20:56 Re: Widziałam martwego kota i nie wiedziałam, co zrobić...

pixie65 pisze:
anabell pisze:Z mojego punktu widzenia, nie jest bez znaczenia, czy widzę martwego kota, czy też nie. I to nie ze względów estetycznych.
I wybacz, ale nie uważam za właściwe próbowanie łapania dzikiego kota gołymi rękami w środku miasta, a nie noszę ze sobą klatki. Uważam, że powinnam powiadomić kogoś, kto jest w stanie tego kota złapać i przenieść w inne, bezpieczne dla niego miejsce.

Ponieważ jesteś z Lublina to Ci odpowiem i z góry przepraszam za brutalność.
Tak jak pisałam wcześniej obowiązek "usuwania" zwłok ma schronisko. Do nich trzeba zadzwonić. Ponieważ mają tylko jeden samochód czasem trzeba zadzwonić po raz kolejny albo skontaktować się ze Strażą Miejską.
Jeśli zaś chodzi o zwierzaka, który "jeszcze dycha" to masz dwa wyjścia: zadzwonić do schroniska albo zająć się nim osobiście.
W pierwszym przypadku na 90% wydajesz wyrok śmierci (jeśli chodzi o psa, na kota wydajesz wyrok w 100%). Jest niewielka szansa, że psa w schronisku będą chcieli leczyć, ale może. Kot zostanie uśpiony.
Oczywiście przy próbie łapania rannego zwierzęcia istnieje duże ryzyko pogryzienia lub podrapania. Nam pozostaje wybór czy to ryzyko podejmiemy czy nie.....


Właśnie o to mi chodziło. Czasem jest to bardzo trudny wybór. Czasem pomagając innym zwierzakom możesz wydać wyrok na własne.... Na takie pytania nie ma prostych odpowiedzi. Pozostaje decyzja chwili. Pzdr.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie wrz 23, 2007 21:10 Re: Widziałam martwego kota i nie wiedziałam, co zrobić...

PcimOlki pisze:Właśnie o to mi chodziło. Czasem jest to bardzo trudny wybór. Czasem pomagając innym zwierzakom możesz wydać wyrok na własne.... Na takie pytania nie ma prostych odpowiedzi. Pozostaje decyzja chwili. Pzdr.

Tego nie bardzo rozumiem...
Rozmawiamy o zwierzętach poszkodowanych w wypadkach, więc ryzyko dla naszych zwierzaków jest raczej niewielkie, owszem warto pamiętać, że jest taka choroba jak wścieklizna. Ja nikogo nie namawiam do partyzantki, ale...dzisiaj do lecznicy STARSZY pan przyniósł kota znalezionego gdzieś na polach przy osiedlu (nie wiem dokładnie). Nie widziałam go, ale na wecie, który o nim opowiadał zrobił duuuuuuuuuuuuuuuuże wrażenie. Mówiąc w skrócie (i znowu przepraszam wrażliwych) kota zżerały larwy much.
Starszy pan pokonał obrzydzenie, wstręt, lęk przed dzikim zwierzęciem -wet mówił, że kot nie dał się dotknąć -a jednak nie dysponując klatką udało się temu Panu kota do lecznicy dostarczyć.
Piszę o tym dlatego, że moim zdaniem takie decyzje są nasze własne i żadne forum nie rozwiąże nam naszego własnego, wewnętrznego problemu i nie uważam też, że to jest decyzja chwili - może w pewnym sensie, bo trzeba ją podjąć szybko. Ale absolutnie nie należy takich rzeczy robić bez zastanowienia się i zapytania samego siebie - czy dam radę. Bo jeden da, a drugi - niekoniecznie i nie ma w tym niczyjej winy.
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Pon wrz 24, 2007 8:35

Mnie też często nachodzi taka myśl co bym zrobiła gdyby...
Powiem szczerze, że nie wiem za to doskonale wiem, że nie przeszłabym obojętnie obok zwierzęcia potrzebującego pomocy.
Nawet jeśli sama nie umiałabym pomóc na pewno szukałabym pomocy u osób, które mają większe doświadczenie i wiedzą jak w takiej sytuacji postępować.

Podziwiam tych, którzy przełamują swoje lęki i obawy, ale rozumiem też tych którzy nie potrafią się przełamać za to nigdy nie zaakceptuję obojętności wobec cierpienia.

Do tej pory tylko jeden raz musiałam zmierzyć się ze swoimi lękami kiedy to ratowałam dwie jaskółki.
Wpadły przez okno do mojego pokoju i wtedy nie miałam dużo czasu na zastanowienie wzięłam ręcznik i wypuściłam bidulki, stres był ogromny
ale satysfakcja z uratowania życia jeszcze większa.
:D

olka&bartek

 
Posty: 500
Od: Nie sie 26, 2007 15:22
Lokalizacja: Warszawa / Nowe Miasto Lub / Toruń

Post » Pon wrz 24, 2007 9:13

Wiele takich przypadków miewałam. I dotyczy to nie tylko kotów, ale różnych zwierząt.
Zawsze zabieram do pochowania, przecież to żywa (była) istota. (Nie dalej jak w piątek zabrałam z jezdni zmasakrowanego kota. Nie mogę pogodzić się, z tym, że kolejne samochody je rozjeżdżają bez oporów.) W mieście jest zakaz grzebania zwierząt. Zgodnie z przepisami trzeba powiadomić straż miejską. Ale je te przepisy omijam, bo wiem, że oni takie zabite zwierzęta traktują jak rzeczy i pewnie palą razem ze śmieciami.

