Że kot zdolne stworzenie jest, to wiadomo nie od dziś. Dochodzę jednak do wniosku, że trafiłam na jednostkę wybitną, jedyną i wyjątkową pod tym względem.
Bella - słodka, kochana koteczka o malutkim, grzeczniutkim pysiu i dużych niewinnych oczkach. A w środku, pod tą malutką czaszeczką, kłębi się tabun pomysłów - a co jeden to dzikszy

Bella potrafi w sposób niezauważalny, z prędkością światła, wślizgnąć się między nogami do kuchni lub na balkon i dorwać się do cudzej miski. Dopada do tej miski, chwyta w zęby część jej zawartości, napycha sobie nią policzki jak chomik i trzyma. Jak ją od miski odrywam - warczy na mnie. A jak ją postawię, wypluwa na podłogę to, co w mordce zmagazynowała (wtedy się okazuje, że jest to na przykład 6 kawałków kurczaka albo ćwierć saszetki – jak ona to wszystko tam mieści

Dzisiaj rano oderwałam ją od miski na balkonie, wstawiłam do pokoju, weszłam za nią (cały czas mając ją na oku), odwróciłam się, żeby zamknąć balkon – i zobaczyłam Bellę przy tej samej misce.
Kiedy jem obiad - siedzi ciągle z nosem w moim talerzu.
Kiedy się uczę - gryzie i rwie papier i przerabia mi notatki na konfetti.
Szaleje po domu, dusi braci, zaczepia duże koty i ma w nosie ich syczenie i buczenie, wszędzie musi wejść, wszystko sprawdzić...
Wczoraj jednak pobiła wszelkie rekordy. Bawiąc się zabawką wiszącą na drapaku (zwykły sizalowy sznurek i na jego końcu walec owinięty sizalem) zdołała - nie wiem naprawdę jak



Akcja ratunkowa za bardzo nam nie wyszła, nie mogliśmy jej odczepić - Bella darła się, gryzła i drapała, nasze koty przyleciały zobaczyć co się stało, Malucci chciał Bellę bić

Biedna była strasznie przerażona, cały wieczór spędziła potem na moich kolanach, kazała się wygłaskać, ukochać i utulić. W końcu zasnęła, stres zrobił swoje.
Ogonek ma lekko opuchnięty w miejscu, gdzie się zaplątała, boli ją to przy dotyku. Boję się, że coś sobie mogła zrobić.
I nadal nie mogę uwierzyć, że coś takiego mogło się stać. I nie mogę zrozumieć, jak to możliwe...
Oczywiście zabawka już schowana.