MRAUTYLDA-z godziny na godzinę straciła dom, bez uprzedzenia

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw wrz 13, 2007 22:48

zosia&ziemowit pisze:Od miesiąca Ewa nie miała wiadomości o Mrauce ani o stosunkach panujących w domu Doruniad . Wcześniejsze wiadomości z domu Mrauki, które Doruniad przekazywała Ewie nie był takie jak opisywane w wątku. Wszystko zmierzało ku dobremu, kotka wykazywała agresję w stosunku do męża.

Przeczytałam dokładnie.

mokkunia

 
Posty: 22181
Od: Wto gru 20, 2005 18:14

Post » Czw wrz 13, 2007 22:50

mokkunia pisze:
Femka pisze:
mokkunia pisze:Adopcja kota nie kończy się na podpisaniu umowy adopcyjnej, tym bardziej w przypadku kota chorego, problematycznego, agresywnego.
Wydaje mi się, że miesięczny brak wiadomości o sytuacji w jakiej jest kot, o jego stanie powinien wzbudzić niepokój lub chociażby skłonić do tego, by chwycić za telefon i zapytać, czy wszystko ok.
Ja rozmawiałam z Doruniad, byłam u niej. Znam drugą stronę medalu. Niestety nie jest ona taka jak tu prezentowana.



czy my cały czas rozmawiamy o dorosłej osobie? czy o 10-letnim dziecku?

Doruniad jako dorosła osoba podjęła decyzję, że Mrauka u niej dłużej zostać nie może. Oddała ją osobie od której Mraukę adoptowała. Wcześniej bezskutecznie próbując szukać Mrauce innego domu i próbując poradzić sobie z problemem.
To porównanie do 10 letniego dziecka chyba nie w stosunku do Doruniad powinno zostać zastosowane.



a w jakim stylu ją oddała...
porównanie do 10 letniego dziecka nie dotyczyło - wbrew pozorom -Doroty, tylko m.in. Ciebie.

No właśnie, jak Doruniad próbowała poradzić sobie z problemem?
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Czw wrz 13, 2007 22:53

Miałam sie nie odzywać, to naprawdę ostatnie pytanie i znikam.
A kotkę oddawały do adopcji dziesięcioletnie dzieci, które nie mają pojęcia co to kot z problemami?
Ostatnio edytowano Czw wrz 13, 2007 22:54 przez magicmada, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

magicmada

Avatar użytkownika
 
Posty: 14568
Od: Śro paź 05, 2005 19:10
Lokalizacja: moose county

Post » Czw wrz 13, 2007 22:53

Femka pisze:a w jakim stylu ją oddała...
porównanie do 10 letniego dziecka nie dotyczyło - wbrew pozorom -Doroty, tylko m.in. Ciebie.

No właśnie, jak Doruniad próbowała poradzić sobie z problemem?

Chętnie dowiem się tego od Ciebie.

mokkunia

 
Posty: 22181
Od: Wto gru 20, 2005 18:14

Post » Czw wrz 13, 2007 22:57

mokkunia pisze:
Femka pisze:a w jakim stylu ją oddała...
porównanie do 10 letniego dziecka nie dotyczyło - wbrew pozorom -Doroty, tylko m.in. Ciebie.

No właśnie, jak Doruniad próbowała poradzić sobie z problemem?

Chętnie dowiem się tego od Ciebie.




hmmm, gdzieś czytałam, że ktomuś z forum Dorota opowiadała o problemie i podobno nawet na jej prośbę te osoby wstawiały ogłoszenia. nawet ktoś był u Doruniad, żeby obejrzeć kotki i poznać sytuację. Może zapytamy te osoby?
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Czw wrz 13, 2007 22:57

Femka pisze:
mirka_t pisze:
Femka pisze:bo Doruniad jest dorosłą osobą i tak właśnie ją traktowałam.


Doruniad jest dorosłą osobą, ale miała prawo nie zdawać sobie sprawy z tego, co ją czeka. Miała prawo postąpić tak a nie inaczej oddając Mraukę.
Jeśli tak bardzo leży Ci na sercu dobro kotki to weź ją na tymczas do Siebie. Doruniad taka niedoświadczona radziła sobie tyle czasu, więc i Tobie się uda.

