Obudziłam się nad ranem - za oknami deszcz i wichura. Na ganku - jeziorko.
No i oczywiście musiałam w to jeziorko wdepnąć.
Chyba pora otworzyć jesienną szafę. I jutro uraczyć Was małą niespodzianką...a dzisiaj ? Może bnaparstek nalewki z aronii ? I dobranocka ?
Maaaaaaaaamo.....
Z okna domu widać było miasteczko, porośnięte lasem wzgórze i opasujący je strumień
A dookoła domu rosły stare, sękate jabłonie i wysmukłe brzozy o których pnie wspaniale ostrzyło się pazurki....
I wszystko zawsze było bardzo kolorowe – niebo i strumień były niebieskie, wzgórze i las zielone, a jabłka na jabłoniach – czerwone.
Ale od kilku dni padał deszcze i wszystko było szaro-bure i mały kotek siedząc w koszyku strasznie się nudził.
Najpierw próbował bawić się swoim własnym ogonkiem, ale kiedy zbyt mocno ugryzł się w jego koniuszek zaczął tarmosić swoją Mamę, która smacznie spała zwinięta w kłębek.
Jednak Mama nie miała ochoty na zabawę.
Przesłoniła nos łapką i zwinęła się w jeszcze ciaśniejszy kłębek.
Kotek wylazł więc z koszyka i powędrował do kuchni.
W kuchni starannie wylizał miseczkę i uważnie obszedł wszystkie kąty.
W jednym z nich znalazł kłębek kurzu, ale kurz przyczepił się mu do wąsików i w ogóle nie nadawał się do zabawy.
W korytarzu prowadzącym do łazienki było ciemno, ale kotek i tak postanowił go zbadać.
A w łazience na podłodze ktoś rozlał wodę i kotek pomoczył sobie łapki.
Na chwilę wyjrzał na ganek, ale parę kropli deszczu spadło mu na plecy więc uciekł do środka.
- Maaaaaaaaaamo – zaczął marudzić. – Maamo, bo mi się nuuuuuuuuudzi.....
Bo mały kotek jeszcze do niedawna miał dwu braci i jedna siostrzyczkę, ale oni wszyscy byli już w nowych domach. A kotek został razem z Mamą. Bo był czarny, a czarny kot, jak uważają niektórzy niezbyt mądrzy ludzie, przynosi pecha.
Hm, pomyślał mały kotek. Nawet jeżeli to prawda to taki mały, czarny kotek jak ja nie mógłby przecież przynieść Dużego Pecha...
Ale, oczywiście, nad wielkością pecha nikt się nie zastanawiał i kotek nie dostał nowego domu.
I jako że na dworze padał deszcz, kotek nudził się i grymasił.
Wrócił na chwilkę do koszyka i przytulił się do Mamy – Mama była ciepłe i senna i dalej nie miała ochoty na zabawę.
- Idz powyglądaj przez okno – powiedziała.
- Phi – odpowiedział mały, czarny kotek, ale wyskoczył na stołeczek, ze stołeczka na fotel, a z fotela prosto na okno.
Kotek przykleił do szyby czarny nosek.
Po oknie spływały strumyki wody, ale nie dawały się złapać, bo kotek był po drugiej stronie.
A po kałużach pod oknem pływały duże, tłuste bańki.
Kotek pomyślał, że tak miło było biegać po chodniczku polując na małe robaczki, kiedy kamienne płytki były ciepłe od słońca, a kwiatki na rabatkach pachniały tak mocno, że aż kręciło w nosie.
Kotek zamknął oczy i wyobraził sobie, że biega po ogrodzie i wcale ale to wcale się nie nudzi.
A kiedy je otworzył...to zamrugał ze zdziwienia raz, drugi i trzeci, bo zobaczył, jak brzegiem chodniczka wędruje mały, biały piesek.
Piesek był mokry i smutny, z ogonka kapała mu woda i w ogóle bardziej przypominał mokrą zabawkę, niż żywe stworzenie.
- Hej, hej, tutaj jestem ! – zawołał kotek stukając łapką w szybę, ale deszcz szumiał tak głośno, że kotek nie usłyszał nawet sam siebie.
A piesek już – już znikał za rogiem.
- Mamo – zawołał kotek – mamo, czy psy i koty się nie lubią ? Maaaaaamo ?
- Nie zawsze – sennie zamruczała Mama i odwróciła się na drugi bok.
- Aha – powiedział kotek i już go nie było.
Wypadł na ganek przez malutkie drzwiczki i rozchlapując wodę pobiegł chodniczkiem.
- Zaczekaj ! Zaczekaj ! – wołał.
Piesek odwrócił się i spojrzał na kotka.
Kotek wyglądał jak przemoczona zabawka. Z wąsików spływały mu krople deszczu. A ogonek przypominał cieniutki sznureczek.
- Chodz tu do mnie – zawołał kotek ale piesek tylko zatrzymał się, odwrócił i nie ruszył z miejsca.
- No i czemu tak stoisz ? – zapytał kotek.
Piesek przestąpił z łapy na łapę.
- Bo ja jestem Złym Psem – powiedział.
- A dlaczego ? – kotek nie dawał za wygraną.
- Bo ja mam czarne podniebienie – wyjaśnił piesek. – Złe Psy tak mają.
- Etam – powiedział kotek. – A czarne koty przynoszą pecha...
I byliby jeszcze tak długo stali moknąc na deszczu, gdyby w koszyku nie obudziła się kotka.
Poprzez szum deszczu usłyszała głosy zza okna i szybciutko pobiegła sprawdzić, co się dzieje.
I zobaczyła czarnego kotka, co przynosi pecha i Złego Psa z czarnym podniebieniem jak stoją i mokną.
- Marsz do domu ! – zawołała i zapędziła przemoczone maluchy do koszyka.
W koszyku było tak ciepło i przytulnie, że oczy same się zamykały.
Więc kotek i piesek najpierw ułożyły się w koszyku, a kiedy wyschły im futerka zaczęły się ze sobą bawić.
A kotka westchnęła z ulgą i pomyślała, że skoro już się nikt nie nudzi, to można uciąć sobie malutka drzemkę...