Chciałam się z Wami, kochani, podzielić pewną niesamowitą wiadomością
Idąc z łazienki wzięłam z przyzwyczajenia Krykusia na ręce, żeby choć przez chwilę go potrzymać

. Niosę do pokoju - nie wyrywa się. Siadam na fotelu - nadal spokój... Puszczam uchwyt - Kryk mości się na moich kolanach

.
Zaczynam delikatnie głaskać - barankuje

. Podstawia łepek i ewidentnie chce drapania...
Drapię - mruczy, wysija się, podstawia z tej i z tamtej i jeszcze z tej strony...
Biorę szczotkę i zaczynam delikatnie szczotkować... I to jest strzał w dziesiątkę! Krykuś kocha szczotkę! szczotka jest debest!
No i tak siedział sobie na mocih kolanach z 5 minut, a potem spokojnie zeskoczył i sobie poszedł
