Łapka jak narazie ok, tosieńka nawet się ledciutko nią podpiera czasem, ale za to mam tym razem inego typu kłopot z nią i potrzebuję rady co robić.
Tosia przestraszyła się odkurzacza. Już raz kiedyś też, ale wtedy jakoś tak mniej. Potem gdy była w klatce, to przyznaję się bez bicia - nie odkurzałam coby jej nie stresować. Zmiatałam tylko co się dało

. Ale w końcu musiałam. Tosia siedziała sobie na tapczanie pod oknem w pokoju, gdzie nie ma wykładziny i tylko kawałek chodnika, a ja odkurzałam w drugim, niestety drzwi się nie zamykają. Gdy podjechałam pod te drzwi - Tosia spojrzała i myk pod tapczan. Ostatecznie nic takiego, tylko że ona... siedzi już tam drugi dzień

. Rano na chwilę wyszła i spowrotem się schowała. Jakby bała się, że nie wiadomo kiedy ten potwór znowu zaryczy. Mam dwie opcje. Jedna to po prostu ją tam zostawić, dawać jej tam jeść (próbowałam wziąć głodem, nic z tego) i czekać aż wyjdzie. Myszka siedziała tak trzy tygodnie. Minus tego rozwiązania to że nie będę widziała co się dzieje z łapką. Druga to podnieść tapczan (to taki półkotapczan jak kiedyś były), złożyć go i w ten sposób wydobyć Tosię na światło dzienne. Minusem to, że Tosieńka może stracić ostatecznie poczucie bezpieczeństwa. Poza tym pytanie co z odkurzaniem. Jak np. jutro czy pojutrze zacznę odkurzać, to co - nawet jak będzie miała zamiar wyjść to znowu nie wyjdzie? Ale znowu - wogóle już nie odkurzać

? Nie wiem w końcu co zrobić. Tosia mnie się nie boi, jak się schylam pod ten tapczan to do mnie gada, podchodzi na tyle, że ją miziam, ale odkurzacz to potwór. Aha, dowiedziałam się od dziewczyny u ktorej była poprzednio, że u niej tak się przestraszyła odkurzania, że jakimś cudem przerwała siatkę w oknie (może słaba była) i uciekła. Na szczęście wieczorem wróciła.
Poradźcie, co robić?