Kocia już w drodze do dorci44..

Odebrało ją ode mnie dzisiaj rano bardzo młode ale już bardzo przystojne dziecko dorci..
Kota przesiedziała u mnie noc w transporterku, była bardzo grzeczna i spokojna ale na wszelki wypadek jednak jej nie wypuściłam po wczorajszych doświadczeniach..
Mam podrapany dekolt i przedramię, które jest jeszcze do tego spuchnięte i nap..boli jak diabli..
Nie dowiedziałam się z jakiej jest hodowli, bo była kupiona na prezent przez chłopaka córki.. Podobno nie miała nawet książeczki, nie mówiąc już o rodowodzie, jesli rzeczywiście została kupiona w hodowli..
Nie mówiąc już o tym, że jeśli rzeczywiście to była hodowla to baaaardzo chciałabym wiedzieć która..
I żeby to wszystko jeszcze skomentować, to w przypadku tej koty zetknęłam się z czymś czego chyba najbardziej nienawidzę jeśli chodzi o podejście do persów.. Straszliwa, żeby to delikatnie ująć, niewiedza i niefrasobliwość.. żeby nie nazwać tego beznadziejną głupotą..
"Ach proszę pani jaka ona była śliczna jak byla malutka.. taka puchata maskoteczka.. piękna.. A teraz już nam się nie podoba.. jest duża i brzydka.."
A kota skołtuniona prawie jak eMeMek, którego Jana znalazła na działkach.. Oczy nieczyszczone od wieków.. A pysio koty płaski, więc to czyszczenie konieczne prawie codziennie..
Futro zaniedbane tak, że kołtuny ma wielkie jak pięści.. nie mówiąc już o tym, że to co powinno zostać w kuwecie zwykle jest przyczepione do futra i odpada dopiero jak porządnie zaschnie.. No po prostu zgroza..
To wszystko trzeba ostrzyc na zero pod narkozą..
Kota ma cztery lata, jest niekastrowana..
"bo proszę pani, jakoś nie było czasu, a poza tym słyszałyśmy, że jak kotka raz nie będzie miała malych to zachoruje.."
Całe szczęście, że tych małych jednak nie zdążyly wyprodukować..
Na moje stwierdzenie, że powinna być już dawno wykastrowana i teraz zanim trafi do domu stalego to ją to czeka i czeka ją strzyżenie pod narkozą, szczepienie, odrobaczenie i że może by torchę zasponsorowaly kicię, panie się prawie obraziły..
A! Jeszcze na pytanie co by zrobiły z tymi maluchami, ktore ich zdaniem kotka powinna mieć, usłyszałam, że jakoś by się je sprzedało..
pokazałam im forumową stronę adopcyjną i trochę im się miny wydłuzyły..
Co jeszcze.. karmienie.. oczywiscie whiskas, własnie to z czym redaf sfociła Gacię i teraz jest na mnie, że to ja karmię swoje tym badziewiem..
Chyba już pod koniec całej rozmowy z premedytacją zapytałam, czy kota miala robione badania krwi, moczu, czy wiedzą w jakim stanie są nerki, watroba, usłyszałam
"A to kotu się robi takie rzeczy?" 8O
Całe szczęście, że była u mnie akurat Renata od Fumka i to ona wcieliła się w rolę złego policjanta, komentując głośno uwagi wygłaszane przez panie..
Mnie jakoś we własnym domu nie wypadalo..
Na zakończenie upojnej wizyty starsza pani powiedziała do młodszej
"widzisz, my się wcale na kotach nie znamy.. to my już pójdziemy"..
Po ich wyjściu popatrzyłyśmy na siebie z Renatą i obu nam, na dodatek jednocześnie, wyrwało się tylko jedno slowo.. w języku łacińskim oznacza krzywą linę, zakrzywienie, zakręt, czy coś w tym rodzaju..
i jeszcze ostatnia refleksja.. byłam tam wczoraj.. mieszkanie świeżo po remoncie, wychuchane i wysprzątane, nie było śladu obecności dziecka.. ani miejsca do spania ani jakiejkolwiek zabawki.. nic.. i zaczynam się zastanawiać już nie tylko nad alergią ale i w ogóle nad istnieniem wnuczki..
A jesli chodzi o kocie zabezpieczenia to dziewiąta piętro, okno otwarte, balkon też.. kuweta na balkonie..
Ten kot po prostu już dawno stał się niepotrzebnym meblem, którego należało się pozbyć..
i jeszcze do tego starsza pani, która po pierwsze boi się kotki, nie znosi jej i na nią krzyczy.. sama się do tego przyznała..
Ech, dam już spokój, ale po prostu musiałam to z siebie wyrzucić.. inaczej chyba by mnie w końcu szlag trafił..
