o kotach wypadnietych z przerwanym rdzeniem i o leczeniu

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro wrz 12, 2007 23:29 o kotach wypadnietych z przerwanym rdzeniem i o leczeniu

byly takie watki znalezc nie moge bo zdenerwowana jestem (szkoda mi kota znajomej)
ma czesciowo przerwany rdzen, chcialabym jej podeslac linki i kontakt do kogos kto mial takiego kota i leczyl go...

slonko zdaje sie takimi sie zajmowala...
pomozecie...
ja nie mam pomyslu jak szukac...
Nie robię już drapaków.
Sprzedaję chusty do noszenia dzieci

covu

 
Posty: 18247
Od: Nie sty 09, 2005 9:56
Lokalizacja: Józefosław (gdzieś między Warszawą a Piasecznem)

Post » Czw wrz 13, 2007 0:18

Tu watek Miodziowy. W srodku link do historii Miodzia ale najwazniejsze jest w pierwszym poscie

http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=45449&start=0

Wczoraj w nocy z wrazenia zapomnialam link wstawic:(
Ostatnio edytowano Czw wrz 13, 2007 9:53 przez Lidka, łącznie edytowano 1 raz

Lidka

 
Posty: 16220
Od: Wto lut 03, 2004 8:57
Lokalizacja: Katowice

Post » Czw wrz 13, 2007 5:57

Ja miałam koty z urazami kręgosłupa- Miodzia, Dzikuska, Krokera, Yennę. Kiedy był uraz? masz dostęp do rtg- możesz wrzucić? Jakie objawy- nogi porażone, zwieracze, czucie bólu? Jak jest leczony? Na jakiej wysokości uraz- który krąg? W ciągu dnia mnie nie ma w sieci. Wieczorem dopiero. Nie denerwujcie się gdybym długo nie odpisywała :oops:
Do zobaczenia Yennefer- czekaj na mnie w bytowniku przy ognisku.
10.02.2013 mój świat się zawalił.

Kto Ci tam Krokerku brzuch miętosi? Komu ćwierkasz? Do kogo się przytulasz w nocy? W czyich ramionach czujesz się bezpieczny?
09.11.2015r. odszedł Kroker

Slonko_Łódź

 
Posty: 5664
Od: Pt cze 10, 2005 7:36
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw wrz 13, 2007 8:55

tyle co wiem to pisze... (tak mi sie wydawalo ze to Slonko miala koty z takim prablemem)

on lapkami tylnimi ponoc troszke sie odpycha ale stanac nie moze.
Rdzen jest tylko czesciowo przerwany. (pojecia nie mam ktory krag, nie wypytywalam dziewczyny za bardzo (choc moze troszke i tak malo delikatna bylam, ale w sumie tylko chce pomoc) :oops:
Kot ponoc zwieracze ma ok. (nie leci z niego tylko siusia normalnie, strumieniem)
nie chce mu sie lazic do kuwety wiec sika gdzie popadnie (na poczatku ponoc jakos dawal znac i podkladali mu pieluche pod tylek i tam sikal, teraz juz tego nie robi).
ma okropna depreje (on jeszcze roku kurcze nie ma) bo to byl strasznie energiczny kot... wszedzie lazil, wszedzie go bylo pelno, wszedzie skakal, a teraz nie moze....

kiedy byl uraz nie wiadomo. To byl kot w zasadzie wychodzacy. czasem lazil po dworze...
teraz zginal na 2 tygodnie. wrocil w piatek....
tyle wiem...
co do reszty, zaprosze wlacicielke na forum...
Moze sie odezwie, da znac...


wogole dziekuje wszystkim za pomoc...
wczoraj juz nie bylam w stanie, nie mialam pomyslu jak szukac tych watkow... nawet zaponialam jak sie Miodzio nazywal :oops:
Nie robię już drapaków.
Sprzedaję chusty do noszenia dzieci

covu

 
Posty: 18247
Od: Nie sty 09, 2005 9:56
Lokalizacja: Józefosław (gdzieś między Warszawą a Piasecznem)

Post » Czw wrz 13, 2007 18:55

Moj kocur,przynaje sie.

