Do domu poszła Mokka
http://schronisko.doskomp.lodz.pl/index ... oty&nr=142,
a razem z nią do tego samego domku dziesięcioletni czarno-biały miły, łagodny kocur nr 61. Państwo, którzy adoptowali kota, to kociarze "od zawsze", niedawno zmarła im na chorobę nowotworową kilkunastoletnia kicia. Przyjechali po jednego kota, ale bez większego oporu dali się namówić na dwa. Od razu zachwycili się Mokką i kocurkiem, to był strzał w dziesiątkę, a raczej strzała w samo serce.

. Jak po załatwieniu formalności w biurze z Mokką podeszłam z panią do auta, gdzie już wcześniej poszedł pan z kiciusiem zobaczyłam kocurka leżącego na kolanach u Pana opatulonego w piękny, puchaty, błękitny koc.

Kociasty miał minę rozanieloną i wyglądał jakby był z nimi od zawsze. Koty będą w bloku, niewychodzące, a za ok. pół roku przeprowadzą się do domu z ogrodem w bardzo spokojnej okolicy.
Do równie doświadczonego, kociego domu "od zawsze" pojechała
http://schronisko.doskomp.lodz.pl/index ... oty&nr=123
i
http://schronisko.doskomp.lodz.pl/index ... oty&nr=145.
W imieniu całej rodziny (w tym i babci "kociary", która z nimi mieszka) przyjechał ze Zgierza tato z uroczą trzynastoletnią córą. Dziewczynka już w domu wypatrzyła na stronie internetowej schroniska Esmeraldę

i dla towarzystwa dla Esme wzięli także Polę. Esmeralda, zawsze taka spokojniutka, przytulała się do dziewczynki, kokietował swoimi cudownymi oczami, wystawiała brzuszek do głaskania, no po prostu miód, nie kot

Pola wystraszona siedziała cichutko, ale w domu na pewno szybko poczuje się bezpiecznie.
Poza tym w całym schronisku słychać było dziś gromkie mlaskanie i ciumkanie - w kocie żołądki poszło trzy kilo drobiowych serc i to wszystko małoooo

z panią wet latałyśmy jak profesjonalne bufetowe, podstawiając michy pod kocie paszczęki. Powstawiałyśmy po dziesięć miseczek na boks i z grubsza każdy trochę zjadł, jedni więcej, drudzy mniej, starałyśmy się, żeby każdy coś tam podjadł. Jutro powtórka.
Przybyły cztery małe ok. dwumiesięczne kocurki, zostały od razu zaszczepione i odrobaczone, siedzą w jednej klatce. Bardzo dobrze (tfu, tfu) ma się szóstka maluchów, które siedzą w szafie z mamą. Mamunia wrąbała podwójną porcję mięska, dwa z maluchów usiłowały jeść razem z mamą. Małą ząbeczki wbijały w mięsko jak prawdziwe tygrysy

Już powoli zaczynają jeść same, niedługo będą mogły iść do domku. Poza tym są dwa malce, któych nie widziałam w sobotę, też ok. 2 miesiące. Pani wet. długo zajmowąła się chorymi maluchami w szpitaliku, jest tam kilka, które nie wygladają najlepiej - nawet chętnie jedzą i są żywe i wesołe, ale mają chore oczy i zapchane noski

Zobaczymy, co przyniesie leczenie. W szpitaliku jest nadal czwórka dorosłych kotów - Szaruś, który nie chciał jeść i był bardzo słabiutki tydzień temu ma się dużo lepiej. Podobnie jak i jego trójka kolegów ze szpitalnego boksu.