Z pamiętniczka karmicielki

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon sie 06, 2007 21:06

Jak sie juz wydabedziesz z paszczy lwa to napisz co tam u Ciebie :lol:
Amiś, Antoś, Bambosz, Pepsi i Cola

Sydney

 
Posty: 14742
Od: Pt mar 19, 2004 10:28
Lokalizacja: Bydgoszcz

Post » Pon sie 13, 2007 18:42

Sydney pisze:Jak sie juz wydobedziesz z paszczy lwa to napisz co tam u Ciebie :lol:


Czy ja się kiedyś wydobędę... Ta paszcza coraz bardziej się rozwiera i po kawałku mnie pochłania. Wystają mi z niej już tylko paluszki, do końca szukające jakiegoś punktu zaczepienia :crying:

/Desant i wizyta-cja/

W Zdroju miał miejsce desant, w ramach którego zrzucono tutaj: czarną kotkę, która prawdopodobnie karmi gdzieś małe, czarną kotkę w ciąży (która też już może urodziła), płochliwego kocura, również czarnego, oraz burego kocurka w cętki i małego, ok. 3-miesięcznego kotka-krówkę. Maluch - Kaprysek - od ponad tygodnia jest u mnie, reszta kręci się po obrzeżach Zdroju, niedopuszczana do sedna przez rezydentów.
Dlatego długo nie byłam pewna, ile jest nowych czarnych kotów i który jest który – zresztą nie jestem tego pewna do teraz. Pokazują sie nieregularnie, na kotkę karmiącą i cętkowanego kocurka natykam się sporadycznie, i tylko w dzień.

Równolegle u mnie w mieszkaniu też nastąpił desant – koty zrzuciły pchły, których nie powinny mieć po miesiącu od zakropienia Frontline'm. A jednak miały. Pchły nie powinny się w mieszkaniu dobrze poczuć, a jednak się poczuły.

W efekcie musiałam wyrzucić dywan, uprzednio pociąwszy go na kawałki (duży był), i fotel, uprzednio go porąbawszy (też był duży). Oba już dawno kwalifikowały się do wyrzucenia, ale było mi żal ze względu na koty. Ciągle też nie czułam się na siłach, bo to grubsza sprawka. Okazało się jednak, że obliczu zagrożenia epidemiologicznego stać mnie na czyny nadludzkie :cowsleep:

Było też zgrożenie wspólnotowe – pchli problem zbiegł się z wymianą zaworów w kaloryferach w całym bloku. Przez zaprzyjaźnioną z moim ulubionym :love: sąsiadem firmę...
Sąsiad od pewnego czasu prowadzi przeciw mnie kampanię w administracji i wśród lokatorów, wykorzystując jako pretekst oczywiście koty, choć prawdziwą przyczyną są oczywiście pieniądze.
Musiałam więc zrobić tak, by podczas wizyty monterów w mieszkaniu nie było ani śladu kota :|

Z samymi kotami sprawa dość łatwa i już przećwiczona – wyrzucam je przez okno i modlę się, by szybko nie wróciły. Śpioch na dźwięk dzwonka sam chowa się w tapczanie.
Gorzej z zatarciem śladów – kuwety, worki z karmą i żwirkiem, dziesiątki miseczek i innych akcesoriów... Wobec szczupłości miejsca i umeblowania, nie mam tego gdzie podziać.

Więc codziennie przez pięć dni – bo tyle trwał stan wyjątkowy, czyli oczekiwanie na wizytę – wynosiłam to wszystko do piwnicy. Tylko pcheł i Kapryska, także zapchlonego, którzy (dziwnym trafem) przybyli w ostatniej chwili, wynieść tam nie mogłam.
W przeddzień wizyty pozbyłam się całkowicie pcheł, i to bez użycia środka trującego, bo takowy udało mi się kupić dopiero po fakcie. Za to od nieustannego odkurzania, mycia, prania i szorowania, i pewnie ze zmartwienia, schudłam 2 kg :)

Ostatecznie wizyta panów przebiegła w miłej, niczym niezakłóconej atmosferze – żaden z nich się nie drapał, a ja oficjalnie miałam: na początku jednego kota – małego Kapryska, który gorliwie im w pracach pomagał, następnie dwa koty – bo przy odsuwaniu tapczanu na ułamek sekundy ukazał się naszym oczom tyłek Śpiocha, potem trzy koty – bo po drabince wszedł i na moment zajrzał do pokoju Figielek z myszą w ustach...
Kolejnych powracających udało mi się w porę przegonić z drabinki, wysyłając im ostrzegawcze znaki przy oknie :twisted:

Więc stanęło na trzech kotach. I to by było na tyle 8)

---

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

Post » Pon sie 13, 2007 18:53

Oj.
Ale kiedyś będzie lepiej, wiesz? :wink:

varia

 
Posty: 13824
Od: Sob sty 31, 2004 22:28

Post » Pon sie 13, 2007 19:23

varia pisze: Ale kiedyś będzie lepiej, wiesz? :wink:

