Wychowałam kota

... 3 AM , o śnie błogi i spokojny... tylko łeb jakiś czarny mnie w moją steraną dniem głowę wali... udam że nie zauważyłam, pośpię trochę żeby mieć siłę skakać wokół Pana i Władcy w ciągu dnia... jakaś czarna łapa wali mnie po głowie... to nic...znudzi mu się, pójdzie spać.... 7kg cielsko wwala się na mnie , wtula łeb w moją szyję... mruczy... Mój Abraksio.... Moje Kocisko... Sługa nie śpi... Po co komu sen jak ma kota?....
W końcu usnął. 7 AM dzisiaj plan dnia napięty dopiero od 15 można się wyspać, można by było się wyspać gdyby nie jakiś WIELKI CZARNY CHAM który robi awanturę nad uchem, skacze po łóżku, lata do drzwi, wskakuje, zeskakuje... Sługa Leci sprawdzić co się dzieje... KUWETA!!! Przecież Pan i Władca nie korzysta z kuwety 2 razy ... najpierw sługa musi wyczyścić, wyrównać żwirek

... Obowiązek spełniony...Wodę ma, żarcie ma, kuwet git, dospać trochę trochę dospać... Świnia przyszedł po 20 minutach władował się na mnie a potem sukcesywnie spychał a brzeg łóżka, spychał i spychał... ja zaspana podsuwałam się i podsuwałam ... 1,5 metra później zaliczyłam grunt ... Skubany podszedł do brzegu łóżka, wychylił się, zoczył czy żyję, żyłam , klapnął, ziewnął i poszedł w kimę. Chcąc nie chcąc poczłapałam do kuchni po kawę . Ze spania już i tak nici.
Wychowałam kotka, kotunia, koteczka, kotuniuniunia....
A Pan Wet mówi że w Środę ostatnia dawka leku i żeby żarełko zacząć już ograniczać ... Sama radość