Femka pisze:nie śmiałabym dyskutować z autorytetem. tym bardziej, że wniosek wygłoszony tak stanowczo.

Już proponowałam, wyluzuj.


Nie uważam się za autorytet. Nie wyluzuje, bo wiem co to znaczy trudny kot w domu.


pozwolę sobie pozostać przy swoim zdaniu.
jak nie chcesz wyluzować,to się gotuj dalej. To Twój problem.
A tak chciałam traktowac Cię poważnie w tej wymianie zdan.


A co miała według Ciebie zrobić? Odwieźć do schroniska? Oddać do uśpienia? Wiesz, że ataki nasilały się z dnia na dzień.
Obrazek<=klik
Obrazek

mirka_t

 
Posty: 12774
Od: Pon gru 20, 2004 18:21
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Czw wrz 13, 2007 22:58

magicmada pisze:Miałam sie nie odzywać, to naprawdę ostatnie pytanie i znikam.
A kotkę oddawały do adopcji dziesięcioletnie dzieci, które nie mają pojęcia co to kot z problemami?



Obrazek
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Czw wrz 13, 2007 22:59

Femka pisze: nawet ktoś był u Doruniad, żeby obejrzeć kotki i poznać sytuację. Może zapytamy te osoby?

Byłam odwiedzić koty które wyadoptowałam Doruniad - Laylę i Gryfika.
Bo interesuję się kotami, które oddaję do adopcji.

mokkunia

 
Posty: 22181
Od: Wto gru 20, 2005 18:14

Post » Czw wrz 13, 2007 22:59

mokkunia pisze:
zosia&ziemowit pisze:Od miesiąca Ewa nie miała wiadomości o Mrauce ani o stosunkach panujących w domu Doruniad . Wcześniejsze wiadomości z domu Mrauki, które Doruniad przekazywała Ewie nie był takie jak opisywane w wątku. Wszystko zmierzało ku dobremu, kotka wykazywała agresję w stosunku do męża.

Przeczytałam dokładnie.
A doczytałaś o mojej chorobie? i o tym,że mało brakowało a powiększyłabym grono aniołków?
Czy w tej sytuacji myślałabyś o wyadoptowanym kocie, którego sytuacja byłaby Ci inaczej przedstawiana czy o ciężko chorej i niepełnosprawnej tuż po operacji siostrze?

zosia&ziemowit

 
Posty: 10553
Od: Wto maja 04, 2004 18:30
Lokalizacja: Łódź

Post » Czw wrz 13, 2007 23:02

mirka_t pisze:
Femka pisze:
mirka_t pisze:
Femka pisze:bo Doruniad jest dorosłą osobą i tak właśnie ją traktowałam.


Doruniad jest dorosłą osobą, ale miała prawo nie zdawać sobie sprawy z tego, co ją czeka. Miała prawo postąpić tak a nie inaczej oddając Mraukę.
Jeśli tak bardzo leży Ci na sercu dobro kotki to weź ją na tymczas do Siebie. Doruniad taka niedoświadczona radziła sobie tyle czasu, więc i Tobie się uda.

Femka pisze:nie śmiałabym dyskutować z autorytetem. tym bardziej, że wniosek wygłoszony tak stanowczo.

Już proponowałam, wyluzuj.


Nie uważam się za autorytet. Nie wyluzuje, bo wiem co to znaczy trudny kot w domu.


pozwolę sobie pozostać przy swoim zdaniu.
jak nie chcesz wyluzować,to się gotuj dalej. To Twój problem.
A tak chciałam traktowac Cię poważnie w tej wymianie zdan.


A co miała według Ciebie zrobić? Odwieźć do schroniska? Oddać do uśpienia? Wiesz, że ataki nasilały się z dnia na dzień.



wystarczyłoby uprzedzić dwa, trzy dni wcześniej i dać czas na przygotowanie dla niej miejsca. I nie byłoby w ogóle tematu. NAJMNIEJSZEGO. To właśnie sposób oddania Mrauki budzi moje zastrzeżenia (to eufemizm).
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Czw wrz 13, 2007 23:03

Dziewczyny jeśli mogę zasugerować wymieńcie się takimi uwagami na pw ew. na gg. Tak nie pomagacie Mrautyldzie, a tylko atmosfera staje się nieprzyjemna.

