Dziewczyny, jesteście niesprawiedliwe. O tym, że Doruniad ma problemy z Mrauką wiemy nie od dziś. Jestem teraz w pracy, nie mam czasu liczyć ile razy Doruniad pisała na forum prosząc o pomoc, ile razy pisała, że nie daje sobie rady. Dla mnie było to niezrozumiałe, że nikt z osób zaangażowanych w tę adopcję nie udzielił Doruniad pomocy. Że została zostawiona sama z problemem. Ja u niej byłam, widziałam jakto wszystko wygląda. My - znaczy przede wszystkim Gośka_bs, ja, Magicmada pomagaliśmy Doruniad szukać nowego domku dla Mrauki, umieściłyśmy z setkę ogłoszeń w necie.
Iwciu, nie pisz, że bez uprzedzenia, bo Doruniad od dawna pisze, alarmuje i prosi o pomoc. Jaką pomoc Doruniad od Was (osób odpowiedzialnych za tę adopcję) otrzymała? Kto z Was był u Doruniad i widział sytuację na żywo?
Oskarżać jest najłatwiej.
Doruniad i jej TŻ to wspaniali ludzie. I zdania nie zmienię. Gdyby takie problemy były z Laylą lub Gryfikiem kotami za których adopcję odpowiedzialna przede wszystkim udzieliłabym wsparcia, rady, pomocy. Pomogła w pokonaniu problemów, szukaniu nowe domu, a jeśli to by się nie udało zabrałabym koty do siebie. Nie pozwoliłabym, żeby doszło do tej sytuacji do której doszło.
Zacytuję może post Femki z 16 czerwca tego roku.
Femka pisze:Zapomniałam o kilku formalnościach: Mrautylda ma 2-3 lata,jest zupełnie zdrowa, wysterylizowana, miziasta i zakochana w ludziach

Mrauka nie była wysterlizowana i nie jest zakochana w ludziach. Niestety...