Lili, to i tak sporo,
na ta sekundkę, jeśli wezmę koty w okolicach piątku od Macho, mamy dom tymczasowy do końca lipca, czyli na ok. 10 dni, może po tym czasie, jeśli nadal nie będzie chętnych na nie, przejmiesz je do siebie?
Oczywiście cały czas mam cichutką nadzieję, że stanie się cud i obie panienki i jeszcze stadko trzech pozostałych kociaków "do wzięcia" znajdą domy i nie będzie kogo przewozić do Krakowa... oby tak było...
W każdym razie 2 tygodnie to też zawsze "coś" - choćby czas na odrobaczenie lub zaszczepienie przed dołączeniem do grupy.
Niestety 100 % gwarancji zdrowia nigdy nie da się zapewnić, ale to wiesz, więc nie będę nawet tłumaczyć. Póki co wygląda na to, że są zdrowe.
Nie miałam siły zdawać relacji Kawusiowych przez ostatnie dwa dni. Byliśmy w czwartek w lecznicy i wydawało się, że już wszystko będzie OK.
W piątek wieczorem Kawuś dostał strasznego bólu brzucha, przy próbie załatwienia się, do tego stopnia, że przy jakimkolwiek dotknięciu podskakiwał, oszalały z bólu. Oczywiście kolejny raz jechaliśmy na dyżur, lewatywa i środek rozkurczowy pomógł, choć maluszek całą noc jeszcze wyraźnie cierpiał. Wczoraj było już lepiej, na wszelki wypadek jeszcze raz miał przepłukane jelita. Wygląda to wszystko na jakieś kosmiczne zaparcie, kolkę, problemy z wypróżnieniem. Dostaje super lekką karmę, na dodatek wszystko naoliwione i dziś się już wypróżnił samodzielnie.
Nadal jest słabiutki, biedniutki, ale - już nie ma problemu z przełykaniem (choć z jedzeniem suchym jeszcze nie próbujemy nawet).
W łazience katar w odwrocie, Hortensja jeszcze dziś dostanie zastrzyk, Misiek już skończył swoje.