ee tam to my mamy szczęście że one są u nas...bo to przecież koty nas wychowują...
a z tej kupki nieszczęścia niezły łobuz i miziak przeokrutny się zrobił

bryka jak mały źrebak no i w każdej domowej czynności mam zawsze widownie...
wyobraźcie sobie taką scenkę rodzajową: pierwsze piętro, pod spodem deptak (często uczęszczany przez ludzi) a ja sadzę kwiatki i obok mnie siedzi Bronek i przygląda się z zaciekawieniem co też ja tu nie wyprawiam a Izydor czynnie uczestniczy w sadzeniu czyli tu łapką pacnie tu pyszczkiem coś wyrwie

a ja wygłaszam te swoje wywody w stylu "Izuś to jest kwiatuszek i nie wolno go wyrywać" itd. sąsiedzi i przechodzący ludzie mają ubaw mówię wam...a ja i tak po dwóch godzinach znajduję jakąś sadzonkę na dywanie...
ale i tak nie zamieniłabym tej radości i czasem złości na dom bez zwierząt

nie ma takiej opcji
a co do tej opryszczki to podobno jest to popularne wśród kotów, taki wirus ma około 85% kocich stworzeń, pewnie nie wszyscy weterynarze o tym wiedza (tak się tylko domyślam bo ja też pierwszy raz to słyszałm)...co jest jeszcze ważne nie wolno podawać wtedy kotom leków ze sterydami bo to obniża ich odporność i wtedy są one bardziej narażone na inne choroby... aha i wirus nie jest niebezpieczny dla ludzi, my mamy "ludzką" opryszczkę a kotki mają kocią!!!
Izydor miał wirusa w obu oczkach ale w tym jednym zrobił on już zbyt wiele i dlatego trzeba było go usunąć, drugie jest tylko lekko przez wirusa naznaczone ale damy radę i temu świństwu

My + Bronek i Izydor i Florka (vel. Wania)