Wczoraj zawiozłam Kapryska do Bielska, gdzie na dworcu przejęła go Berni.
Berni zgodziła się wiąć go na tymczas, za co Jej wielce, serdecznie, ogromnie dziękuję!
Maluch był u mnie od zeszłego piątku, kiedy to ujawnił się w pobliżu bloku, rozpaczliwie wołając o pomoc. U mnie nie mógł jednak zostać, a szanse na znalezienie mu domu, wobec braku choćby aparatu fotograficznego, miałam nader nikłe.
11 dni z Kapryskiem było ciężkich. Bynajmniej nie dlatego, że ma trudny charakter – przeciwnie, sam w sobie Kaprysek jest mało problemowy.
Ale moje koty zareagowały ciężką obrazą i postanowiły obejść się bez jedzenia, dopóki toto będzie w domu. U Zająca trudno nawet mówić o obrazie – on kipiał wściekłością... A Śpioch, jak to Śpioch, nie obraził się poczciwina, tylko w milczeniu przeżywał. I zaraz nasiliły mu się kłopoty z pęcherzem.
Musiałam też malucha nieustannie pilnować z powodu otwartego okna. Oraz ze względu na skłonność do pożerania wszystkiego, co choć trochę pachnie jedzeniem. Np. papieru toaletowego z zapachu kurczakowym... Odprysk lakieru z ramy okiennej, który w ostatnim momencie wydobyłam z jego paszczy, też chyba apetycznie pachniał

Na początku postawiłam sobie ambitne zadanie, że nauczę go wszystko jeść, tymczasem musiałam go nauczyć, że nie wszystko jest jadalne

Miałam trochę mało czasu – więc dokończenie nauki spoczywa teraz na Berni...
Kaprysek – imię tyleż piękne, co eufemistyczne – nadałam mu ze względów życzeniowo-marketingowych. Myślałam, że jego całkiem prostolinijna osobowość dopasuje się do imienia, stając się wyrafinowanie kapryśną, jak na słodkiego kociaka przystało. No, ale było mało czasu... Może ostateczna przemiana nastąpi u Berni. A może raczej zmiana imienia
Berni, przepraszam, że zrzuciłam kłopot, zwany na razie Kapryskiem, na Twoje barki, i tak już mocno obciążone.
Przepraszam w imieniu swoim i tego kogoś, kto beztrosko maluszka wyrzucił.
I dziękuję Ci mocno.
carmella pisze:Widziałam wczoraj Kapryska.
słodki jest i na pewno będzie miał nowy super dom szybciutko.
Oby!
Jednak zanim się to stanie, Berni musi pójść z kotkiem na przegląd do weta i jak najszybciej go zaszczepić.
Dlatego mam ogromną prośbę do forumowiczów. Szczególnie tych majętniejszych
Czy znajdzie się dobra dusza, która mogłaby pokryć związane z tym koszty? Berni ma wielu podopiecznych... Ja nie mogłam dać Kapryskowi nawet wyprawki...
Proszę...
---