» Śro wrz 05, 2007 10:25
A było to tak...
Wróciłam do domu, w tradycyjny sposób witam się z Kociastymi i w końcu wypuszczam Paragrafka, który jak z procy wystartował z łazienki (po tych bójkach, dla pewności, pod moją nieobecność był Bidak zamknięty w łazience). No i siedzę sobie pod murem, Futra się miziają, a P-f rozgadał się na całego i łypie to na Peściaka, to na mnie. Podchodzi do mnie, ociera się, ale jak głaskam odchodzi. Żagielki leżą, warczą i burczą w niebogłosy. Niby wszystko fajnie, ale...
Nagle wrzask przeokrutny, Paragrafek rzucił się na Pesto i ciabas Go w karczycho. Peściak zwiał, P-f za Nim. I przez około 10 min. Takie akcje, wrzask, miauczenie, gryzienienie i takie tam. Ja nabyłam niezłą telepawkę, natomiast Żagielki zachowały zimną krew i rzuciły z pomocą dla Peściaka. Byłam przerażona. I nagle włączyłam myślenie, przecieć P-f zupełnie nie ma zjeżonej sierści i ogonek ma w naturalnych rozmiarach, więc zastanawiałam się o co chodzi...
Nagle wrzaski stały się rzadsze i Pesto jakby się wyluzował. Aż tu nagle patrzę, P-f cap Peściaka za karczycho i zaczyna jakby kopulację. Tak się zdenerwowałam, że się popłakałam. No sytuacja powtarzała kilkakrotnie. Ucieszyłam się jak zobaczyłam, że Pesto się nieco wyluzował i pokornie czekał aż P-f zrobi swoje. Później przerzucił się na Grocika. I trwało mniej więcej do środka nocy. A później następna atrakcja. Grot i Fok zaczęli się tak tłuc a przy tym niemiłosiernie drzeć, że stanęłam na baczność i byłam zmuszona opuścić plac boju, bo na nic nie reagowali. Jak już się trochę zdrzemnęłam trzeba było wstawać. Rano zastałam Foczka na... szafie. Nie mam pojęcia jak się tam wdrapał.
Jestem w szoku, chce mi się spać i nie mogę się doczekać jak wrócę do domu i cóż ciekawego tym razem zastanę...