Kot u osoby ze schizofrenią...co robić?!

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Czw lip 10, 2003 17:06

Kasiu, no właśnie.
Wspominałam o biedulkach przyśmietnikowych, które staramy się do siebie przekonać... A ten kotek ma dom, jedzenie.

No tylko, że bezpieczny nie jest

Boję się, że cokolwiek nie zrobię, będzie źle

katonka

 
Posty: 4378
Od: Wto lis 19, 2002 21:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lip 10, 2003 17:11

Tak, czytam ten wątek i czytam (przerywając sobie tym weselszym). I tak myślę... Znam podobną sytuację - osoba o której myslę, też pewnie po sugestii lekarza, wzięła (kupiła) kota, rasowego zresztą. Zajęła się hodowlą. Póki było dobrze, to było dobrze. Jak było źle, to znajomi od niej zabierali te koty, umieszczali w dobrych domach. Ona wracała do jakiej takiej równowagi i odbierała te koty. I znowu było przez jakis czas dobrze. Z tym, że oczywiście to się powtarzało. W koncu odebrano jej te koty, po wyjściu jej ze szpitla nie powiedziano, gdzie są. TO kupiła nowe. pożyczke wzięła od tej lichwiarskiej firmy Provident, czy jakoś to się nazywa. I znowu. I tak w koło macieju. Więc ja nie wiem, co jest lepsze... Ktos tu już napisał, że nie ma dobrego rozwiązania, trzeba chyba wybrać mniejsze zło.
A

agal

 
Posty: 4967
Od: Pon lut 03, 2003 17:48
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lip 10, 2003 18:13

Agal - takiej sytuacji boję się najbardziej. I niestety ona jest też chyba najbardziej prawdopodobna.
Rozmawiałam z bratem Ani. Jest też bezsilny i załamany. Nie ma kontroli nad siostrą, nad tym, co ona robi. Byli w ciągu pół roku u 12 lekarzy. I nic.

Ania teraz milczy, więc chyba została na oddziale.
Brat na szczęście ma klucze do jej domu, a więc wieczorem ruszamy po malucha.
A co potem??
Nie wiem :(

Przynajmniej mu to uszko wyleczymy...
Trzymajcie kciuki, żeby to wszystko jakoś dobrzesię potoczyło.

katonka

 
Posty: 4378
Od: Wto lis 19, 2002 21:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lip 10, 2003 19:06

Nie znam wlascicielki tego kota - ale znam okolo 20 schizofrenikow i to cierpiacych na najrozniejsze odmiany tej choroby. Pracuje w szpitalu psychiatrycznym, na oddziale dlugiego pobytu - czesto wieloletniego - wiec moge powiedziec ze tych kilkudziesieciu pacjentow znam dobrze - ponadto co jakis czas sie jednak zmieniaja i przychodza nowi. Jakis tam przeglad mam.
Tym bardziej ze warunki w naszym osrodku sa takie bardziej "domowe" niz szpitalne. To wies, stale Ci sami ludzie, bardziej to przypomina jakies sanatorium.

I moge powiedziec jedno - pewnie na poczatku nie jest to tak zauwazalne, moze nawet nie istnieje - ale z czasem coraz bardziej sie uwidacznia. Schizofrenia powoduje bardzo drastyczny zanik uczuc wyzszych. Swiat schizofrenika zaczyna krecic sie coraz bardziej tylko wokol niego i zaspakajania JEGO potrzeb. Nasi pacjenci bardzo czekaja na przyjazd kogos z rodziny - ale tylko dlatego ze to sie wiaze z prezentami, papierosami, czyms do jedzenia co goscie przywioza.

Zwierzeta?
Podrzucono nam psiaka przez brame, malutkiego szczeniaczka. Zrobilismy zebranie - co poczac z pieskiem. Polowa pacjentow od razu kategorycznie powiedziala - USPIC!!! Po co nam ten klopot, karmic trzeba, a co bedzie jak zachoruje? Blota nanosi. Mowili to ci sami ludzie ktorzy wydaja dziennie kilkadziesiat zlotych na papierosy i cos dobrego do jedzenia (w wiekszosci maja renty, wydatkow zadnych).
Druga polowa mowila - niech zostanie, taki fajny, jak sie przytuli to tak milo.
Przy pierwszym problemie - psiak sie zatrul trutka na myszy - praktycznie wszyscy juz chcieli zeby go uspic - bo kto bedzie placil za leczenie?
Zaplacil personel - cale 30 zl.