Tydzien czasu jest juz w domu. Ale uraz prawdopodobnie nastapil na jakies 12 dni zanim wrocil do domu. Tzn wylazl, mial wypadek i wracal do domu 12 dni. Ma przesuniate 2 kręgi, ale nie wiem które, w opisie weterynarza, dr. Sterny mam napisane, że wyraźne deformacja okolicy początku L. Do tego zwichnięta lewą panewkę miednicy. W badaniu neurologicznym stwierdzono brak czucia głębokiego. Weci ktorzy ogladali RTG zaraz po zrobieniu i po zbadaniu go,stwierdzili,ze raczej do uśpienia. Zostawiłyśmy kota w domu na obserwacji i zauważyłyśmy, że kontroluje wydalanie. Więc zajęłyśmy się leczeniem. Kot jak wrocił do domu byl zabiedzony,zagłodzony i odwodniony. 5 dni dostawał antybiotyk. Cwiczymy mu mięśnie tylnich nóżek, bo prawie zanikły. Teraz Akashiniu zaczął się lepiej czuć, już nie wymaga ciągłego kontaktu (ciagle lapami przednimi mnie przyciagał bardzo blisko i często chował łepek albo w dłoni,albo pod pachą, najchętniej wlazłby mi pod bluzkę). Zaczął łazić po mieszkaniu, ciągnąc za soba tylnie łapy. Wcześniej leżały bokiem,teraz potrafi wyprostować kręgosłup i wyglada, jakby sie na kolanach ślizgał, ale czasami przebiera łapami, lewą mniej, bo ma zwichnięta panewkę miednicy. Generalnie na poczatku nogi i ogon to były flaczki (ogon czasem lekko drgał przy dotyku), teraz 1/3 ogona macha jak sie go drapie. Jak ćwiczymy mu nogi to zaczyna odczuwać ból. Terkotek teraz dostaje jakies leki homeopatyczne,ale szczerze nie pamietam na co. Dostaje leki, chyba hormony, na pobudzenie odbudowy nerwów. Dostaje zastrzyki z B12.

Największe problemy to jego depresja, bo nie chce mu sie isc do kuwety sikac, co jest dość uciążliwe. Poza tym ma problemy z perystaltyką jelit, bo sie mało rusza. Do wczoraj tak na prawde to ciągle spał.
Oboje sie uczymy jak radzic sobie z ta sytuacja i oboje popelniamy ciągle błędy. Wszelkie sugestie i porady przyjme z otwartymi ramionami. Z góry dziękuje.
Ale na drapak skubany to sie wspina przednimi lapami :] doprowadzajac nas do zawalu serca, bo potem zwisa dupka i patrzy, zeby go podsadzic. Covu chyba wspomniała, ze lubi duże wysokości. :]

bushateq

 
Posty: 15
Od: Pt sie 31, 2007 20:10

Post » Sob wrz 15, 2007 7:41

UP...
jak sobie poradzic z sikaniem?? :(
Nie robię już drapaków.
Sprzedaję chusty do noszenia dzieci

covu

 
Posty: 18247
Od: Nie sty 09, 2005 9:56
Lokalizacja: Józefosław (gdzieś między Warszawą a Piasecznem)

Post » Sob wrz 15, 2007 9:56

covu pisze: jak sobie poradzic z sikaniem?? :(

może nie mam wielkiego doświadczenia, bo (na szczęście!!)mam tylko z jednym kotem do czynienia w ciężkim stanie, ale moje słoneczko po wypadku (mies.temu)sikało pod siebie przez 1,5 tyg. (pierwszy tydz. spędzaliśmy w lecznicy na kroplówkach, bardziej przejmowaliśmy sie żeby przezyła niż tym sikaniem-wtedy zmienialiśmy ręczniki:( )Do domu kupiliśmy dziecięce podkłady w aptece (ok.8zl), które pocięliśmy na cztery i wyłożyliśmy budkę z której się wogóle nie ruszała-duuuża wygoda!Do kuwety też nosiliśmy co jakiś czas, choć na początku też nie robiła kupy-przez brak ruchu, więc masowaliśmy brzuszek, robiliśmy "rowerek"nożkami, dawaliśmy wieksze ilości jogurtu. Też nie jadła, nie piła, nie reagowała zupełnie na nic!
Jeśli chodzi o depresję-działaliśmy na wyczucie, bo nie znalazłam innych informacji.Na początku kota zamęczaliśmy swoją obecnością, ale stwierdziliśmy, że to nie działa, więc daliśmy jej luz i wyciągaliśmy tylko na podanie leków i rehabilitację-siedziała apatyczna, bez ruchu,schowana w kącie cały czas tak jak się zostawiło. Teraz nie pozwalamy na takie długie osamotnienie-MUSI sie ruszać bo zaczyna miec problem z mięsniami.Dużo mówimy do niej i głaszczemy przy każdej okazji.
Muszę też dodać,że ok.tyg.po wypadku zaczęliśmy kuracje kroplami Bacha-dla kotki w szoku. Już po kilku godz. uspokoiła sie, odprężyła, następnego dnia pierwszy raz zjadła i poszła sama do kuwety (na początku tylko w nocy :roll: ), po kolejnym tyg. zaczęła wychodzić do nas (z początku panicznie się nas bała-podejrzewamy, że jej wypadek to sprawa "człowieka"! :evil: )Na razie bardzo pilnujemy brania kropel, bo dluzsza kilku godzinna przerwa sprawia, że kot "wycofuje sie" psych., ale wierzę, że to przejdzie
Przepraszam, że się rozpisałam, ale mi było bardzo ciężko, kiedy sama potrzebowałam inform. a nie znalazłam :( Może coś się przyda. Trzymam kciuki za leczenie! :)

