Milusia od dawna całkiem obudzona. Łapki dłużej "spały"

, ale też już w porządku. Na razie nie zakładam Milusi żadnego kubraczka, bo kompletnie nie interesuje się raną.
Ale chyba nie czuje się najlepiej, bo cichutko sobie miaukoli pod noskiem. To brzmi jak cichutkie gruchanie gołębia. Jakby się żaliła.
Cały czas trzyma się blisko mnie, przytula się, barankuje, ale motorków na razie nie słyszałam. pewnie oprócz bólu dochodzi jeszcze strach, na pewno bardzo się bała. Na szczęście to chyba koniec jej stresów. Już nic nas nie czeka za wyjątkiem zdjęcia szwów.
Jak wróciłyśmy nie chciała jeść, mimo, że ostatni posiłek miała wczoraj po 11. Kolacji też nie zjadła za dużo. Poglamała trochę wątróbki. Myślę, że to wszystkie przeżycia: ból, strach, stres. Ona jest teraz taka biedniutka. Wydaje się, jakby zmalała w tym swoim malutkim kocim nieszczęściu. U tak bardzo się do mnie przytula. Bardzo mi żal Milusi. Chyba dlatego, że ona już bardzo dużo krzywd przeszła i nie potrafi rozróżnić, że to, co dzisiaj ją spotkało, to dla jej dobra. Na szczęście nie straciła do mnie zaufania, skoro się przytula to wie, że nic złego jej nie grozi z mojej strony.