U nas w osrodku przebywa tez kilka osob chorych psychicznie - ale z powodu organicznych zmian w mozgu.
Podejscie do zwierzaka jest zgola inne. Nawet jesli za Perla nie przepadaja - to zwyczajnie nie szukaja z nia kontaktu. Schizofrenicy - owszem, ciesza sie jak dzieci gdy Perla sie do nich tuli - ale gdy maja jej dac cos z siebie - to sami by ja predzej w lesie przywiazali. Traktuja ja jak zabawke - fajna dopuki sie nie zepsuje i nie trzeba nic wokol niej robic.

Ja sobie wmawiam ze to choroba, ze oni nie sa temu winni. Ale czasem bywa ciezko :(

Niestety - ta choroba strasznie okalecza emocjonalnie, ponadto pojawiaja sie urojenia, ataki agresji, sytuacje gdy taka osoba odcina sie od swiata na wiele tygodni - zapominajac o nim. O swoich podstawowych czynnosciach typu odzywanie pamieta - o kocie juz niekoniecznie. Jej stan moze tez ulec naglemu pogorszeniu, dziewczyna wyladuje w szpitalu i moze zapomniec zawiadomic Cie o kocie...

Nie zazdroszcze Ci tej sytuacji... Ale jesli chodzi o moje osobiste odczucia - to ja bym z nia, w jej dobrej formie - pogadala szczerze i postarala sie dla kici znalezc jak najszybciej dobry dom. Niekoniecznie u Was.
Bo jesli chodzi o odpowiedzialnosc osob ze schizofrenia o istoty od nich zalezne - to moim zdaniem - jest z tym ciezko.
Nawet jesli do tych istot sa bardzo przywiazane.
Mamy pacjentke ktora uwielbia nasze kwiaty ogrodowe. Podlewa je codziennie o 6 rano - zeby ich slonce nie przypieklo, pozniej powtarza wieczorem. Zachwyca sie nimi, moze o nich godzinami mowic.
Pewnego poniedzialku przyszlam i zobaczylam kwiaty na schodach wyschniete na wior - bo przez weekend slonce prazylo. Okazalo sie ze ta pani jest "chora" na grype syberyjska i lezy zlozona "goraczka" przez caly weekend. Fizycznie nic jej nie bylo - po prostu weszla w faze depresyjna.

Blue

 
Posty: 23905
Od: Pt lut 08, 2002 19:26

Post » Czw lip 10, 2003 19:31

Blue,
Bardzo dziękuję za tego posta.
Zanik uczuć wyższych jest w tym przypadku jak najbardziej zauważalny (Ania przychodzi do nas, jak jej brakuje na papierosy, jedzenie, alkohol lub żarcie dla kotka - w tej kolejności). Też powtarzam sobie, że to choroba, że Ania dawniej była bardzo empatyczna, że to nie jej wina, ale czasem jest ciężko.
Na razie nie ma chyba wyjścia, kota bierzemy i zobaczymy co dalej.
Blue - a jak Twoi pacjenci reagują, jak im odebrać coś ważnego, zabronić czegoś? Godzą się jakoś ze stratą? Zapominają? Czy wręcz przeciwnie?

Nie chcę jej zrobić krzywdy, ale z drugiej strony...

katonka

 
Posty: 4378
Od: Wto lis 19, 2002 21:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lip 10, 2003 19:46

katon-starszy pisze:Zanik uczuć wyższych jest w tym przypadku jak najbardziej zauważalny (Ania przychodzi do nas, jak jej brakuje na papierosy, jedzenie, alkohol lub żarcie dla kotka - w tej kolejności). Też powtarzam sobie, że to choroba, że Ania dawniej była bardzo empatyczna, że to nie jej wina, ale czasem jest ciężko.
Na razie nie ma chyba wyjścia, kota bierzemy i zobaczymy co dalej.
(...)
Nie chcę jej zrobić krzywdy, ale z drugiej strony...