A zwierzę ranne czy chore ZAWSZE trzeba próbować ratować w takiej czy innej formie. Zabrać do weta samemu (z zachowaniem ostrożności) czy też wezwać straż miejską . I tu nie powinno być żadnych wątpliwości.
Ja nie dzielę zwierząt na własne i obce. Każdy, który wymaga pomocy musi ją otrzymać. Nie myśłę wtedy czy coś przyniosę do domu. (Po powrocie ściagam ciuchy do praniai myję się). Przyznam szczerze, że w takich przypadkach działam po wpływem impulsu. Zdarzało się, że brałam gołymi rękoma. W ostateczności przeważnie coś mamy na sobie czy ze sobą, jakiś sweter, torbę.
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Pon wrz 24, 2007 21:25 Re: Widziałam martwego kota i nie wiedziałam, co zrobić...

pixie65 pisze:
PcimOlki pisze:Właśnie o to mi chodziło. Czasem jest to bardzo trudny wybór. Czasem pomagając innym zwierzakom możesz wydać wyrok na własne.... Na takie pytania nie ma prostych odpowiedzi. Pozostaje decyzja chwili. Pzdr.

Tego nie bardzo rozumiem...
Rozmawiamy o zwierzętach poszkodowanych w wypadkach, więc ryzyko dla naszych zwierzaków jest raczej niewielkie, owszem warto pamiętać, że jest taka choroba jak wścieklizna. .....


Moje są szczepione na wścieklizne, ja moge wziać surowice ale to nie oznacza że zwierzak nie może być chory na NieWiadomoCo. Jeśli zdecydujesz się go zabrać, to najczęściej skończy się to zaproszeniem delikwenta do domu. (Przecie u weta nie zostanie) Mamy rezydentów szczepionych ale czy na pewno na WszystkoCoMożliwe. Wiesz dla mnie to jest trudna decyzja. Czy mam prawo ryzykować życiem kiciaków które kocham i które mi 100% ufają? Nie bardzo. Z drugiej strony, czy mogę zostawić zwierzaka bez pomocy? Też nie. Jeśli spotka mnie taka sytuacja to będę musiał podjąć jakąś decyzję, znaleźć rozwiązanie. Dlatego jest to decyzja chwili. Pzdr.

PcimOlki

 
Posty: 10931
Od: Nie wrz 16, 2007 14:12
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon wrz 24, 2007 21:37 Re: Widziałam martwego kota i nie wiedziałam, co zrobić...

PcimOlki pisze:Moje są szczepione na wścieklizne, ja moge wziać surowice ale to nie oznacza że zwierzak nie może być chory na NieWiadomoCo. Jeśli zdecydujesz się go zabrać, to najczęściej skończy się to zaproszeniem delikwenta do domu. (Przecie u weta nie zostanie) Mamy rezydentów szczepionych ale czy na pewno na WszystkoCoMożliwe. Wiesz dla mnie to jest trudna decyzja. Czy mam prawo ryzykować życiem kiciaków które kocham i które mi 100% ufają? Nie bardzo. Z drugiej strony, czy mogę zostawić zwierzaka bez pomocy? Też nie. Jeśli spotka mnie taka sytuacja to będę musiał podjąć jakąś decyzję, znaleźć rozwiązanie. Dlatego jest to decyzja chwili. Pzdr.

Wiem, że to trudna decyzja i między innymi o tym pisałam. Z drugiej zaś strony myślę sobie, że takie myślenie bardzo utrudnia życie. Wszystkiego i tak nie przewidzisz, nie zapobiegniesz...Ktoś już gdzieś na forum napisał: działanie rozprasza niepokój...
OUT OF ORDER Obrazek

pixie65

 
Posty: 17842
Od: Czw paź 20, 2005 9:53

Post » Pon wrz 24, 2007 22:00

To, co napiszę pewnie się nie spodoba. Ale rozważałam to już wielokrotnie i uważam, że nie mam innego wyjścia.
Zdarzało mi się ściągać zwłoki z jezdni i zostawiać je na poboczu.

Jednak w mieście mam opór przed zostawieniem zwłok na poboczu. M. in. ze względu na dzieci... Dlatego też dzwonienie po odpowiednie służby i oczekiwanie na ich reakcję jest wg mnie czasochłonne.
Zwykle mam przy sobie jakąś reklamówkę [zwłaszcza, gdy wychodzę z psem na spacer] - pakuję zwłoki w reklamówkę i zostawiam w kontenerze na śmieci.

Wiem, to brzmi strasznie. Ale nie chcę żeby ciało leżało na jezdni i jeździły po nim kolejne samochody. Nie chcę też by leżało na poboczu i rozkładało się na widoku, na oczach bawiących się dzieci, w oczekiwaniu na przyjazd odpowiednich służb [które, co tu ukrywać, też utylizują je wraz z odpadami komunalnymi].

Tylko raz zdecydowałam sie pochować na trawniku, maleńkie ślepe kocie, które przyniosła mi moja podblokowa Czarna...
Jednak, gdybym chowała na tym trawniku wszystkie te, które znalazłam pod moim blokiem.....
Kocie Hospicjum -1% - KRS 0000408882

'Pijcie swe niezaznane szczęście
chcąc nie być tym, kim jesteście'

Agn

Avatar użytkownika
 
Posty: 22355
Od: Pt paź 21, 2005 14:01
Lokalizacja: Toruń

Post » Wto wrz 25, 2007 17:51 kot

mam zawsze w aucie worki 120 litrowe czarne nieprzezroczyste
grube rekawice , saperke, zatrzymuje sie zawsze i zbieram a potem zakopuje
jeszcze kalosze mam jakby co .

pini1

 
Posty: 7035
Od: Nie cze 30, 2002 19:56
Lokalizacja: katowice

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: asoio, Google [Bot] i 48 gości

cron