KofeInka

 
Posty: 266
Od: Wto lis 23, 2004 16:17
Lokalizacja: prawie Poznań :)

Post » Sob wrz 15, 2007 10:33

Trzymam kciuki!

Ja mam Kokodaczke z przerwanym rdzeniem :(
Dorota, Mru(czek), Chipolit, Norka, O'Gon (Burak); Balbina, Tygrysiunia, Bolek i Coco za TM

Dorota

 
Posty: 67147
Od: Pon maja 20, 2002 13:49
Lokalizacja: Olsztyn

Post » Sob wrz 15, 2007 11:42

Przykre to co spotkało kota. Ja nie mialam takiego przypadku ale czytalam na forum i wszyscy polecają nivalin w zastrzykach ale nie wiem czy to nie jest juz zbyt późno na podawanie. Bo piszesz że wit B12 juz dostaje, a czytalam na forum że podaje się nivalin i własnie wit B.
Zycze szybkiego powrotu do zdrowia.
Obrazek
Obrazek

Iburg

 
Posty: 5024
Od: Wto sty 04, 2005 21:52
Lokalizacja: Rybnik

Post » Sob wrz 15, 2007 13:36

Dopiero znalazłam wątek- do mnie raczej pw bo wpadam tylko na moment a mi nie przysyła wiadomości o nowych postach :cry: Dobra do rzeczy.

Po pierwsze. Oprócz B12 pewnie (jeżeli lekarz zdecydował walczyć o regenerację nerwów) dostawaje Nivalin. Połączenie cocarboxylaza+ Nivalin+ B12 domięśniowo jest oprócz tego, że zbawienne dla regeneracji nerwów bardzo bolesne. I wbrew temu co mogłoby się wydawać to bardzo dobrze.... Bardzo to stymuluje koty do szybkiego stawania na łapach :) Jeżeli rdzeń nie jest przerwany to pewnie tylko część włókien jest uszkodzonych. Myślę, że warto powalczyć jeszcze ze 2 miesiące o postawienie Kicia na nogi zanim uznamy, że jest już inwalidą ;) Kuracja Nivalinem jest kosztowna- wiem ale nie rezygnuj. Dość późno zaczęta ale może ze względu na to, że widać zmiany stanu, jeszcze się uda.

Teraz o życiu codziennym.

1. Sikanie- to nie jest tak, że Jemu się nie chce chodzić. Być może ból- dlaczego nie nastawiono zwichniętego biodra? A najprawdopodobniej kuweta. On może mieć problem z wejściem- ścianki kuwety uniemożliwiają wciągnięcie nóżek. Polecam albo stabilną tacę z odrobiną żwirku albo (najlepiej ) spód od krytej kuwety z bardzo niskim wejściem a wysokimi bokami (to na później- jak zacznie troszkę stawać to będzie mógł podpierać się o boki bo będzie się chwiał). Druga sprawa to żwirek. Kić sika leżąc albo prawie leżąc. Jeżeli żwirek od razu się nie wchłonie brudzi Mu futro. Polecam albo żwirek silikonowy albo compact- żeby nie leżał w kałuży. Trzecia sprawa to wychodzenie. Jeżeli kić musi wychodząc przeciągnąć nogi przez nasikaną wcześniej kałużę to brudzi futro i powody jak wyżej. Spróbuj Mu pomóc na początku- zanieś do kuwety, naciśnij brzuch jeżeli coś wysika pochwal i wyjmij tak, żeby się nie brudził- to Go może zachęci troszkę :)

2. Kupale- przy urazach neurologicznych ale też np złamaniach miednicy polecam podawanie wyłącznie mokrej karmy nawet jeszcze dodatkowo rozwodnionej np rosołkiem. Do tego pół łyżeczki otrąb- u nas do nabycia u wet takie zmielone. I łyżeczka oliwy. Jeżeli nadal problemy to można spróbować podawać (tylko po troszku na początku) krowie mleko- na większość kotów działa przeczyszczająco. Kolejny etap to parafina. Jeżeli i ona zawiedzie polecam Lactulosum- można podawać długotrwale bez negatywnych następstw dla kosmków jelit. Działa przeczyszczająco. To syntetyczny dwucukier.

