Burasy pod nieobecność TŻa robią się coraz bardziej miziaste. Wczoraj już po wyłączeniu kompa przyszedł mi na kolana Chinozol, ot tak sobie, żeby pomruczeć i pougniatać. Oczywiście zaraz mała pobiegła dalej, popiskiwać na ciemkę pod sufitem, ale potrzeby miziankowe panienka ma!
Nawet Piórek dzisiaj rano mnie zaskoczył, bo tak po prostu wystawił mi grzbiecik do głaskania i podniósł ogonek. Taki nieśmiały Piór...
A nam jest teraz trudniej, bo Ciocia Sylwka się rejsuje i nie ma kto o świcie podnosić wątku.
Zanim odrobaczysz, poczytaj:
viewtopic.php?t=86719 i zanim nafaszerujesz kota metronidazolem, sprawdź, czy nie ma zwyczajnie alergii na gluten...