

A dieta to nie koniec świata


Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy
kaczkadziwaczka1 pisze: Marchewka ma już diagnozę. Po długich mozołach leczenia wiemy już co się dzieje dokładnie. Poziom leukocytów był wysoki, ponieważ miała jakiś stan zapalny - po antybiotykach wyniki się unormowały. Równolegle ma wadę wrodzoną, nieuleczalną praktycznie jest to tak zwane zespolenie wrotno-czcze. Wiąże się ono z wydzielaniem się nadmiernej ilości amoniaku, która drażni jelita. Podobnież choroba ta jest bardzo rzadka u kotów. Marcheweczka jeszcze przez tydzień dostanie leki doustne oraz przechodzimy na dietę nieskobiałkową. Nic więcej nie możemy zrobić. Raz będzie lepiej raz gorzej a do końca życia dietka. Ale nie prawda możemy dużo zrobić możemy pogłaskać i dać domek- to najważniejsze. Marcheweczka będzie się u nas czuła kochana i przenigdy jej nie oddamy:) Choroba jej też dała mi dużo do myślenia czemu została oddana- moim zdaniem jej właściciel umarł, ponieważ jeśli zawsze tak było nie mógł się problemami z kotem znudzić. Myślę, że natomiast nikt z bliskiej rodziny nie chciał przejąć takiego "kłopotu". We weekend porobię foteczki naszych dwóch kici
Marchew robi się coraz wspanialsza- nie z wyglądu, ale odbiera już naszą miłość pozytywnie i dużo z siebie też daje
Georg-inia pisze:kaczkadziwaczka1 pisze: Marchewka ma już diagnozę. Po długich mozołach leczenia wiemy już co się dzieje dokładnie. Poziom leukocytów był wysoki, ponieważ miała jakiś stan zapalny - po antybiotykach wyniki się unormowały. Równolegle ma wadę wrodzoną, nieuleczalną praktycznie jest to tak zwane zespolenie wrotno-czcze. Wiąże się ono z wydzielaniem się nadmiernej ilości amoniaku, która drażni jelita. Podobnież choroba ta jest bardzo rzadka u kotów. Marcheweczka jeszcze przez tydzień dostanie leki doustne oraz przechodzimy na dietę nieskobiałkową. Nic więcej nie możemy zrobić. Raz będzie lepiej raz gorzej a do końca życia dietka. Ale nie prawda możemy dużo zrobić możemy pogłaskać i dać domek- to najważniejsze. Marcheweczka będzie się u nas czuła kochana i przenigdy jej nie oddamy:) Choroba jej też dała mi dużo do myślenia czemu została oddana- moim zdaniem jej właściciel umarł, ponieważ jeśli zawsze tak było nie mógł się problemami z kotem znudzić. Myślę, że natomiast nikt z bliskiej rodziny nie chciał przejąć takiego "kłopotu". We weekend porobię foteczki naszych dwóch kici
Marchew robi się coraz wspanialsza- nie z wyglądu, ale odbiera już naszą miłość pozytywnie i dużo z siebie też daje
przyznam siętroszkę się bałam, że zrezygnujecie z walki... że się poddacie... że oddacie Marchewkę... przepraszam za swoje myśli
![]()
![]()
Wasz przykład pokazuje, że warto. Warto wyciągać te biedy ze schronisk, warto dać im szansę na życie...
sama wiem, co to znaczy wziąć kociambra, o którym nic nie wiemy, a potem wychodzą takie "kwiatki", że mózg się lasuje...
jestem z Wami cały czas![]()
![]()
Użytkownicy przeglądający ten dział: amyris i 29 gości