tak więc mam w domku nowego tymczasa o imieniu Virus... czarnego jak Zmorka z wielkimi oczami... przytargał ze sobą życie zewnętrzne, tak więc wczoraj wszystkie futra były pryskane... brrrrr... oceniam go na jakieś pół roku... i mimo błyszczącego futra można mu liczyć każdy krąg na kręgosłupie... zgodnie z obietnicą nie przyznam się i szukamy domku dla Viruska... jest strasznie miziasty i fatalnie znosi każdorazowe odosobnienie... strasznie wtedy płacze... nie boi się dzieci... furczy na ogony, ale chce sie z nimi bawić... i je... wręcz pożera... zagłodzony biedaczek... jak dla mnie...
pozostałe futra podchodzą z rezerwą do niego na razie... muszę z nim do weta lecieć w sprawie tej przepukliny... bo ma na brzuszku...
muszę wam powiedzieć, że bardzo miauczał wcześniej... myślę, że z głodu... bo przez jakieś 3-4 dni nikogo nie widziałam w tamtym domu... było go słychać u mnie na pierwszym piętrze, a jest to oddalone o około 20 metrów... i spotkałam go w okolicy śmietnika... chyba szukał jedzonka... zawołany przybiegł z ogonem do góry... teraz najedzony, pozbawiony życia zewnętrznego śpi zadowolony... i mruczy...
nie wiem czy dobrze zrobiłam, ale nie chcę wiecej słyszeć jak płacze głodny w samotności...