13 lat mieszkalam ze schizofrenikiem. Zdazylam poznac wielu lekarzy i metod leczenia. Niestety nie moge polecic nikogo w wa-wie. Jedyna dobra doktor psychiatra jaka znalam, zmarla pare lat temu, byla juz na emeryturze.
Zanik uczuc wyzszych niestety przy schizofreni od pewnego etapu wystepuje zawsze (albo w najlepszym wypadku powszechnie). Z opisu (dla mnie przynajmnie) wynika, ze Ania w zadnym wypadku nie nadaje sie na opiekunke dla zadnego zwierzecia. Jezeli nawet nie urojenia, to swoista egotyczna logika chorego jest caly czas potecjalnie grozna, dla chorego i otoczenia. To tak jak siedziec na wulkanie. Kotki nie sa do tego przystosowane :( .
Nie chodzi o to, ze skreslam Anie. Jestem tylko za zabraniem na stale kotka. Schizofrenik nie jest w stanie na dluzsza mete opiekowac sie kimkolwiek, nawe soba. Szczegolnie jezeli miesz leki z alkoholem, niestety.
Monika & Ruda i Kropek. Za TM Bursztyn, Kocinka, Cykoria, Wodzik, Dyś i Zuzia..
Nasz wątek http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46 ... #p10850216

Monika

 
Posty: 17879
Od: Pt lut 22, 2002 12:49
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lip 10, 2003 19:55

To jednak raczej zatrzymać zwierzaka?
No tylko jak ją przekonać, żeby nie brała następnego? Nie przekonam, ona nikogo nie słucha...
Czekam na TŻa. Potem ruszamy.

To już nie wspomnę, że mamy tu w domu wariata (kota!). Boję się, co będzie, jak przywieziemy mu "prezent"...

katonka

 
Posty: 4378
Od: Wto lis 19, 2002 21:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lip 10, 2003 20:04

katon-starszy pisze:To jednak raczej zatrzymać zwierzaka?

Wedlug mnie tak.
katon-starszy pisze:No tylko jak ją przekonać, żeby nie brała następnego? Nie przekonam, ona nikogo nie słucha...
Czekam na TŻa. Potem ruszamy.

Przekonac bedzie trudno. Mozna wyolbrzymiac trudy i koszty leczenia kotka. Tlumaczyc jak bardzo sie przywiazal. Nie ma niestety pewnosci, ze jakakolwiek rozmowa poskutkuje. Bedzie co ma byc. Trzymam kciuki. Za rezydenta tez :D

Pozdrawiam cieplo
Monika & Ruda i Kropek. Za TM Bursztyn, Kocinka, Cykoria, Wodzik, Dyś i Zuzia..
Nasz wątek http://forum.miau.pl/viewtopic.php?f=46 ... #p10850216

Monika

 
Posty: 17879
Od: Pt lut 22, 2002 12:49
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lip 10, 2003 20:14

Rezydent chodzi i wyje - chyba coś przeczuwa.
Dobry pomysł z wyolbrzymianiem kosztów..., dzięki Moniko

Bardzo dziękuję też wszystkim, którzy odpowiedzieli (nie wiedziałam, że na kocim forum jest aż tylu fachowców w temacie schizofrenii - lub przynajmniej osób, które zetknąły się z tą chorobą).

Napiszę co dalej, jak przywieziemy kota.
Herhor wciąż chodzi i wyje, TŻ nie wraca...

katonka

 
Posty: 4378
Od: Wto lis 19, 2002 21:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lip 10, 2003 20:38

Smutna sprawa... Trzymam za Was kciuki!

moni_citroni

 
Posty: 6548
Od: Czw sty 23, 2003 19:17
Lokalizacja: Europa ;)

Post » Czw lip 10, 2003 20:43

W charakterze PS dodam, że podpisuję się pod tym, co napisali Blue, Monika i Katon. Niestety, ale psychotropy zapijane alkoholem to nader częsta praktyka wśród schizofreników, którzy nie pozostają pod stałą opieką.

