Heh, taki "mokry" dzień dzisiaj mamy, dziewczyny
Oby takich więcej
Jul-kot - muszę Nockę zaszczepić, bo mam teraz w domu 2 koty z pozytywnymi testami

A z tego co wiem, przechorowanie białaczki nie działa jak przechorowanie panleukopenii i kot nie staje się odporny do końca życia. Widać to już przy "terminie ważności" szczepień - na panleuko można szczepić nawet co 3 lata, na białaczkę trzeba szczepić co roku (jeśli trzeba szczepić). Nie zaryzykuję, że Nocka się zarazi od "podejrzanych", bo bym się chyba tępą brzytwą pochlastała. Ryzyko zarażenia jest w obecnej sytuacji dużo większe, niż mięsaka... Poza tym szczepię Nockę Purevaxem - ta szczepionka nie ma adjuwantów, które zwiększają prawdopodobieństwo mięsaka. Bo, nie oszukujmy się, jakieś ryzyko jest przy każdym szczepieniu, nawet na KK czy panleukopenię... Mniejsze niż przy większości szczepionek na białaczkę i wściekliznę, ale jakieś zawsze jest - dlatego nasi weci wszystkie szczepienia robią w tylną łapę.
Izolacja podejrzanej dwójki jest dla mnie niewykonalna - Lucek rozwali pokój, w którym będzie izolowany, poza tym - co to za życie dla tych kotów? No i jeśli mają wirusa we krwi to nie wyobrażam sobie izolowania ich przez rok albo i dłużej. Leczenie Nocki zajęło nam półtora roku. Nawet zakładając, że zwalczyliśmy wirusa wcześniej, to nie sądzę, żeby trwało to mniej niż rok...
Na test PCR zdecydowałam się, bo chciałam wiedzieć, czy białaczka w przypadku Nocki stanowi jakieś zagrożenie, czy nie przyczaiła się gdzieś w środku i nie zaatakuje przy jakimś obniżeniu odporności. Nocka też jest zdrowa (oprócz tego, że dostała od tymczasu herpesa w prezencie

), ale przy zakażeniu latentnym kot jest zdrowy (patrząc "od strony" białaczki). Tyle że nie wiadomo, kiedy znowu i czy w ogóle zacznie siać wirusa... Teraz już wiem, jak tylko minie kwarantanna po szczepieniu, będę mogła przestać jej dawać interferon. Bez tej wiedzy bałam się go odstawiać...