3. Zabezpieczenie mieszkania- u mnie na podłodze nie ma wykładzin ani dywanów. Jeżeli nie można zdjąć trzeba zabezpieczyć. Moim ostatnim odkryciem są podkładki sprzedawane na rynku. Takie jak śniadaniowe tylko wielkie- 90 na 60cm. Są podpiankowane, w sumie miękkie, dość grube. Kosztują 3zł. Do tego podkłady higieniczne- taki pampers w formie płaskiej ;) Ja kupowałam Seni- 5 szt 90 na 60cm koszt 8zł. Są też w wielkich pakach- wtedy wychodzi taniej za sztukę ale trzeba od razu chyba 30szt kupić. Zabezpiecz miejsca gdzie śpi albo po prostu najczęściej sika.

4. Rehabilitacja- podstwą jest GIMNASTYKA i masaże. Codziennie. W każdej wolnej chwili. Oglądasz coś w TV- machaj łapkami, masz gości na herbatce- machaj łapkami. W pewnym momencie nadejdzie kryzys- stwierdzisz, że to wszystko nie ma sensu ale to normalne- każdy z nas to przechodził. To ma sens. I pamiętaj- teraz to dwa miesiące. Jeżeli nie wykorzystasz ich do maksimum już nigdy nie będziesz miała szansy tego naprawić. Teraz albo nigdy.

Gimnastyka polega na:
- pogdinaniu paluszków pod stopę i prostowaniu
- "wyciskaniu" pazurków- musi rozcapierzyć łapkę i puszczamy
- podkładasz swoją dłoń pod Jego stopę i całą nogę podginasz pod brzuszek (tak jakby kucał) i prostujesz
- masaż- wiadomo, że nieprofesjonalny ale LEPSZY NIż żADEN. Nawet jeżeli technika zła to i tak dla Niego dobrze!
Zdrową nóżkę można bardziej męczyć niż tą ze zwichniętym stawem. Ja bym jednak nastawiła jak najszybciej.... Przecież On nie będzie miał szans stanąć bez tego.... Na jednej nie da rady bo nóżki na początku są bardzo słabiutkie.

I jeszcze jedno ważne- mamy specjalny Fundusz Miodziowy, który pomaga kotom z urazami kręgosłupa- gdyby konieczna była operacja czy kosztowna kuracja pożyczamy pieniądze. Później się zbiera na aukcjach i oddaje ale jest na to czas. Jeżeli możesz skonsultuj Go jeszcze na Godebskiego z dr Stępkowskim. I jeżeli masz rtg to zrób zdjęcie zdjęcia (na oknie pod światło zwykłą cyfrówką) i wstaw. Bardzo chętnie zobaczę gdzie i co.
Do zobaczenia Yennefer- czekaj na mnie w bytowniku przy ognisku.
10.02.2013 mój świat się zawalił.

Kto Ci tam Krokerku brzuch miętosi? Komu ćwierkasz? Do kogo się przytulasz w nocy? W czyich ramionach czujesz się bezpieczny?
09.11.2015r. odszedł Kroker

Slonko_Łódź

 
Posty: 5664
Od: Pt cze 10, 2005 7:36
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob wrz 15, 2007 15:04

Nie pisalam pw, bo w sumie to nawet nie wiedziałam o co zapytać. Może pewien updata w kwestii Akashika

1. W kwestii sikania:
Już dajemy sobie radę. Terkota większą część dnia trzymamy w łazience, bo jest tam podgrzewana podłoga i to jedyne miejsce, gdzie zawsze lubił na ziemi leżeć. Kuwete mu zrobilam z pudełka, które wyłożyłam plastikową płachtą, wysypałam żwirek silikonowy, a z jednej scianki zrobilam "podjazd". Postawiłam w meijscu gdzie stała normalnie kuweta. W końcu załapał. Z posłania poszedł do kuwety i sam teraz chodzi, jeśli jest w łazience. Jeśli trzymamy go gdzieś indziej, to poprotu daje znać i go neisiemy do kuwety. Albo nawet nie daje czasem znaku, tylko w miejscach kiedy zazwyczaj chce sie siusiać go zanosimy(po posiłkach, w trakcie ćwiczeń nóżek, bo to pobudza). Czasem robi czasem nie. W nocy kot zawsze spał ze mną. Teraz mu robie posłanie z 2-3 sklejonych pieluch, raz nocy tam sika i jest ok.