Wiem. :wink:

---

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

Post » Wto sie 14, 2007 1:36

Jolu, może czegoś nie rozumię ale dlaczego musisz ukrywać przed sąsiadem fakt, że masz w domu koty? Czy to jest zabronione?

efreja

 
Posty: 297
Od: Pt lip 06, 2007 14:57
Lokalizacja: Warszawa (Tarchomin)

Post » Wto sie 14, 2007 8:05

efreja pisze:Jolu, może czegoś nie rozumię ale dlaczego musisz ukrywać przed sąsiadem fakt, że masz w domu koty? Czy to jest zabronione?


jak ktoś kogoś nie lubi to każdy powód wywołania wojny jest dobry :(
Obrazek

carmella

 
Posty: 15616
Od: Nie lut 29, 2004 14:46
Lokalizacja: Podbeskidzie

Post » Wto sie 14, 2007 15:02

Wiesz Jolu, ja przerabiam ten temat (wizytacji) kilka razy w roku”
- odczyt podzielników ciepła na kaloryferach
- odczyt wodomierzy
- sprawdzanie instalacji gazowej
- sprawdzanie urządzeń wentylacyjnych
- sprawdzanie uziemienia gniazd elektrycznych.

Na szczęcie poszczególne wizytacje nie obejmują wszystkich pomieszczeń i upycham koty wraz z wyposażeniem do tego, które nie będzie wizytowane. (Mieszkam w wieżowcu, nie mam możliwości wystawienia kotów za okno.) Koty mają przykazane siedzieć cicho na tę chwilę, choć w ciasnocie są bardzo skore do awantur. Jednak obce głosy w mieszkaniu powodują, że w kulminacyjnym momencie zapada cisza.
Konspiracja jest niezbędna, by do administracji budynku, nie dotarło, że koci azyl w moim mieszkaniu. „Życzliwość” ludzka jest czasami porażająca. Rozumiem Cię Jolu.

A kto wie kiedy będzie lepiej?
Los bowiem synów ludzkich jest ten sam, co i los zwierząt; los ich jest jeden: jaka śmierć jednego, taka śmierć drugiego, i oddech życia ten sam. W niczym więc człowiek nie przewyższa zwierząt.
(Biblia, Księga Koheleta 3/19)

Prakseda

 
Posty: 8154
Od: Czw cze 16, 2005 10:35
Lokalizacja: Warszawa-Mokotów

Post » Śro sie 15, 2007 11:39

Widziałam wczoraj Kapryska.
Ciekawe czy będzie miał nowe imię?
słodki jest i na pewno będzie miał nowy super dom szybciutko.
Obrazek

carmella

 
Posty: 15616
Od: Nie lut 29, 2004 14:46
Lokalizacja: Podbeskidzie

Post » Śro sie 15, 2007 15:13

Wczoraj zawiozłam Kapryska do Bielska, gdzie na dworcu przejęła go Berni.
Berni zgodziła się wiąć go na tymczas, za co Jej wielce, serdecznie, ogromnie dziękuję! :1luvu:

Maluch był u mnie od zeszłego piątku, kiedy to ujawnił się w pobliżu bloku, rozpaczliwie wołając o pomoc. U mnie nie mógł jednak zostać, a szanse na znalezienie mu domu, wobec braku choćby aparatu fotograficznego, miałam nader nikłe.

11 dni z Kapryskiem było ciężkich. Bynajmniej nie dlatego, że ma trudny charakter – przeciwnie, sam w sobie Kaprysek jest mało problemowy.

Ale moje koty zareagowały ciężką obrazą i postanowiły obejść się bez jedzenia, dopóki toto będzie w domu. U Zająca trudno nawet mówić o obrazie – on kipiał wściekłością... A Śpioch, jak to Śpioch, nie obraził się poczciwina, tylko w milczeniu przeżywał. I zaraz nasiliły mu się kłopoty z pęcherzem.

Musiałam też malucha nieustannie pilnować z powodu otwartego okna. Oraz ze względu na skłonność do pożerania wszystkiego, co choć trochę pachnie jedzeniem. Np. papieru toaletowego z zapachu kurczakowym... Odprysk lakieru z ramy okiennej, który w ostatnim momencie wydobyłam z jego paszczy, też chyba apetycznie pachniał :? Na początku postawiłam sobie ambitne zadanie, że nauczę go wszystko jeść, tymczasem musiałam go nauczyć, że nie wszystko jest jadalne :twisted: Miałam trochę mało czasu – więc dokończenie nauki spoczywa teraz na Berni...

