Oto raport z dzisiejszego obiadu "U Kociakow" (zamiast wizyty porannej

):
Matolek - bidulek mial prawe oczko zaropiale, i to do tego stopnia, ze mu sie zakleilo

pewnie ropka sobie ciekla kiedy spal ...W panice zlapalam go pierwszego, zeby powieki rozkleic i zobaczyc ogolnie, co z oczkiem, wiec nie mailam w reku nic zeby od razu przemyc

ale wystarczylo, ze powieki byly rozklejone, zajaczek slodki sam sobie ropke z oczka zmyl

No, na wszelki wypadek przemylam jeszcze potem troche - nawet sie za bardzo nie wyrywal, choc nie podobalo mu sie to.
Makuszka - kruszynka juz kocha ludzi

oczu nie odrywa caly czas, patrzy tak slodko, mruczy bardzo chetnie, z rak sie nie wyrywa, chodz nadal kuli sie przed wyciagnieta reka.
Mam w planach nocleg z kociakami (no, nie w ich klatce, oczywiscie

), i juz wiem, ze na towarzystwo Makuszki bede mogla liczyc
Pacanka - taka typowa panienka, chyba nie do konca wie czego chce ("kobieta zmienna jest"). Phyhy jak najbardziej, zawsze, ona do tego pierwsza. Do mleczka jako ostania sie skradala, bo ja w drzwiczkach przysiadlam. No wiec haps krowke i dostawilam ja do miski, tylem do siebie. Ona pila, ja glaskalam - nie wiem, czy jej sie to podobalo, ale nie przeszkadzalo w piciu mleczka. Kiedy glaski ustaly - obejrzala sie zdziwiona ... tylko nie wiem, czy zdziwienie, ze juz nie glaszcze, czy ze moze juz sobie pojsc
Kornelka - hmmm dzielnie sie z rak wyrywala, tygrysiczka, choc tam cos pomruczala w kaciku, jak ja dopadlam z glaskami ...
Ciagle sie bije z myslami, czy puscic dzisiaj na noc luzem wszystkie 4, niech sobie pobuszuja po pokoju (i po mnie

), czy tez zrobic podzial ... juz glupia jestem, ale poswiecajac im tyle czasu co ja, z tak niklym doswiadczeniem, boje sie ze w koncu zdziczeja zamiast sie oswoich