2. W kwestii kupania
Kocur, który 2 tyg nie jadł i nie pił nagle jak zaczyna jeść (tylko morke!!!) to czy chcemy czy nie chcemy...dostaje zatwardzenia. Weź i tu wyduś kupe ze "złamanym" kręgosłupem. Pierszą udało mu sie zrobić po 2 dawkach oleju parafinowego. I to przy pomocy pani weterynarz, która uzyła termometru do pomocy (ik! >.< ). Następna dosłownie wypadły. Od tego czasu sam poszedł do kuwety i siłami natury załatwił sprawę. Raz na 2-3 dni sie zdaża, bo mało się rusza. Choć teraz przestał całymi dniami spać i sporo się porusza.

3.Rehabilitacja.
Jest bolesna. Niestety. Jak każda rehabilitacja, musi boleć i przynosi powolne skutki. Taka jest zasada rehabilitacji. W wypadku Akashika jest niezbędna i im częstsza tym lepsza. Po 2 tyg nie jedzenia dosłownie glukozę wyciągał z mięśni, wiec mu sie zapadły. Na szczęście z glukozą jest tak, ze podaje się ją w kroplówce i już poziom jest w normie. Pozostaje rehabilitacja. Panewki nei ma nareperowanej, ponieważ pierwszych 2 wetów wogóle powiedziało, że tego kota prawdopodobnie nie da sie uratować. Sterna powiedział, że sens będzie miało zrobienie tej operacji JEŚLI on zacznie ruszać nogami, bo tak na prawdę to miał juz mieć sparaliżowane je i było 2-3% szans, że zacznie ruszać. A tu psikus, bo zaczyna ruszać. Próbuje nawet powolutku stawać. Na razie całkowicie mu to nie wychodzi. Ważne, że się nie poddaje i próbuje. Jednak nasza pani weterynarz również stwierdziła, że panewke się nareperuje po kuracji już neurologicznej.

4. Lekarstwa
Oczywiście Nivalin dostaje. Poza tym na razie kompleks witaminy B, ale ma juz wykupione na najbliższe 2 tygodnie do dalszej terapii B12, B6 i B0. Poza tym 3 leki homeopatyczne zalecane przy schorzeniach stawowych, kolanowych, miednicowych i kręgosłupa z firmy Heel (Traumeel, Discus compositum, Zeel) i to dopiero jest drogie!!! Wszystko by wspomóc i pobudzić regeneracje nerwów. Jakie rezultaty będą powiem za jakies 2 tygodnie. Trzeba jednak pamiętać, że lekarstwa to duża część terapii, ale BARDZO ważne są ćwiczenia.

5. Kwestia rdzenia
Sterna nie podjął się operacji kręgosłupa, bo stwierdził, iż przesunięcie jest niewielkie. Nie wiem więc czy ma całkowicie przerwany rdzeń. Ale raczej nie całkowicie, skoro kontrolował wydalanie. Cała diagnoza, iż nie odzyska sprawności opierała sie na tym, że nie miał czucia głębokiego. My jednak z nasza panią weterynarz się nie poddałyśmy i pracujemy nad koteczkiem. Podejrzewam, ze bez całej tej terapii rzeczywiście nigdy by nie odzyskał nawet w minimalnym stopniu sprawności. (Najgorsze, że za jakieś pół roku bedzie rtzeba zrobić kolejną operację na przepuklinę....)

6. Kwestia finansowa
Uszkodzenie kręgosłupa to bardzo poważny wypadek. Leczenie, nie ma się co oszukiwać jest ....kosztowne. Nawet nie wliczając operacji. Fantastycznie więc, że taki fundusz jest. Mam to szczęście, ze trochę rezygnując z pewnych przyjemności i zaciskając pasa (co nie jest trudne, bo przecież człowiek się martwi i stresuje, to oczywiście, że mniej je) stać mnie na leczenie Pumka. Jak tylko zakończę leczenie mojego paskuda, wspomogę fundusz. To groźba :]

Dziękuję za wszystkie rady. Sama też opisuję własne doświadczenia, bo wiem, ze mi te 5 dni temu te informacje bardzo by pomogły z radzeniu sobie z sytuacją i w przyszłości wątek pomoże też innym. Pozdrawiam.

bushateq

 
Posty: 15
Od: Pt sie 31, 2007 20:10

Post » Sob wrz 15, 2007 15:12

Ah zapomniałabym! Trzeba pamiętać, że takie doświadczenia bardzo zmieniają charakter kota. Dorośleją o wiele szybciej. Mój całkowicie ignoruje swoje ukochane zabawki. Myślałam, ze to kwestia depresji, ale pani weterynarz wyjaśniła mi, że nie koniecznie.