Ja jestem całkowicie odległa od tego co się stało, ale porwana atmosferom chciałam wyrazić swoje zdanie. Osoby niezaangażowanej, a wypowiadającej się na podstawie własnych (dość świeżych) przeżyć. Nie jest tu ważne kto, co komu pomógł, pisanie, że zwierzęta forumowe są zbyt łatwo oddawane jest obraźliwe np. dla mnie, poza tym nie każdego się sprawdzi. Już przechodzę do meritum swojej wypowiedzi - jak adoptowałam Quazimodo to nie liczyłam na żadną pomoc, wiedziałam, że będę musiała radzić sobie sama, że co najwyżej dostanę jakąś podpowiedź po którą chętnie sięgałam. Dlatego niemal wzruszyłam się jak CoolCaty dała mi telefony do siebie jakby coś się działo. Co do podpowiedzi właśnie do CoolCaty zwracałam się o pomoc, ale na pw. To proste to co się w wątkach pisze jest najczęściej ignorowane tzn. pytania o to co robić. Zwyczajnie one umykają, a koncentruje się na tym, że kocio robi to siamto i owamto. Dobrze czy źle, nie wiadomo.
Ale oddanie kota bez zapowiedzi, choćby telefonu do osoby, której się jego oddaje jest zwyczajnie bardzo niedojrzałym zachowaniem i tego nic nie usprawiedliwia. Bo brak pomocy to jedno, ale gdyby osoba hmm która wyadoptowała kota naprawdę chciała pomocy to na pewno by ją dostała. Wystarczy założyć wątek o odpowiednim temacie.

Malati

 
Posty: 4660
Od: Nie sie 19, 2007 12:20
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw wrz 13, 2007 23:04

mokkunia pisze:
Femka pisze: nawet ktoś był u Doruniad, żeby obejrzeć kotki i poznać sytuację. Może zapytamy te osoby?

Byłam odwiedzić koty które wyadoptowałam Doruniad - Laylę i Gryfika.
Bo interesuję się kotami, które oddaję do adopcji.



Cytowany przez Ciebie post był nieco dłuższy. Rozumiem, że reszta mniej wygodna i pomysłu na celną ripostę zabrakło.
***** ***
Obrazek

Femka

Avatar użytkownika
 
Posty: 90941
Od: Sob mar 24, 2007 19:56
Lokalizacja: wiocha zabita dechami, ale jak malowniczo :)

Post » Czw wrz 13, 2007 23:17

Femka pisze:
mokkunia pisze:
Femka pisze: nawet ktoś był u Doruniad, żeby obejrzeć kotki i poznać sytuację. Może zapytamy te osoby?

Byłam odwiedzić koty które wyadoptowałam Doruniad - Laylę i Gryfika.
Bo interesuję się kotami, które oddaję do adopcji.



Cytowany przez Ciebie post był nieco dłuższy. Rozumiem, że reszta mniej wygodna i pomysłu na celną ripostę zabrakło.

Myślałam, że w tym wątku chodzi o Mraukę a nie o riposty.

mokkunia

 
Posty: 22181
Od: Wto gru 20, 2005 18:14

Post » Pt wrz 14, 2007 6:35

zosia&ziemowit pisze:Mrautylda wróciła bez uprzedzenia jednak nie jest to już ten sam kot. Grubiutka zadbana. Dzisiejsze wyniki krwi są lepsze od ostatnich. Mocznik i kreatynina spadają.


Już powinnam wychodzić do pracy- Montes mnie w końcu zabije....- ale faktycznie- widać po Mrauce miłość i troskę.


