Nie znam wlascicielki tego kota - ale znam okolo 20 schizofrenikow i to cierpiacych na najrozniejsze odmiany tej choroby. Pracuje w szpitalu psychiatrycznym, na oddziale dlugiego pobytu - czesto wieloletniego - wiec moge powiedziec ze tych kilkudziesieciu pacjentow znam dobrze - ponadto co jakis czas sie jednak zmieniaja i przychodza nowi. Jakis tam przeglad mam.
Tym bardziej ze warunki w naszym osrodku sa takie bardziej "domowe" niz szpitalne. To wies, stale Ci sami ludzie, bardziej to przypomina jakies sanatorium.
I moge powiedziec jedno - pewnie na poczatku nie jest to tak zauwazalne, moze nawet nie istnieje - ale z czasem coraz bardziej sie uwidacznia. Schizofrenia powoduje bardzo drastyczny zanik uczuc wyzszych. Swiat schizofrenika zaczyna krecic sie coraz bardziej tylko wokol niego i zaspakajania JEGO potrzeb. Nasi pacjenci bardzo czekaja na przyjazd kogos z rodziny - ale tylko dlatego ze to sie wiaze z prezentami, papierosami, czyms do jedzenia co goscie przywioza.
Zwierzeta?
Podrzucono nam psiaka przez brame, malutkiego szczeniaczka. Zrobilismy zebranie - co poczac z pieskiem. Polowa pacjentow od razu kategorycznie powiedziala - USPIC!!! Po co nam ten klopot, karmic trzeba, a co bedzie jak zachoruje? Blota nanosi. Mowili to ci sami ludzie ktorzy wydaja dziennie kilkadziesiat zlotych na papierosy i cos dobrego do jedzenia (w wiekszosci maja renty, wydatkow zadnych).
Druga polowa mowila - niech zostanie, taki fajny, jak sie przytuli to tak milo.
Przy pierwszym problemie - psiak sie zatrul trutka na myszy - praktycznie wszyscy juz chcieli zeby go uspic - bo kto bedzie placil za leczenie?
Zaplacil personel - cale 30 zl.
U nas w osrodku przebywa tez kilka osob chorych psychicznie - ale z powodu organicznych zmian w mozgu.
Podejscie do zwierzaka jest zgola inne. Nawet jesli za Perla nie przepadaja - to zwyczajnie nie szukaja z nia kontaktu. Schizofrenicy - owszem, ciesza sie jak dzieci gdy Perla sie do nich tuli - ale gdy maja jej dac cos z siebie - to sami by ja predzej w lesie przywiazali. Traktuja ja jak zabawke - fajna dopuki sie nie zepsuje i nie trzeba nic wokol niej robic.
Ja sobie wmawiam ze to choroba, ze oni nie sa temu winni. Ale czasem bywa ciezko
Niestety - ta choroba strasznie okalecza emocjonalnie, ponadto pojawiaja sie urojenia, ataki agresji, sytuacje gdy taka osoba odcina sie od swiata na wiele tygodni - zapominajac o nim. O swoich podstawowych czynnosciach typu odzywanie pamieta - o kocie juz niekoniecznie. Jej stan moze tez ulec naglemu pogorszeniu, dziewczyna wyladuje w szpitalu i moze zapomniec zawiadomic Cie o kocie...
Nie zazdroszcze Ci tej sytuacji... Ale jesli chodzi o moje osobiste odczucia - to ja bym z nia, w jej dobrej formie - pogadala szczerze i postarala sie dla kici znalezc jak najszybciej dobry dom. Niekoniecznie u Was.
Bo jesli chodzi o odpowiedzialnosc osob ze schizofrenia o istoty od nich zalezne - to moim zdaniem - jest z tym ciezko.
Nawet jesli do tych istot sa bardzo przywiazane.
Mamy pacjentke ktora uwielbia nasze kwiaty ogrodowe. Podlewa je codziennie o 6 rano - zeby ich slonce nie przypieklo, pozniej powtarza wieczorem. Zachwyca sie nimi, moze o nich godzinami mowic.
Pewnego poniedzialku przyszlam i zobaczylam kwiaty na schodach wyschniete na wior - bo przez weekend slonce prazylo. Okazalo sie ze ta pani jest "chora" na grype syberyjska i lezy zlozona "goraczka" przez caly weekend. Fizycznie nic jej nie bylo - po prostu weszla w faze depresyjna.