sorki... zrobiła się piękna pogoda i wczoraj po południu zostawiłam zwierzyniec i zabrałam synka nad wodę... trochę... po powrocie miałam wyrzuty sumienia i każdy kociaczek musiał dostać podwójną porcję głasków... ale już nadrabiam...
Szarlotka to bardzo towarzyska koteczka... woła mnie z łazienki aż chwilami mi się serce kraje
jak do niej wchodzę to najpierw jest pięć minut miauczących pretensji, potem piętnaście minut wielkiej miłości i miziania... potem troche chrupek do brzuszka... parę łyków wody i zabawa... Etka... Twoja myszka już ledwo żyje...
wymiziuję ją od wszystkich cioć... byle do poniedziałku... bedą testy na białaczkę i VIV... sprawdzenie grzybka i druga porcja leku i jak wszyskto będzie oki, to Szarlocia wyjdzie na pokoje...
teraz akurat cisza w łazience zapanowała, więc pewnie Szarlotka uzanała, że czas na mała drzemkę...

ale jak się obudzi, to znowu będzie mnie wołać, a ja do niej pójdę...
