Gapulo, to takie strachajło. Usiądzie sobie w kąciku i patrzy tymi wiecznie zdziwionymi oczyma. Trzeba go wziąć na ręce, przytulić, pogłaskać i powiedzieć coś ciepłym głosem, a wtedy kot się rozpływa.
Nie wiem co za fluidy ten kot rozsyła ale w domu stała się rzecz niesłychana! Psotka, kiedy jeszcze Gapcio był w klatce, podeszła powolutku. Obwąchała klatkę, a potem wsadziła łapkę, próbujący wymacać gdzie jest kot. Kiedy wreszcie już jej się to udało, Gapuś tylko odwrócił głowę i spojrzał na nią, ale bez strachu.
Kiedy Gapunio chodził sobie już po pokoju, wparował naglę Kacperek. Jak oni się wąchali - kocur duży i kocur mały. A potem Totek zaglądnął ciekawie. Totuś, jak Totuś, ostrożnie przy ścianie, przy podłodze... Żadnego syku, żadnego kociego grzbietu! Tylko wielka ostrożność. A Pliśka też odrazu raczyła obwąchać nowe Cudo. Ale Piastka przeszła samą siebie! Pozwoliła przejść obok siebie kocurkowi, nawet nie błyskając ślepiami, że o warczeniu nie wspomnę! Szok! Ten kot jakiś magiczny jest

Psota teraz za nim chodzi a Gapcio zwiedza mieszkanie. W nocy spał w zamkniętym pokoju, ale to dlatego, że on strasznie się boi i nie chciałam go szokować tak bardzo. Spał z moim synem!