Jesuuuuuu, nie uwierzycie
Ruda malpa, wstretny futrzak!!
JEST JEST JEST

nie wierzylam, ze wroci, ze go jeszcze zobacze.
Poszlismy na poszukiwania, ja i syn. I sie znalazl.! Do domu wracal. Jak nas zobaczyl, to sie w plot zaplatal, tak szybko chcial wyjsc.
Wlepil sie pozniej we mnie

)) Teraz chodzi, je, pije, je, pije i wywraca sie kolami do gory! Brudny w jakims smarze, zadnych zadrapan, nic. Pies juz go myje.
Wszystkie otwory w domu zamuruje! ale zostaje jeszcze czynnik ludzki...
Przepraszam za alarm. ale czulam sie jakby mi sie zawalilo wszystko. Wiem, strasznie gornolotne, ale od poczatku mowilam, ze mam szmergla na jego punkcie i myslec przestaje.
Asiu, psa mielismy wziac na ture po 3 rano, wtedy kiedy zupelnie pusto jest. Ona caly dzien za mna chodzila, widziala, ze smutna jestem.Poza tym to jest jej kot przeciez

Meg, dziekuje za kciuki!!!
Ja juz tego nie pisalam, ale co chwila ryczalam jak bobr. Naprawde nie wierzylam.
Pawel go wypatrzyl!
24 godziny drania nie bylo.Ja nawet nie mam sily sie cieszyc...teraz pewnie znowu noc do tylu - z radosci nie zasne.
Jutro zabiore lobuza na przeglad do wet. Tak na wszelki wypadek.
Ale on zdrowy ( odpukac) jak kon ostatnio. Tylko ten pecherz przeklety- podlewa mi cala chalupe jak go dopada.
Mam nadzieje, ze nic nie zlapal.
A przy okazji zorientowalam sie ile kotow jest na Zolny. Wszystkie wczoraj wylatywaly do mnie jak Chestera szukalam.