Od kiedy mamy osiatkowany balkon (osiatkowany, dodajmy, wzorowo przez TŻ-ta), czyli od jakichś 3 miesięcy, Lilek wlaściwie olewa jakiekolwiek mizianki i pieszczoty. Nigdy nie była specjalnie miziasta, (wyjąwszy momenty, kiedy śpi lub jest glodna

), ale teraz to już lekka przesada....
Księżna całe dnie i wieczory spędza na balkonie polegując na fotelu lub tez łapiąc muszki i komary.....Kiedyś przychodziła do mnie na kolana, gdy siedziałam przed kompem na forum, ale teraz nawet tego nie robi....
A ja poczytałam sobie forum, pozazdrościlam i wpadłam nagle na absurdalny pomysł przytulenia mojego niemiziaka....
Cała operacja przebiegała tak: podniosłam kociszcze do góry, czując już lekkie napięcie kociego ciałka, ale twardo udając ,że nie zauważam prób gryzienia mnie po rękach. Potem nastąpiło wysunięcie wszystkich 20 (dobrze policzyłam???) pazurów niczym u samolotu wysuwającego podwozie

i wreszcie, z powodu mojej niedomyślności, ostateczna sugestia w postaci próby zaciosania pazurem mojej ulubionej bluzki.
Jako finał księżniczka wylądowala na podłodze, bluzka przetrwała, a ja wciąż jestem niedopieszczona
Ratunkuuu! Kot mnie ignoruje!!!!