Z drugiej wszakże strony - tutaj nie ma żadnej rzeczywistej terapii. Nie istnieje. Można tylko "leczyć" zachowawczo. W Stanach próbowano w latach sześćdziesiątych ulżyć losowi s. poprzez podawanie narkotyków halucynogennych w rodzaju LSD - sprawdziło się o tyle, o ile, i tylko u niektórych pycjentów ( -> Philip K. Dick). Chociaż zapewne spowolniło rozwój choroby.

Na empatię s. nie ma co liczyć. Zanika z latami. Dla obrony swojej wizji otoczenia gotowi są popełnić najrozmaitsze czyny. Skoro decyzja już zapadła, wspomnę że znam przypadek zamordowania dwóch domowych kociaków przez osobę cierpiącą na schizofrenię paranoidalną - ponieważ "rozpraszały" opiekunkę, która przez to mniej zajmowała się chorym.

Nelly - wprawdzie nie miałem tylu bezpośrednich kontaktów ze schizofrenikami, co Blue i Monika, nie mam jednak złudzeń, co skutków tej choroby. Nie skreślam takich ludzi, ale pewnych rzeczy po nich nie będę oczekiwać - w tym i rzeczywistych przejawów istnienia sfery emotywnej.

Estraven

 
Posty: 31460
Od: Pon lut 04, 2002 15:30
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw lip 10, 2003 20:57

Estraven - dziękuję.
Naprawdę starano się leczyć LSD?
Z tego, co piszesz wnoszę, że jesli choroba Ani weszła już w fazę stałą (a wszystko na to wskazuje) to raczej się już nie cofnie... :(
Dawniej to było tak, że Ania była zupełnie normalna, rozmawiała o swojej chorobie, biegła do lekarza, jak się obawiała ataku... Ale teraz tak długo nic się nie zmienia... Tzn Ania nie wpada w tak straszne stany, jak podczas tych silnych ataków (kiedy musiała się ukrywać przed wrogami, konspirować z mafią, itp), ale nie wróciła już do normalności. Ani na chwilę. Są fazy gorsze, ale nie ma już tych lepszych.

TŻ wrócił.
Herhor wyje, biega jak szalony i obija się o ściany...
Czas na nadejście maleństwa!
Brat Ani przywiezie go za jakieś pół godziny. JĄ.
O RANY!
JAK SIĘ DOKACA??
Zostawić malucha oddzielonego na razie? Dać mu spokój? Głaskać rezydenta? Dobrze pamiętam??
Zaczynam panikować.

katonka

 
Posty: 4378
Od: Wto lis 19, 2002 21:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lip 10, 2003 21:02

Na razie proponuję oddzielić - szczególnie że rezydent jest wyraźnie pobudzony. A potem się zobaczy.

Estraven

 
Posty: 31460
Od: Pon lut 04, 2002 15:30
Lokalizacja: Poznań

Post » Czw lip 10, 2003 21:18

JEST!!!
Biedna szara myszka..

W uchu świerzb (świerzbowiec?? myli mi się). CZY TO JEST ZARAŹLIWE??
Rezydent nie ma z nią na razie kontaktu, tak na wszelki wypadek się pytam.
Klatka śmierdzi papierosami, kot też.
Ale ciekawska panna
ogląda wszystko.

katonka

 
Posty: 4378
Od: Wto lis 19, 2002 21:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Czw lip 10, 2003 21:30

Moim zdaniem dobrze zrobiliście katony, zabierając do siebie kota. Nie chcę już pisać o schizofrenii chociaż też wiem o niej dużo, też miałam kontakt z takimi osobami przez pracę w psychiatryku. Podpisuję się pod Estravenem, Blue i Moniką. Nie zgodze się tylko z Moniką w kwestii, że w Wawie nie ma dobrych lekarzy psychiatrów, ale to temat na inną dyskusję.
Trzymam mocno kciuki za udane dokocenie i za Anię.
Obrazek

Koty łączą ludzi, którzy w innym przypadku nigdy by się nie spotkali.

Katy

 
Posty: 16034
Od: Pon sie 05, 2002 18:57
Lokalizacja: Kocia Mafia Tarchomińska

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Blue, CatnipAnia, Google [Bot], Kasiasemba i 47 gości