"Nie uwierzyłabyś. Nie odstępuje mnie na krok! Pieszczoch nie z tej ziemi. Od pierwszego dnia zakochałyśmy się w sobie." - dla przypomnienia, to ten nasz dzikusek kochany

Demeter mieszka w bloku w Warszawie, kot niewychodzący będzie. Dziewczyna przegadała ze mną w dniu adopcji 3 godziny, przyjechała po biało-burą kicię, a wyszła z Demi. W domu rodzinnym ma właśnie taką "dziką" kotkę - niezależną, która jak nie chce, to nie da się złapać, a jak chce, to przychodzi i mruczy. Więc liczyła się z tym, że Demi pieszczochcem nigdy może nie być. No ale jak widać kicia trafiła na swego człowieka. W domu jest jeszcze 5-letnie dziecko, ale wychowane wśród psów i kotów, więc ma tego aż przesyt i nie rzuca się na kota tylko go "olewa"

Rysia - ma oddanego służącego

Tomcio - pojechał do 17letniej dziewczyny, która ma już jednego kota i chciała kumpla- rówieśnika. Pierwszego wzieła od starszej kobiety (znajda piwniczna) jako zdrową kotkę, która wymaga karmienia buteleczką - był to 6-tygodniowy kocurek z kocim katarem... Dziewczyna przyjechała ze starszą siostrą i to na nią jest umowa. Oczywiście wszystko za wiedzą matki. Okna zasiatkowane, choć to parter - ale nie chce stracić kota. Pierwszego dnia kocurki na siebie prychały, ale obyło się bez strasznych łapoczynów. Jest jeszcze suka, która pozwala się kotu gryźć i drapać i mimo wszystko go wyliże

A dziś, przed chwilą pojechały Romcia i Zołza :P Do jednego domu, na malutką wieś pod Warszawą. Uczciwie się przyznam, że mają w przyszłości mieć możliwość wychodzenia. Ale to wioseczka/osiedle otoczone łąkami i lasem. Sam ich teren jest duży, a nie ogródek. Dla Zołzy to ja chciałam właśnie dom z możliwością wejścia na drzewo czy łapania motyli... Są dwa psy, ale głównie podwórkowe, więc Pan je spokojnie ze sobą pozna. Jego sąsiad ma trzy psy i niedawno przygarną kota, więc Pan się nie boi. Pierwsze kontakty będą w kagańcu. Przy tych psach kotów jeszcze nie było, ale wcześniej (jeszcze w Warszawie) Pan koty miał. Teraz bierze, bo chce mieć kumpla w domu. Żonie wcześniej mówił, teraz z nią przyjechał, ale nie mówił, po co jadą...