Kaprysek – imię tyleż piękne, co eufemistyczne – nadałam mu ze względów życzeniowo-marketingowych. Myślałam, że jego całkiem prostolinijna osobowość dopasuje się do imienia, stając się wyrafinowanie kapryśną, jak na słodkiego kociaka przystało. No, ale było mało czasu... Może ostateczna przemiana nastąpi u Berni. A może raczej zmiana imienia :wink:

Berni, przepraszam, że zrzuciłam kłopot, zwany na razie Kapryskiem, na Twoje barki, i tak już mocno obciążone.
Przepraszam w imieniu swoim i tego kogoś, kto beztrosko maluszka wyrzucił.
I dziękuję Ci mocno.

carmella pisze:Widziałam wczoraj Kapryska.
słodki jest i na pewno będzie miał nowy super dom szybciutko.

Oby!
Jednak zanim się to stanie, Berni musi pójść z kotkiem na przegląd do weta i jak najszybciej go zaszczepić.

Dlatego mam ogromną prośbę do forumowiczów. Szczególnie tych majętniejszych :wink:
Czy znajdzie się dobra dusza, która mogłaby pokryć związane z tym koszty? Berni ma wielu podopiecznych... Ja nie mogłam dać Kapryskowi nawet wyprawki...

Proszę...

---

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

Post » Śro sie 15, 2007 17:04

Ja zglaszam sie do pokrycia kosztow weterynaryjno- wyprawkowych tylko proszę o przysłanie na mój PW nr konta i adresu Berni.

efreja

 
Posty: 297
Od: Pt lip 06, 2007 14:57
Lokalizacja: Warszawa (Tarchomin)

Post » Śro sie 15, 2007 17:12

Efreja :1luvu:
Strasznie Ci dziękuje. Już piszę pw.


A oto nasz bohater

Obrazek

Jest małą chudą glistką, z pięknymi podkolanówkami :D
Już mozna się zakochiwać :D


jola.goc pisze: Ja nie mogłam dać Kapryskowi nawet wyprawki...


Jola, od Ciebie od dostal największą wyprawkę...szansę na życie...

Bo nikt inny nie słyszał jego wołania o pomoc-chyba ze masz samych głuchych sąsiadów :roll:
Dla moich adoptusiów za TM [']

Gór mi mało i trzeba mi więcej....

berni

 
Posty: 10320
Od: Pon sty 10, 2005 15:12
Lokalizacja: Katowice, Bielsko, LAS :)

Post » Śro sie 15, 2007 22:26

efreja pisze:Ja zglaszam sie do pokrycia kosztow weterynaryjno- wyprawkowych tylko proszę o przysłanie na mój PW nr konta i adresu Berni.


Efrejo, jesteś niesamowita! 8O :1luvu:

Tak bardzo już pomogłaś mnie i moim podopiecznym – ostatni miesiąc przeżyliśmy głównie dzięki Twojemu ogromnemu wsparciu – przedwczoraj zapowiedziałaś następne, a teraz jeszcze pomożesz Berni i Kapryskowi...

Dziękuję Ci.

---

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

Post » Śro sie 15, 2007 22:27

dwa kotki zdrojowe

Jolu z dedykacją specjalnie dla Ciebie

Obrazek
Dla moich adoptusiów za TM [']

Gór mi mało i trzeba mi więcej....

berni

 
Posty: 10320
Od: Pon sty 10, 2005 15:12
Lokalizacja: Katowice, Bielsko, LAS :)

Post » Śro sie 15, 2007 23:17

berni pisze:dwa kotki zdrojowe


Czyżby Bursztynek przypomniał sobie, że wziął na siebie rolę niani i zaczął się wreszcie poczuwać do obowiązków? :wink:

Ślicznie się prezentują dwa zdrojowe, i na pewno znajdą wspólny język :)

---

jola.goc

 
Posty: 1738
Od: Śro mar 31, 2004 13:25
Lokalizacja: dolny Górny Śląsk

Post » Śro sie 15, 2007 23:48

Berni nie doszła do mnie twoja wiadomość dot. konta. Spróbuj proszę jeszcze raz. Jutro byłyby pieniądze na koncie.

U mnie też wesoło nie jest. Mój kotek Miluś ma astmę, a w jej konsekwencji doszło do odmy i lewe płucko nie pracuje. Co kilka dni wozimy go do różnych lecznic, a tam wbijają w to małe biedne ciałko strzykawkę i odsysają z opłucnej powietrze. Ja i moja córka obserwujemy go całymi dniami modląc się by się nie udusił. Lekarze twierdzą że trzeba będzie usunąć płuco. Mnie już łez brakuje. Znalazłam mojego Milusia w śmietniku jako 6 tygodniowe kocie w stanie skrajnego wyniszczenia (katar koci na maxa, grzybica, świerzb, wszoły i lecąca strumykiem ropa z oczu). Pomimo sugestii lekarzy żeby uśpić przez 3 miesiące walczyliśmy o jego życie. Tyle wycierpiał i wydawało się że wygraliśmy bo przez dwa lata było dobrze. Ale natura upomniała się teraz o swoje, okrutnie się upomniała.

efreja

 
Posty: 297
Od: Pt lip 06, 2007 14:57
Lokalizacja: Warszawa (Tarchomin)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: PanPawel i 194 gości