Chociaż to koci temat, opowiem o jeszcze jednej jedzeniowej przygodzie związanej z psem. W roli głównej występuje sunia moich Rodziców - Viva, która odeszła wiele lat temu. Sznaucer olbrzym i panienka bardzo mądra była
Miejsce akcji - działka, czas - przed wschodem słońca w dniu imienin Mamy.
Mama zerwała się przed świtem, żeby dokończyć tort. Na pierwszy rzut poszedł krem. To było wiele lat temu i jeszcze elektryfikacja na działkę nie dotarła i Mama krem kręciła ręcznie. Umęczyła się bardzo, ale krem zrobiła tuż przed wschodem słońca. Mama miskę z gotowym kremem odstawiła i pobiegła oglądać sobie wschód słońca.
Bardzo zadowolona z atrakcji wizualnych wróciła do domu i zastała miskę z kremem pustą

Wpadła w lekką histerię, co za debil krem wyjadł - wszyscy przecież śpią, a tu zaraz goście a materiału na nowy krem do tortu brak

Jedyny nie śpiacy domownik - Viva bardzo zadowolona leżala przed kominkiem, ale to przecież pies, który nie swojego jedzenia nie rusza - Mama stwierdziła, że to nie Viva. Szukając winnego obudziła Tatę, ten chociaz mocno zaspany od razu wskazał winnych. Pierwsza Mama, druga Viva
No bo kto stawia miske z pysznym kremem na podłodze, a wcześniej uczył sukę, że to co w misce stojacej na podłodze to jej jedzenie
Pomimo braku kremu impreza imieninowa sie udała
