Rudzik nie jest dziki i od samego początku przyjaźnie traktuje ludzi, no może z lekką rezerwą , ale to tłumaczę tragicznymi wydarzeniami jakie nastąpiły po być może pogodnym dzieciństwie .
Prawdopodobnie wychowywal się z rodzeństwem w piwnicy sąsiedniego bloku i prawdopodobnie kotkami opiekowała się anonimowo jakaś lokatorka, może nawet z dziećmi. Na pewno kotki były bawione i dokarmiane, bo gdy po raz pierwszy przed miesiącem zostały wypuszczone na dwór - niestety już bez powrotu do piwnicy - wszystkie były zdrowe (na oko) - radosne - piękne - czyste - nie wychudzone....
Zobaczyłam je takie skaczące beztrosko w różowym krzewie tamaryszku, nakarmiłam w zachodzącym słońcu... To matka - ta trójkolorowa dzikawa kotka , którą obserwowałam od kilku miesięcy - była zabidzona i .... jest niestety nadal.
Na drugi dzień od rana krążyły (trzy kociaki + kocica) za pożywieniem, długo szukały - tutaj ludzie nie karmią kotów. Gdy wróciłam z pracy, szukałam je nadaremnie i tylko informacja, ...że rano pod kołami samochodu zginęło jedno z kociąt - białorude (takie w czapeczce i płaszczyku z grubaśnym ogonem). Ponoć długo leżało...
Kotki zamieszkały w płożących się jałowcach, nosiłam tam miseczki. Nie wychodziły już z jałowców, bały się. Ale nocą wyczaiły je luźno puszczane psy, atakowały, kotka broniła i drapała, słyszeliśmy bolesne skomlenie.
Następnej nocy był odwet - więcej psów, tych już naprawdę grożnych. Rozszarpały małego - podobnego do kotki - czarnego z białym żabotem. Słyszałam potem nocny zawodzący płacz tej kotki, taki schrypiały głos starej kobiety, a o świcie ujrzałam ostatnie ocalałe kocię ( to Rudzik) ciasno owinięte wokół kotki. Splecione ze sobą - wyglądały jak jedna większa kula - leżały na środku trawnika z dala od jałowców, nieruchomo przez wiele godzin, nieprzytomne , w szoku, bezbronne. Nigdy nie widziałam czegoś podobnego... Ta kotka się wtedy poddała śmiertelnemu losowi, nie miała już sił, była poraniona, ale własnym ciałem jeszcze tuliła przerażonego małego.
To właśnie tego dnia zaczęłam działać, pożyczyliście mi klatkę słapkę i .... są oboje u mnie.