
Ja niestety wyjezdzam glownie (jak w tym roku

) pod namiot i nie wyobrazam sobie brania kociska

, bo i jak: transport - pol biedy, bo on w samochodzie grzeczny, ale pozniej - srodek lasow k/PN Drawienskiego, pare niepoprawnych politycznie psow nastawionych antykocio i do tego baaardzo duzych, troche ludzi ktorym nie w glowie siedziec cicho

i ktorzy zapewne nie zbudziliby wiekszej sympatii w kocie; poza tym musialby spedzac wiekszosc czasu w namiocie

i spacerowac na smyczy

bo instynktu samozachowawczego jest pozbawiony i obawiam sie, ze spacery na wlasna lape skonczylyby sie nieciekawie

poza tym raczej nie byloby komu sciagac przerazonego kota z drzewa (na ogol schodzi sam - lebkiem do dolu - ale kto go tam wie). Koniec koncow kota nie moge zabrac

ale mam wrazenie, ze zostajac samemu w domu pod opieka swojej 'babci' wychodzi na tesknocie lepiej niz na ponad dwutygodniowym stresie w obcym miejscu
