
[url=http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=63310][img]http://www.gmg.win.pl/rozne/Z_1.gif[/img][/url]
fiona.22 pisze:Rozmawiałam wczoraj z sasiadką. Tą z nad morza...to właśnie stąd przywiozłam Gaję i maluchy. Ponieważ są tam jeszcze dwa koty, napomniałam jej, że przychodzą do mnie i szukają jedzenia, że są bardzo głodne. Ponieważ koty siedzą głównie na jej podwórku, zapytałam czy to jej ? Zapytałam też czy nie mogłaby wyrzucać dla nich jakiś resztek, a mają ich dużo ponieważ prowadzą stołówkę.
Oczywiście powiedziała, że to jakieś przybłędy, że one to tylko choroby roznoszą. Jeszcze nas jakimś parchem zarazą
A te słowa już mnie zupełnie położyly na łopatki "Nie wie pani co się z kotami robi, żeby nie przyłaziły? Octem je polać...Koty nie lubia octu to więcej nie przylezą..."
Ryczałam cały wieczór... jak ta kicia mogła liczyć tu na pomoc jak tu takie wieśniaki mieszkają. Tacy podli, ociemniali ludzie.
Szkoda mi tych kotów , które tu zastały. Narazie jestem i je krmie...ale za miesiąć wyjade i nagle z dnia na dzień pozostaną bez miski. Same będą musiały sobie radzić. Nie wiem co zrobić? Czy karmić je nadal czy zacisnąć zęby i nie wynosić dla nich jedzenia? Napiszcie coś...jak postąpić w takiej sytuacji...
fiona.22 pisze:Mam nowe wieści z tymczasowego pobytu Gaji w Krakowie.
Jak na razie ze zgrubieniem w okolicy klatki piersiowej nic się nie dzieje. Kotkę to nie boli, ponieważ przy dotykaniu okolic tej "kulki", łapaniu jej przez skórę, kicia w żaden sposób nie sygnalizuje z czuje się nie komfortowo z tego powodu. Na razie jest decyzja, zeby poczekać z tym.
W niedzielę wrócił syn (z wakacji), tymczasowej opiekunki kici. No, pani nie ukrywa, że się nieco rozczarowała, ponieważ Gaja nie schodzi synowi z kolan. Myślała, ze skoro tak troskliwie się nią zajmowała przez te kilka dni, kicia będzie "jej" pupilką a tu takie rzeczy![]()
Kicia ogólnie dobrze się miewa. Ma apetyt, grzecznie korzysta z kuwety.
Kicia bardzo dobrze się przyjęła w nowym miejscu. Co świadczy również o tym jak dobrze się tam czuje. Ja osobiście nie miałam, żadnych obaw zostawiając ją na tymczasie w Krakowie. Pani która się zaoferowała, że da kici tymczas jest naprawdę wspaniałą osobą i co najważniejsz kocha zwierzęta.
Gaja zaprzyjeźniła się z kocurkiem rezydentem i przyjaźń ta nadal kwitnie. Pani ma jeszce trzy kocice ale kontakty z nimi są badziej oficjalne.
Wieści od maluchów
Kociaki są już zdrowe, mają książeczki zdrowia. Dostają jeść sześć razy dziennie i tyle też razy się załatwiają. Pani Ela już nie wyrabia ze sprzątaniem kuwetyAle te częste posiłki, są zaleceniami lekarza, ponieważ po wymiotach i biegunkach lepiej nie obciążać przewodu pokarmowego. Stopniowo ilość posiłków będzie zmniejszana.
Kociaki już odzyskaly humorki i szaleją po całym domu. Koty rezydenci siedzą wysoko na szafach i schodzą tylko do kuwety i na posiłki. Pani Ela mówi, że sa niezbyt zadowolone z obecności tych małych diabełków, które szaleją bez końca.
No ale cóż zrobić, gdyby nie pani Ela i jej, mimo wszystko, wyrozumiałe koty, maluch pozostałyby bez domku a wtedy nie wiem co bym z nimi zrobiła.
Ogromne ukłony w stronę domków tymczasowych,gdyby nie te osoby kocia rodzina musiałaby wrócić "na stare śmieci". A tak mają wspaniałą opiekę i teraz tylko musimy cierpliwie czekać na domki stałe
![]()
Domki ustawiać się w kolejce bo maleństwa najwspanialsze pod słońcem czekają na was !!!
Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 75 gości