Wszystkie kociaki mają się dobrze. Diana nadal pije ze strzykawki, ale je regularnie i myślę, że niedługo się usamodzielni.
W południe pojechałam do schroniska, aby zrobić zdjęcia rudym „persom”, które trafiły tam 8 sierpnia. Jeden został oddany z powodu wyjazdu a drugi to znajda. Ten znaleziony jest w dobrej kondycji i dość dobrze znosi pobyt w schronisku. Możliwe, że zgłosi się jeszcze po niego właściciel. Ten oddany przez opiekuna ma 4 lata i wygląda nieszczególnie. Przerażony, chudy, skołtuniony z pokładami świerzbowca w uszach i niekastrowany. Gdyby był choć trochę zadbany to bym go zostawiła w schronisku. To zdjęcia rudego w lecznicy gdzie pozbył się świerzbowca, kołtunów, otrzymał porcję Frontline i zastrzyk Lydium.
Wielkością dorównuje Lufce i waży 2,7kg. Nie jest zachwycony obecnością kotów i jak na razie odmawia jedzenia. Pije jednak wodę i mam nadzieję, że w nocy skorzysta z kuwety. Nie znam jego imienia.
Gdy dotarłam z rudym do domu zadzwonił telefon. Pani dokarmiająca koty na cmentarzu i w okolicy rynku prosiła o radę i pomoc. Przedwczoraj jedna z kotek przyniosła na rynek trzy 3 tygodniowe kocięta. Pani Gizela chciała je zabrać do siebie i w poniedziałek porosić, aby ktoś ze schroniska je zabrał, ale nie była pewna czy są samodzielne. Poszłam zobaczyć co to za kocięta. Pod płotem jest wąski murek a dalej rynsztok. Na tym małym murku w kawałku kartonu siedziała kotka a kociaki co chwilę spadały do rynsztoka. Były mokre. Znalazłam większy karton i przeniosłam je za płot pod drzewo. Kotka prychała i warczała, ale trzymała się blisko kociąt. Pani Gizela twierdziła, że nie da się złapać tej kotki. Wróciłam jednak do domu po transporter i saszetkę Iamsa. Kotka zjadła mokre z wielkim apetytem a panie z rynku dziwiły się, że nawet do mnie podchodzi i obwąchuje moje ręce. Przeniosłam kocięta do transportera a kratkę zamykającą transporter przytrzymywałam z pewnej odległości kijkiem. Kotka jadła a ja czekałam. Wreszcie spokojnie weszła do transporterka a ja szybko zamknęłam kratkę. Od kilku godzin jest wraz z kociętami w małym pokoiku u pani Gizeli. Jutro pójdę zanieść dla niej mokre i suche jedzenie, większą kuwetę i żwirek. Postaram się zrobić zdjęcia kotce i kociętom. Mam nadzieję, że pani Gizela zgodzi się przytrzymać kocią rodzinkę do momentu aż będą mogły iść do nowych domów. Tylko czy znajdą się dla nich domy?