Od wczoraj jesteśmy domkiem tymczasowym dla małej kici. Kicia została miesiąc temu porzucona w lesie wraz z dwójką rodzeństwa i uratowana przez Straż dla Zwierząt. Od miesiąca cała trójka mieszkała w klatkach w azylu Straży. Wczoraj domek znalazła siostra kici. A ja nie wytrzymałam, bo płakać mi się chciało za każdym razem, jak myślałam o tych kociakach... Rodzice nie zgadzają się na 3ciego kota, ale teraz są na wakacjach do 12 sierpnia. Powiedzieli: "Rób, co chcesz". Wczoraj - po całej nieprzespanej nocy - postanowiłam - biorę kicie, na razie jako domek tymczasowy, niech los zdecyduje... Jeśli ktoś będzie chciał ją adoptować, trudno... choć serce mi pęknie, ale oddam ją. Jeśli nikt się nie znajdzie, zobaczymy... może rodzice zmiękną, jak ją zobaczą...
Kicia jest drobniutka i wychudzona. Czarnluka w białych dziurawych skarpetkach i z białym krawacikiem. Jest najbardziej rozmruczanym kotem, jakiego w życiu widziałam. Mruczy jak mały traktorek! Ma okropne zapalenie spojówek - prawie nie otwiera jednego oczka i potężnego świerzbowca w uszkach. Byłam z nią wczoraj u weta. Została obejrzana i odrobaczona, dostała olidermyl do uszu i gentamicyne do oczka. Staram się ją izolować od Rysia i Mefisia, żeby ich nie zaraziła świerzbem. Kicia okupuje więc pokój rodziców pod ich nieobecność. Szaleje, bawi się piłeczkami, sznurkiem od lampy, pudełkiem tekturowym, skacze po ścianach... Jest jak nowo-narodzona - nie dziwne, przecież miesiąc siedziała w klatce. Wczoraj mówiliśmy na nią NINJA, bo jak wojowniczka podbiegła bokiem w podskokach do Rysia i Mefista. Okazała się naprawdę niezłą agentką! W ogóle nie boi się chłopaków, zaczepia ich, chce się z nimi bawić, na fukanie Ryśka reaguje wywaleniem brzusia

Ponieważ taka z niej wojownicza i odważna kobieta, nazwaliśmy ją ostatecznie NIKITA. Bo to i agentka i kocia kita w tym
Rysiek i Mefisto generalnie nie wiedzą, co jest grane. Lata taki szczur mały, nie wiadomo co. Trzymają się więc z daleka. Zachowują min. pół metrowy dystans. Mefisio najlepiej czuje się, obserwując całą sytuację z lodówki, ewentualnie udając się spać do łazienki na pralkę. Rysiek jest zbulwersowany, ale i zaintrygowany. Krąży wokół małej i syka na nią. Genralnie jest spokojnie, NIKITKA nie opuszcza raczej pokoju rodziców, a chłopaki pojawiają się tam rzadko i ostrożnie.
A ja mam serce rozdarte na pół - oddać ją, nie oddać... Jak na nią patrzę, to momentalnie chce mi się ryczeć i mam łzy w oczach, taka ona jest biedniutka... Jak jej wczoraj dałam jeść, to nie wiedziała, za co się brać, tak jej wszystko smakowało: i chrupki Hill's i saszetki [których moje chłopaki końcem nosa nie tkną...] i kocie mleczko. Wsuwa, aż miło. Jest taka kochana.
Niestety nie mamy aparatu, bo rodzice zabrali na wakacje. Zdjęcie Nikitki można zobaczyć na stronie Straży dla Zwierząt.
http://www.strazdlazwierzat.com.pl/inde ... ki=adopcje
To ta pierwsza kicia, w Straży nazywana Jagódką.
Do adopcji został jeszcze jej brat. Wciąż mieszka w azylu. Bardzo tęskni za domkiem.
Czemu tyle kociego nieszczęścia jest na świecie?! Jak o tym myślę, to chce mi się wyć. Mam nadzieję, że chociaż Jagódce-Nikicie jest teraz lepiej, że wyleczymy ją i będzie szczęśliwą kicią! Trzymajcie kciuki za Nikitkę i jej brata Jeżyka!