Na moim osiedlu zwłaszcza wieczorem, po zmierzchu widuję mnóstwo kotów.
Znam jedynie szylkrecie i Zielonooką, Czarnego kocura, Bereciki.
Skąd sie wzięła reszta, nie mam pojęcia
Może mają bezmózgowych opiekunów
Dzisiaj rano musiałam powiesić pranie za oknem. Gdy wskoczyłam na parapet o mało z nie spadłam z niego.
Wychyliłam sie za okno by sparwdzić, czy aby jakieś futro nie wałęsa się po trawniku.
I co widzę

czarny, duży, odblaskowy futrzany łeb
Rety! to czarny!!!!- pomyslałam , i zamiast wieszać pranie, siedziałam wpatrzona jak sroka.
I tak mijały minuty, a on siedział obok jakiejś kociej damy.
W końcu dama dała nogę, a on przybliżał sie do mnie.
Podszedł w okolice misek, oznaczył je siaraczyście, pogawędził, ponarzekał

i poszedł w kierunku następnegop bloku, bardzo ostrożnie przeskoczył siatkę i pędem w obranym kierunku.
On żyje.
Wczorajsze czarne kocie ciałko to inny nieszczęśnik.
Może domowy, wypuszczany co wieczór, może z innego rewiru, nie wiem.
Mógł żyć.
Był taki piękny, wciąż o nim myślę