Poza tym moj kocur ma przyjaciela, kocura sąsiadki w tym samym wieku co nasz, birmańskiego, Charliego. Zawsze go do nas zapraszał i pozwalał mu jeść ze swojej miseczki. W tej chwili kiedy Charlie przychodzi i je w salonie, to nasz leci do salonu, odgania go od miski i sam zjada, żeby drugi nie dostał. Może być to związane, albo ze wzmocnieniem charakteru i zmianą hierarchii (choć mój był alfą w swoim miocie), albo z tym, że kot który długo głodował, nie dzieli się swoim jedzeniem. Tak samo kiedy daj emu sie palce do oblizania, potrafi ugryźć. Nie specjalnie, nie dlatego, że jest ostry i Cię nie lubi, poprostu. Odruchowo.

bushateq

 
Posty: 15
Od: Pt sie 31, 2007 20:10

Post » Sob wrz 15, 2007 16:19

bushateq pisze:5. Kwestia rdzenia
Sterna nie podjął się operacji kręgosłupa, bo stwierdził, iż przesunięcie jest niewielkie. Nie wiem więc czy ma całkowicie przerwany rdzeń. Ale raczej nie całkowicie, skoro kontrolował wydalanie. Cała diagnoza, iż nie odzyska sprawności opierała sie na tym, że nie miał czucia głębokiego. My jednak z nasza panią weterynarz się nie poddałyśmy i pracujemy nad koteczkiem.


Nie jestem lekarzem- od razu wyjaśniam ale właśnie to mnie najbardziej zaskoczyło w tym opisie.... Bo tak z tego co ja wiem o urazach rdzenia to (upraszczając oczywiście znacznie) jest pięć stopni uszkodzenia- pierwszy najlżejszy to tylko ból, potem porażenie kończyn, zaburzenia mikcji, ostatni piąty to brak czucia głębokiego (wtedy rokowania są najgorsze i dopiero wtedy można podejrzewać przerwanie rdzenia). Przy przerwaniu rdzenia powyżej zwieraczy (czyli u kot praktycznie wszędzie poza ogonem) nie ma mowy o kontroli zwieraczy- to po prostu niemożliwe. Skoro jednak dr Sterna kontrolował czucie głębokie (rozumiem że szczypał błonę pomiędzy palcami stóp i poduszki) i go nie było to możliwości są dwie. Albo ten uraz jednak nie był taki stary i rdzeń był np podwichnięty, stłuczony albo był obrzęk lub ucisk np krwiak i zaburzało to funkcjonowanie rdzenia- tego rodzaju urazy powodują tylko przemijające dysfunkcje- w zasadzie w ciągu 48 godzin zaczynają wracać funkcje. Albo wersja druga- oprócz uszkodzenia kręgosłupa uszkodzone są też nerwy obwodowe kończyn (szczególnie prawdopodobne to jest w nóżce z uszkodzonym biodrem). O operacji kręgosłupa nawet nie myślałam- na stabilizację jest już za późno- przyjmuje się, że zależnie od tego stopnia uszkodzenia operację można wykonać w czasie OD 4 DO 24 GODZIN. Potem to nie ma sensu..... Chodziło mi o biodro.... Ale nie będę kłócić się z wetami chociaż sama dążyłabym do nastawienia od razu (na marginesie powiem, że nie zawsze jest to operacja- moja Suffka miała zwichnięty "łokieć"- główka kości 1cm oddalona od kości przedramienia- w narkozie została "wepchnięta"- nie ma żadnych powikłań i działa bez zarzutu. I o takiej próbie przynajmniej nastawienia myślałam....


Charakter chyba się nie zmienia :) Na razie to ból i szok. Jak dojdzie do siebie (a po tym co piszesz to zaczynam być wielką optymistką :) ) będzie znowu dokazywał- moje wariują jak :evil: A w trakcie leczenia spokojne aniołeczki.


