A u nas tymczasem ponuro jakoś. Nikt nie dzwoni (no, powiedzmy, nikt sensowny, dwa bezsensowne telefony były...), nie pisze, nie pyta...
My się już nawet zastanawiamy, czy nie próbować wyadoptować maluszków osobno...
Władek sobie sam poradzi, bo choć strachulec trochę, uwielbia towarzystwo człowieka i w sumie nadaje się na jedynaka. Kokosi się na kolana, mruczy, ugniata, widać, że lubi ludzi bardziej niż koty, choć nowe sytuacje go przerażają.
Ale Stasia... Jest odważna, przebojowa (nauczyłam ją wchodzić na parapet na balkonie i schodzić z niego za pomocą pudła podstawionego i dziś już dokonała tej sztuki całkiem sama!), wesoła, towarzyska, nie boi się nowych ludzi (wczoraj podczas sesji fotograficznej autorstwa cioci Tajdzi zachowywała się jak rasowa modelka - w nowym miejscu, wśród innych kotów i nowy zapachów i ludzi!) Tylko że ona potrzebuje innych kotów do zabawy, z człowiekiem to nie to samo, a sama, choć ładnie sie bawi, nie bardzo umie sobie znaleźć nowe zabawki (niedowidząc). No i ta snująca się za nią wizja bycia kotem specjalnej troski - może ludzie nie chcą sobie brać na głowę dwóch "kłopotów"? Sama nie wiem... Smutno jakoś...
Poza tym dzieci rosną, z Władka zrobił się cudny, zezaty patyczak chodzący ruchem węża

, ma dwa białe wąsy i śliczne, zielono-żółte oczyska...
Stasia też rośnie jak mały cielak (naprawdę podobna jest do cielątka). Po ostatniej wizycie u okulistki zmiana kropli, bo sama kuracja floxalem jakos nie przynosi rewelacyjnych wyników, a difadolu nie można jej podawać... Teraz będzie cosopt (
czy ktoś może wystawić na niego receptę refundacyjną??? jest potwornie drogi...
), zeby obniżać ciśnienie nieprawidłowo przepływających w oku płynów. Oczko niestety nie jest piękne i Stasia wyraźnie mniej widzi od ostatniej perforacji - a najsmutniejsze jest to, że ludzie najwyraźniej boją się adopcji niedowidzącego kota... Nie wierząc nam, że mała radzo sobie znakomicie i jedyną "niedogodnością" w jej przypadku jest codzienne zakraplanie oczu. Czy to kwalifikuje ją już na kota specjalnej troski, którego adopcji trzeba się bać??? Chyba nie...