» Śro wrz 19, 2007 20:38
Azja nawet jak sie go złapie wyrywa się i nie chce być na rekach. Ze zdziwieniem patrze jak inne koty mruczą. On nigdy. Malutka też jest dziczka, ale ona jak sie ja złapie siedzi na rękach i mruczy. Co prawda potem znowu ucieka , ale wydaje mi sie, ze z niej jeszcze domowego kota sie zrobi. Azja nie przepada za ludzkim towarzystwem idługo wogóle sie nie pokazywał, tylko siedział w końcie za kartonem. Teraz co prawda wychodzi ale zawsze z daleka. On jest juz prawie dużym kotem. Na wiosne, bedzie dorosłym kocurem. Jak się nie oswoi to kto weźmie dorosłego kota dzika? Małego nie chca, a dużego ? Ja mam w domu obecnie dwie kocice, które wziełam w maju i też są półdzikie. Nie podchodza same, zeby je wziąść na ręce. Umię to uszanować i cierpilwie czekam, korzystając jedynie z chwil kiedy na moment sie pozwola pomiziać. Tylko, że ja mam koty od kilkunastu lat i je rozumię. Nie trafił mi się nikt w adopcjach, kto miałby doświadczenie z kotami i podją to wezwanie. W tym tygodniu będę musiała wziąść koty ze strychu do domu, bo tam będa belkę stropową wymieniać. Nie wiem czy jest sens dawać Azji nadzieję na pobyt domowy i ekstra warunki, a potem wywieść. Ja nie moge mieć tyle kotów, bo mnie na nie po prostu nie stać. Trzeba mierzyć siły na zamiary. Białas i Malutka mają jeszcze szansę na domek /chociaż do końca nie wiem, bo cisza w eterze/ ale nawet na forum, gdzie jest tyle wspaniałych osób nie sądze, zeby ktos się chciał dokocić z pełna świadomoscia takim dziczkiem. To jest super kot do domku z ogrodem. Będzie strzegł swojego terytorium, nie sądzę, żeby był wtedy chętny mieszkać w domu, ale na pewno miska jedzonka nie pogardzi. Ja niestety nie mam domu z ogrodem. Azja to moja tegoroczna klęska. Miałam go wogóle nie łapać - jakbym wiedziała. Jest silny i pewnie by sobie poradził nawet z chorobą. W lesie został jego braciszek Popiołek i ma się świetnie. Kocice mu znoszą myszy i jest w swoim żywiole. Jak go złapałam o mało się nie zabił w klatce i dlatego go wypuściłam - Azję zabrałam. Pozostałe koty też były dzikie, a jednak zrobiły się z nich niesamowite mruczki. To znaczy, ze to nie moja wina, że ten sie nie dał oswoić. Może gdybym miała mniej kotów i z tym cos by sie dało zrobić, ale jak trafi do mnie do domu to niestety znowu do stada kotów. Nie ma szans na indywidualne pieszczochy. Nie wiem jakie mam jeszcze wyjście, zawsze rzekomo są co najmniej dwa.