Z żarłocznością za to Cię zmartwię.... U mnie Yenna była około 2 miesięcy w schronie, Kroker natomiast leżał gdzieś na poboczu drogi jako martwy kot i w fatalnym stanie trafił w końcu jako szkielecik do schronu. Szkieleciki.... Teraz jedzenie nadal sprawia im taką samą radość jak pierwszy posiłek po głodowaniu- są oboje za grubi (ostatnio nawet bardzo za grubi) i mogli by jeść ciągle i każdą ilość. Yenna jest u mnie półtora roku, Kroker rok. Zmian w apetycie nie ma :) Ja łączę to z głodowaniem. Reszta kotów po urazach je normalnie. Ale nie byli zagłodzeni :)


Bardzo się cieszę, że Akashik robi taaaaakie postępy. Trzymam za Niego kciuki baaardzo mocno! I wierzę, że się uda :) Miał chyba bardzo dużo szczęścia bo dochodzenie do takiego etapu jak opisujesz i mnie i Berni zajęło 2 miesiące..... Gimnastykuj, męcz zastrzykami i relacjonuj postępy :)
Do zobaczenia Yennefer- czekaj na mnie w bytowniku przy ognisku.
10.02.2013 mój świat się zawalił.

Kto Ci tam Krokerku brzuch miętosi? Komu ćwierkasz? Do kogo się przytulasz w nocy? W czyich ramionach czujesz się bezpieczny?
09.11.2015r. odszedł Kroker

Slonko_Łódź

 
Posty: 5664
Od: Pt cze 10, 2005 7:36
Lokalizacja: Łódź

Post » Sob wrz 15, 2007 16:55

Slonko_Łódź pisze:Chodziło mi o biodro.... Ale nie będę kłócić się z wetami chociaż sama dążyłabym do nastawienia od razu (na marginesie powiem, że nie zawsze jest to operacja- moja Suffka miała zwichnięty "łokieć"- główka kości 1cm oddalona od kości przedramienia- w narkozie została "wepchnięta"- nie ma żadnych powikłań i działa bez zarzutu. I o takiej próbie przynajmniej nastawienia myślałam....


Chodzi o to,że Pumek na pewno będzie miał operację. Z kręgosłupem pewnie nigdy się nie dowiemy co i jak (dla mnie to tez dziwne, ze głębokiego czucia nie miał, a zwieracze kontroluje...i to jak kontroluje, potrafi ciśnienie wytworzyć na pół pokoju...ale to dopiero teraz). Jednak z biodrem to na pewno stara sprawa, bo panewka już mu się wypełniła i nie ma mowy o wepchnięciu, bo Sterna próbował. Na żywca i bez znieczulenia. Wiec jak sama widzisz świadczy to o braku bólu głębokiego. Przy nastawianiu go zaczęło delikatnie minimalnie boleć.

Slonko_Łódź pisze:Miał chyba bardzo dużo szczęścia bo dochodzenie do takiego etapu jak opisujesz i mnie i Berni zajęło 2 miesiące..... Gimnastykuj, męcz zastrzykami i relacjonuj postępy :)


Na prawdę tak długo to zajęło? A doszła całkowicie do siebie? Bo ja słyszałam, że z kotami jest jak z ludźmi. Im szybciej się osiąga efekty tym lepiej, bo jest ograniczony okres czasu, w jakim mogą się zregenerować. U człowieka z urazem kręgosłupa wszystko co da się osiągnąć, osiąga się w ciągu roku. Potem można sobie darować. Tak słyszałam.

Oboje dziękujemy za wszystkie kciuki :]

bushateq

 
Posty: 15
Od: Pt sie 31, 2007 20:10

Post » Sob wrz 15, 2007 17:35

bushateq pisze:Na prawdę tak długo to zajęło? A doszła całkowicie do siebie?

