» Pt sie 17, 2007 14:05
Już jesteśmy po wizycie u Buni, pani dr Ewa jest zachwycona gojeniem się łapki ale zdecydowała,że operacji nie będzie. Operacja miała polegać na połączeniu przeciętych ścięgien tak, by Lesio mógł w miarę normalnie chodzić.Ale okazało się,że niemożliwym jest zszycie ścięgien,brakuje około 3 cm do ich połączenia, nie można tego naciągnąć, bo miałby sztywną łapkę i byłoby jeszcze gorzej, wobec czego Lesio będzie kicał na tej tylnej łapce jak zajączek, będzie się na niej opierał na całej powierzchni,od paluszków do zgięcia w stawie...Ale dobre i to, najważniejsze, że ma tę łapkę i wszystko pięknie się goi.
W związku z tym mam pytanie do wszystkich, którzy zechcieli nam pomóc i przesyłali pieniążki na operację dla Lesia...Czy możemy te pieniądze przeznaczyć na pokrycie kosztów leczenia i kastrację kocurka? W tej chwili Lesio jest odrobaczony, zaszczepiony(dzisiaj),od niedzieli dostaje antybiotyk, ranę ma smarowaną balsamem Szostakowskiego i od dzisiaj Solcoserylem w żelu,jest przygotowywany do kastracji, która będzie miała miejsce mniej więcej za dwa tygodnie. Proszę napiszcie, czy wyrażacie zgodę na przeznaczenie zebranych pieniędzy na kastrację zamiast operacji?
A jeśli chodzi o samego Lesia...Niewiele dzikuska z niego zostalo, zmiany następują tak szybko,że same z Natą nie wierzymy w to, co widzimy. Lesio jest wielkim przytulaskiem, uwielbia drapanie za uszkami, sam się przytula kiedy bierzemy go na ręce,wszystkie niezbyt przecież przyjemne zabiegi w rodzaju wycinania martwej tkanki, zastrzyki czy przemywanie ran znosi z wielką pokorą, pomiaukując tylko cichutko, nie szarpie się, nie wyrywa, cudny kotek jest, aż niewiarygodne,że jeszcze parę dni temu był dzikim, wolno żyjącym kotem...