A ja tak tylko chciałam coś o trudnych kotach. Ja mam co najmniej dwa trudne- Denis zwana Jadowitym kotem- nie lubi nikogo, ze strachu atakuje, w trakcie ataku obrywa każdy kto jest na drodze (ja też chociaż od 9 lat śpi mi na głowie i to moja pierworodna córka). Do tego Yenna- Ona też nie lubi nikogo, boi się panicznie psów, ludzi. Teściowa, która Ją przekupuje świeżym wiejskim kurczakiem (specjalnie dla Yenny przynoszonym) i tak zawsze dostanie łapą z pazurami. Gdyby ktoś to tylko czytał mógłby dojść do tego samego wniosku- Yennę i Denisę trzeba szybko odizolować i oddać. A akurat u mnie nie było mowy nigdy o oddaniu którejś ze Złośnic. Moja Teściowa jest ilustracją- Ona Yennę kocha strasznie, chciała mi Ją zabrać i awantura o to była. Nie wiem co Ją tak urzekło w moim słodkim potfforku.... Nigdy jeszcze nie udało Jej się Yenny pogłaskać bez "strzału znikąd".

Piszę to wszystko, żeby pokazać, że ta sama sytuacja może powodować różne reakcje ludzi. Dlatego trzeba jasno pisać czego oczekujemy. I jeżeli sytuacja jest nieciekawa to nie czekać aż do momentu, kiedy sytuacja jest na tyle fatalna, jak w przypadku Mrauki.


A Mraukę nosił na rękach i mój TŻ i Ziemowit i Ona naprawdę nie reagowała agresywnie..... Ja wczoraj tylko ukucnęłam przy Niej i już miałam głowę wciśniętą w drzwiczki "Głaszcz mnie"......
Do zobaczenia Yennefer- czekaj na mnie w bytowniku przy ognisku.
10.02.2013 mój świat się zawalił.

Kto Ci tam Krokerku brzuch miętosi? Komu ćwierkasz? Do kogo się przytulasz w nocy? W czyich ramionach czujesz się bezpieczny?
09.11.2015r. odszedł Kroker

Slonko_Łódź

 
Posty: 5664
Od: Pt cze 10, 2005 7:36
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt wrz 14, 2007 8:32

Ja tylko dodam tyle... gdyby to do schroniska adoptujacy oddali slodkiego kotika to dziewczyny by skwitowaly od razu...ile razy czytam o nieodpowiedzialnych ludziach adoptujacych koty a po 2-3 tygodniach wracaja z powrotem do adopcji do schroniska. Bo syczy, bo drapie a to sie boi a to niedogaduje z rezydentem..a przeciez w schronisku miod, miziak i cudo. I zgadzam sie- nie mozna oddawac zwierzaka bo nagle powstal problem, ale niech Ci ktorzy teraz opluwaja Femke zastanowia sie czy juz nie mieli sytuacji kiedy wsciekali sie na sytuacje gdy ktos oddawal zwierza. I mieli juz zdanie na temat tej osoby.

Ja Femke rozumiem.

Bo czym sie rozni oddanie do schroniska a lecznicy? - prawie niczym- zwierz traci swoj dom do ktorego sie przyzwyczajal.

Adoptujac kota skadkolwiek nie wiemy jaki bedzie - uwazam ze godzimy sie na kazda z wersji i musimy miec nie tylko plan dzialania A ale i B. Jako odpowiedzialni ludzie musimy sie liczyc z kazda sytuacja. Moze byc roznie! Z kota przymilastego moze nagle wyjsc dzika bestia! Pisze to z punktu widzenia osoby ktora jeszcze za dziecka miala agresywna kotke- przez 16 lat! Wiem wiec co to znaczy. Ale przenigdy nie przyszlo nam do glowy kota oddac bo biorac ja spod smietnika jako 2 tygodniowe kocie wzielismy nowego lokatora rodziny i domownika. I co z tego ze nie byla miziasta...przynajmniej mielismy kota i psa w jednym ;)
Zreszta nie ja jedna- na forum ciagle widze przypadki - ktos adoptuje kota ale potem nie moze go miec z roznych przyczyn niezaleznych od niego- ale ten zwierz nie trafia do zimnej lecznicy tylko szuka mu sie DOMU- i prosze nie piszcie o ogloszeniach bo czesto to nie starcza.

Tak wiec wszystkim adoptujacym zwierzaki zycze przede wszystkich rozwaznosci i odpowiedzialnosci za podejmowane przez nich decyzje.

Etka

 
Posty: 10169
Od: Nie wrz 24, 2006 11:25
Lokalizacja: Poznań

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 45 gości