No tak - minęło prawie 2 tygodnie i nikt tu nie zaglądnął
Chociaż z czystej przyzwoitości ktoś by coś napisał do mnie. A tu nic
. A u mnie bardzo dużo się wydarzyło.
W zeszłą sobotę wybrałam się do ogrodu korzystając z nieuwagi Dużych
. Potem wróciłam jeszcze raz, ale nie zdążyli mnie złapać. No i wróciłam dopiero w niedzielę późno wieczorem, a właściwie to Szara mnie zawołała do Domu, bo ja nie wiedziałam, czy Duzi bedą mnie jeszcze chcieli skoro poszłam sobie na spacer. Ale mnie chcieli!!!!!
A co przezylismy to nasze. Cała niedziela " z głowy". Chodzenie wokół osiedla; kicianie; zaglądanie pod każdy krzak; chodzenie wokół każdej knajpki i campingu; obserwacja ulicy. Ale nic

. Ogromną radość sprawiła nam rezydentka Szara, która narobiła hałasu pod drzwiami z ogrodu głosno oznajmiając, że wróciła Kretka.
Radości było co niemiara!!! Kretka sobie chyba zapomniała, że jest niedotykalskim kotem i dała się pogłaskać. nie mówiąc o tym, że wsunęła kolację za 3 koty

. Od tego czasu, powrotu z wyprawy, Kretka bardzo się zmieniła. Mogę ją spokojnie pogłaskać całą reką i przez całe ciałko. Daje się pogłaskać i podrapać nad ogonkiem

i zaczyna miętosić łapkami kocyk. Dzisiaj nawet podeszła do mnie jak robiłam kolację (oczywiście Kretka na szafce) i strzeliła mi baranka

Jest super!!! TŻ tylko do niej mówi "ty zdrajczyni"

bo to ma być jego kot - a na razie nie za bardzo chce być przez niego głaskana. Chociaż kiedyś tak się rozłozyła na ławie w kuchni, że miętosiła łapkami nogi TŻ-ta. To cudownie widzieć jak kot się zmienia - jak rozkwita jego prawdziwa, kocia, serdeczna dusza.