Krokerowi zajęło to nawet dużo dłużej..... On oprócz przerwanego kręgosłupa (przerwa około centymetra ale szczęśliwie między kręgiem ostatnim nad pupą a ogonem) miał jeszcze połamaną w drzazgi miednicę- nie dało się nawet stabilizować bo odłamów było tyle, że wyglądały jak puzzle rozsypane, odbite nerki i krwiomocz, nie kontrolował zwieraczy (nadal nie ma czucia ale chodzi do kuwety- nikt nie wie skąd wie kiedy tam iść 8O ), miał krwiaki i ranki od czubka nosa do ogona- prawdopodobnie wkręcił się w silnik samochodu. Był skrajnie odwodniony i zagłodzony..... Trzeba Go było wysikiwać mechanicznie.... Dopiero po jakichś 4 miesiącach doszedł całkiem do siebie. Teraz oprócz tego, że nie ma ogona (amputowany bo nie czuł i mógł sobie go np oderwać i nie poczuć albo skaleczyć i się wykrwawić przez ranę) i tego że formalnie nie czuje zwieraczy- badane przez 3 wetów- nie czuje- nie ma żadnych uszczerbków. To wesoły, łagodny, olbrzymi kocur :) Najspokojniejszy- z nikim się nie kłóci, z każdym nowym kotem się dogaduje, kocice się nad nim pastwią- przewracają, gryzą a On je odsuwa łapulcem. Yenna miała uszkodzony nerw obwodowy- nogi jednej ie czuje całkiem a w drugiej tylko stopy. Ale z chodzeniem nie ma problemów, wdrapuje się na kanapy i fotele. Nie może tylko skakać. Ale Ona trafiła do nas około 3 miesięcy po tym jak trafiła do schronu (poza tym to Ona właśnie spowodowała, że zaczęłam grzebać w sieci, gadać z neurochirurgami, czytać podręczniki neurologii, neurochirurgii i wyniki badań i terapii- wcześniej byłam na poziomie podstawowym)...... Przez ten czas była zamknięta w komórce "koty nierokujące"- bez kuwety, nieogrzewane pomieszczenie zimą, żadnych zabiegów ani leczenia a nawet ruchu bo klatka była malutka. Miała mięśnie w zaniku, poprzykurczane ścięgna. Trafiła w "ręce" jedynej w Polsce masażystki zwierząt- Madzi. Początkowo Magda mogła tylko gładzić mięśnie, żeby je rozluźnić- nie było mowy o normalnym masażu... Yenna korzystała z pomocy Madzi koło 3 miesięcy. W tym czasie z kota leżącego stała się kotem chodzącym, biegającym, wdrapującym się. Ciągle jeszcze walczymy z pęcherzem moczowym- mięśnie brzucha też nie do końca funkcjonowały, nieogrzewane pomieszczenie i infekcja bakteryjna taka, że pierwsze jej sioo wyglądało jak rozwolnienie 8O Po masażach Madzi Yenna zaczęła sama sikać (nie wiem czy nie po to, żeby Magdzie do rękawa nasikać bo nie znosiła masaży). Ścianki pęcherza zostały jednak zniszczone i Yenna ciągle pod kontrolą.... Milko u Berni doszedł do siebie całkowicie- bez żadnego uszczerbku. Również chyba koło 3 miesięcy to zajęło. Dodajmy, że przez pierwsze tygodnie nic nawet nie drgnęło..... Już nawet ja się zaczęłam obawiać czy dobrze Jej mówię, że jest szansa..... Miodzia nie udało się uratować ale to była inna historia. Dzikuna nawet nie próbowałam- uśpiłam jak zobaczyłam rtg, nawet nie wracałam do mojej wet......


Akashik jak na moje doświadczenia BłYSKAWICZNIE dochodzi do siebie :) I niech to tempo utrzymuje nadal :) Może biodro miał zwichnięte wcześniej i z tego powodu miał na jakiś inny wypadek tuż przed powrotem? Może stąd brak czucia? Bo normalnie o nastawianiu na żywca biodra faktycznie nie byłoby mowy.... Możesz zresztą sama to czucie sprawdzić- szczypiesz w błonę między palcami u nogi. Robi się to naprawdę baaaardzo mocno.... On nie powinien widzieć co robisz. O tym, że nie czuje świadczy zupełny brak reakcji- jeżeli spojrzy, miauknie, spróbuje się oddalić, powąchać co robisz to raczej coś czuje. Czucie bólu (bo to tak naprawdę nazywa się tym czuciem głębookim) sprawdza się tak bardziej profesjonalnie na wierzchu stopy, od spodu, wewnętrzna i zewnętrzna strona łydki i uda. Dopiero jeżeli w żadnym z tych miejsc nie ma to można powiedzieć, że go nie ma. Oczywiście to samo dotyczy ogona.

Będę tu do Was zaglądała :) Wymiziaj Go od nas- dwa kciuki i 5 ogonków zawiązanych na supełki :)
Do zobaczenia Yennefer- czekaj na mnie w bytowniku przy ognisku.
10.02.2013 mój świat się zawalił.

Kto Ci tam Krokerku brzuch miętosi? Komu ćwierkasz? Do kogo się przytulasz w nocy? W czyich ramionach czujesz się bezpieczny?
09.11.2015r. odszedł Kroker

Slonko_Łódź

 
Posty: 5664
Od: Pt cze 10, 2005 7:36
Lokalizacja: Łódź

[następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 130 gości