rozchorowały się jedne z moich adopcyjnych kotów-Wicherki...
mają już 5 miesiecy, u mnie są od trzech miesiecy...
były szczepione pod koniec czerwca
w sobotę wieczór wszytskie koty były zdrowe. W niedziele rano zastałam Tajfunika mocno kulejącego na tylną łapę. Ale ze smakiem zjadł sniadanie po czym bawił się myszką. Zmierzyłam mu gorączkę -39,6 i po konsultacji w wetem podałam mu tolfedynę. Wszytsko wskazywało na to że podczas zabawy za bardzo poszalał....
niestety w niedziele wieczór zastałam Zefirka w złym stanie....wielkie, nieprzytomne oczy, dreszcze....miał 40,5 stopnia gorączki....też dostał tolfedynę....po czym po poł godiznie, zjadł kolację ze wszytskich misek i zaczął szaleć....
U Tajfunika na poduszce w łpace na którą kuleje znalazłam nieładną rankę, więc podejrzewam że to od tego.
Rano Tajfunek znowu dostal tolefedynę, natomiast Zefirek już nie, bo był zupełenie "normalny"....
Po powrocie z pracy widzę że oba znowu są chore....leżą, są oswowiałe, nieprzytomny wzrok, tajfunik z dreszczami.....zefirek po wyjeciu z koszyka też kuleje...
Reasumując:
nagle zachorowały dwa koty, 5 miesieczne, zaszczpieone
w piatek odrobaczane strongholdem (to już drugie odrobaczenie)
nie mają wymiotów
nie mają biegunki
nic nie leje się z oczu z nosa
nie kichają
mają tylko wysoką gorączkę
są osowiałe
i leżą w legowiskach
oba okulały na łapki ( z tym że Tajfunik ma rankę na poduszce)
dwa tygodnie temu miałam kontakt ze szczeniakiem który najprawdopodobniej umarł potem na parwo (nie było jednak zrobionych testów).
dzisiaj jadę z nimi do weta....przychodzi mi do głowy tylko badanie krwi....
mam w domu dwa kociaki które nie są jeszcze zaszczepione.....
strasznie się martwię
moze ktoś ma jakieś rady, sugestie....