Wróciłam ze schroniska przed chwilą. Weszłam na forum, żeby zdać relację i powaliła mnie wiadomość o Pusi. Nie chcę dokładać więcej smutku, do tego, który odczuwamy z powodu jej śmierci, ale w schronisku jest na moje oko jeszcze z dziesiątka takich (albo prawie takich) chudziaczków... Wypatrywałam tych najchudszych, próbowałam je dostawiać do miski, zachęcać do jedzenia, ale nie chciały jeść tego, co było w miskach, więc poszłam po saszetki Whiskasa. Whiskasa wcinały z apetytem, nawet te tadki-niejadki...
Najwięcej czasu spędziłam w drugim boksie, jest tam kilka ciężkich przypadków - drobny pręgusek szarosrebrny (Magija ma jego zdjęcia, miała mu robić opis), przekochany. Patrzy takimi mądrymi oczami, podchodzi, tuli się. Oczka załzawione, chudziutki, poryczałam się nad nim, jak on tam zostanie, to będzie to samo, co z Pusinką. Pojadł trochę Whiskasa, malutko...
Jest Muszka, chudziuteńka przylepa, na chorą nie wygląda, ale jest zbyt drobna i szczuplutka, na zdjęciach nie widać jakie to chuchro
prześliczna, sama słodycz
Jest drobny kocurek, dziesięcioletni, Wikuś, mieszka w schronisku od października 2006r., jest po zmarłej osobie, też szczuplaczek, przemiły, ufny, tuli się, kolejne słoneczko
I kolejna drobinka - pyskata Wandzia

, ludzi uwielbia, chce ich mieć na wyłaczność, odgania inne koty od kolan, nigdy dość jej myzianek i przytulania
I kot z pierwszego boksu, z boksu, w którym mieszka Anatol
dlaczego do tej pory nikomu nie rzucił się w oczy, dlaczego mnie nie rzucił się w oczy, zastanawiałam się jak to możliwe
Tak spragniony człowieka, ciepła, miłości

ufna, kochana kocia duszyczka

cudo, aniołek w czarnym futerku
razem z Anatolkiem towarzyszyli mi w pierwszym boksie, szli jeden z jednej strony, drugi z drugiej, gdy odwiedzałam pozostałe koty...
Nazwałam go Lucky, niech mu to imię przyniesie szczęście - bo dużo będzie potrzebował szczęścia, żeby się stąd wydostać. Na drodze do swojego domku stoi Luckiemu grzyb - okropne, wstrętne grzybisko, które zjada mu sierść i skórę. Głaskałam go po tym biednym, zagrzybionym ciałku, a on z taką wdzięcznością i ufnością patrzył mi w oczy... Ech, w schroniskowy beton poleciało mi dziś sporo łez

Muszę pogadać z wetką, czy jest leczony, trzeba mu pomóc. Może CoolCaty będzie w sobotę (bo dr Kwiatkowskiej nie ma), obejrzy go, coś doradzi, a w poniedziałek pogadam chociaż telefonicznie z wetką. Ten kot musi mieć dom. Jest tak proludzki i spragniony człowieka..., koniecznie trzeba go stamtąd wyciągnąć, ale najpierw zrobić coś z tym koszmarnym grzybem.
Dwie kotunie bardzo ładnie dochodzą do siebie po sterylkach -Kajunia i ta marmurkowa koteczka. Widać, że czują się dobrze.
Kajunia do domku w sobotę nie pojedzie - domek chętny na nią nie przeszedł kolejnych etapów weryfikacji, podobnie domek dla Mokuni. Z obydwoma chętnymi domkami pożegnałam się w duchu zrozumienia i sympatii, bardzo sympatyczne osoby, ale... A ślicznotki czekają dalej na ten domek naj, naj.
Do domku poszła za to dwójka buraskowatych braci
są do siebie podobni jak dwie krople wody, no nie do odróżnienia
tu na zdjęciach straaasznie zaspani, ale już w aucie pokazali, że stać ich na wiele
Nowi opiekunowie to dwóch studentów wynajmujących stumetrowe mieszkanie w kamienicy na Żeromskiego Zadzwonili do mnie wcześniej, bo przeczytali ogłoszenie o kociakach w schronisku i zostali zaproszeni do schronu. Zostali dokładnie przepytani z warunków mieszkaniowych, możliwości finansowych, sytuacji rodzinnej, doświadczenia w kwestii zwierząt i ogólnożyciowego, losu kotów po zakończeniu studiów i wyjazdu z Łodzi itp, itd. Dostali ochrzan, że przyjechali bez transportera, zostali wysłani do M1 po sprzęt, bo "w innym wypadku koty nie zostaną wydane

" Przyjechali z wypasionym domkiem w kocie łapki, piękną kuwetą, slikonowym żwirkiem, karmą RC

i dowiedzieli się, że koty wydawane są w dwupakach

A poważnie mówiąc dali się przekonać argumentom o "wyższości dwóch kotów nad jednym". Ponieważ byli bardzo mili i odwieźli mnie do domu dostali w nagrodę 5 kartoników Bozity i namiary na Ewę Pacałowską

.
Zostało jeszcze trochę kociąt w szafie, tych dwóch czarnuszków, o które pytała wcześniej CoolCaty w szafie nie widziałam

Były dwa, ale pojedynczo na górze i dole klatki, która stoi przy drugim boksie, ale nie wiem Aniu czy te miałaś na myśli. W szafie jest biało-czarna mamunia z piątką kociąt, wygląda marnie, słaba i ten upał

parka chłopaków takich "inaczej dymnych", a w innej klateczce ok. trzymięsięczny biało-czarny i bury maluszek. Na dole trzy ok. dwumiesięczne burasie, jeden z chorym oczkiem. W szpitaliku trójka kotów z tych, którym chce pomóc kristintob, a chyba były cztery ?, no i czwórka różnokolorowych słodziaków. Tyle zapamiętałam. W szpitaliku jest też mamunia, która karmiła biało-rudego, a przynajmniej tak mi się wydaje, że to ona. Wygląda ładnie, nie wiem, co jej dolega. Może dopiero teraz miała robioną sterylkę, po odstawieniu małego ? pewnie tak.