Fotek będzie więcej, tylko muszę je obrobić, a czasu nie starcza na to wszystko. Wczoraj cały dzień biegałam z aparatem za kociakami. A jeszcze mam terminowe zlecenie do zrobienia..
Na domiar złego zepsuł sie rower, co radykalnie zmniejszyło możliwości objazdu po lecznicach, sklepach zoo, co miał zrobić TŻ. Teraz wyjechał na kilka dni, a ja mogę najwyżej autobusem i na nogach.
Mam nadzieję, że domek Blenderka wypali. Robi się u nas trochę problem, bo Gacek jest zestresowany sytuacją i cały dzień spędza w ogrodzie, a pogodna się popsuła. Na noc burasięta zamykamy do łazienki, żeby kota spokojnie przespała noc, a rano histerycznie chce wyjść na zewnątrz i przesiaduje pod tarasem. Nawet na Asicę reaguje już nerwicowo.
Martwię też o Myśkę. Widać, że jest bardzo przejęta maluchami, czuwa nad nimi, chociaż im nie matkuje - no i pogorszył jej się oddech z tego napięcia. Wróciłam do dawania theowentu, ale zamykam dzieciaki na dłużej w łazience w ciągu dnia.
Dzieciaki naprawdę powinny już wędrować do domków, dla dobra rezydentów...
I jakby było mało, Honza ma ropnie przy wszystkich ułamanych kłach. Na razie daję mu zastrzyki, sama, bo TŻa nie ma. W poniedziałek jesteśmy umówieni na usuwanie tych kłów - i znowu będzie kolejny kot zamknięty w domu.. ech...
