Mole - dom wariatów - Jeszcze jeden okruszek - dla sylwii k.

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob lip 07, 2007 16:05

Biedny Pan Miodek...
Tam za Tęczowym Mostem od tygodnia biega mój Smok. Wielkie i hałaśliwe było z niego psisko, ale miał złote serce...Wieczny szczeniak, zawsze gotowy do zabawy... Odszedł za swoim kocim przyjacielem, Luciano.
Niech bawią się we trzech....
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob lip 07, 2007 17:05

Trzymaj się Kasieńko - jestem z Tobą.
ObrazekObrazekObrazek

bez44

 
Posty: 1178
Od: Wto sty 02, 2007 11:49
Lokalizacja: Kraków

Post » Sob lip 07, 2007 20:42

bez słów.....
trzymaj się Kasiu
A Pana Miodka niech Skrzydłak przytuli ......

YBenni

 
Posty: 1667
Od: Nie maja 20, 2007 22:04

Post » Sob lip 07, 2007 20:58

Przykro...[*]
:cry:

San

 
Posty: 680
Od: Czw lut 16, 2006 10:26
Lokalizacja: Tarnowskie Góry

Post » Sob lip 07, 2007 21:31

a dzisiaj...no, kawalątko opowieści Rudego Kota.

O czasie, filozofii i o tym, że mam serce

Jest mi wstyd.
Gdybym był człowiekiem, wyjechałbym na koniec świata i zmienił tożsamość. Albo zrobiłbym sobie operację plastyczną.
Ale nie jestem.
Mówią, że jestem bardzo mądry, nawet za bardzo. Pewnie dlatego dali mi na imię Philo.
Czyta się „filo”, ale pisze się przez „ph”, jak philosophus.
Gdyby pisało się normalnie, przez „f” moglibyście pomylić mnie sobie z Filonkiem. Filonkiem-Bezogonkiem, tym z książki dla dzieci.
Ja na szczęście mam ogon – podobno najwspanialszy na świecie, rude, gęste futro i zielone oczy.
I całkiem niedawno odkryłem, że jestem kotem Dziadka.
I wcale nie dlatego, że to on nadal mi imię, ale dlatego, że Dziadek zawsze miał czas.
Nawet, kiedy siedział przy komputerze, albo z książką na kolanach nigdy nie wołał „psssssssssik ” , tylko delikatnie zdejmował mnie i stawiał na podłogę.
A mi wydawało się, że jestem kotem Wnuka !
Oczywiście, kiedy byłem mały Wnuk organizował najdziksze zabawy, gonitwy po całym domu , wyskakiwaliśmy na siebie z dobrze zamaskowanych kryjówek i trwało tak długo, jak długo trwało moje dzieciństwo.
Nie wiem, kto pierwszy przestał był dzieckiem – ja czy Wnuk, faktem jest, ze coraz częściej przesiadywałem na kolanach Dziadka albo na parapecie okna w jego gabinecie, albo wylegiwałem się na stosach książek piętrzących się na jego biurku.
Gabinet Dziadka pachniał trochę kurzem, od którego kręciło w nosie, trochę lawendowa woda po goleniu, a trochę fajkowym tytoniem. Ten fajkowy zapach nie za bardzo mi odpowiadał, pomimo, że Dziadek zapalając fajkę i pykając z niej miarowo zwykł mówić pewien śmieszny wierszyk, który mówił jeszcze wnukowi, gdy ten był mały :
- Opowiem ci bajkę, jak kot palił fajkę…
A na ścianie honorowe miejsce zajmował portret Babci, która odeszła dawno, dawno temu, kiedy jeszcze ani Wnuka ani mnie nie było na świecie.
Kiedy zapadał zmierzch, Dziadek zapalał fajkę i długo wpatrywał się w portret.
- Tak, tak – mawiał puszczając niebieskie kółka, które bezskutecznie usiłowałem złapać – Tempus fugit,
Tempus fugit – to było po łacinie, i znaczyło tyle, co czas mija. Jako kot nie bardzo zdawałem sobie sprawę, z tego, czym jest czas – po prostu dzień płynął za dniem, jeden słoneczny, drugi deszczowy, jeden ciepły, drugi chłodny, mijały pory roku – opadały liście, zakwitały kwiaty, odlatywały ptaki, motyle przysiadały na oknie.
A ja miałem coraz mniej chęci na gonitwy po domu i skoki za myszką.
I znaczyło to – że się starzeję.
Coraz więcej przyjemności sprawiało mi zwyczajne leżenie w słońcu, kiedy ciepłe promienie przenikały poprzez gęste futro, a miłe ciepło rozpływało się po całym ciele – od czubków uszu do koniuszków łap.
Podobnie musiał czuć Dziadek, bo często siadywał na tarasie, opierał na kolanach dłonie i wysuwał z kapci bose stopy.
A kiedy słońce już dostatecznie nas wygrzało szliśmy do kuchni – Dziadek na kubek kawy z mlekiem a ja – na porcję ryby, albo kleksik śmietanki.
I takie były nasze drobne przyjemności.
Oczywiście nie siedzieliśmy cały czas w domu – Dziadek wychodził na partię szachów do Pana Ramola z sąsiedniego domu, a ja…cóż, jak każdy kot miałem swoje własne ścieżki.
Kiedy znikałem między zielonymi łodygami pysznogłówki, Dziadek uśmiechał się do Pana Ramola i mówił, że idę na patrol.
Oczywiście żadne patrole nie były mi w głowie – po prostu miałem parę specjalnych mysich dziur, ukrytych w kącie ogrodu, i tyle.
Rzecz jasna, nigdy nie byłem na tyle głodny, aby pożywiać się myszami, ale oczekiwanie, Az w norze pojawił się wąsaty pyszczek lokatorki nie dało się porównać z niczym innym.
Adrenalina. Właśnie tego słowa ostatnio Wnuk używał najczęściej opowiadając o wyprawach na ryby.
Dzięki niemu zrozumiałem, że cała przyjemność z polowania to ten jeden, jedyny moment, kiedy dostrzeże się zwierzynę…
Pewnie, gdybym był piwnicznym albo bezdomnym kotem, nigdy nie poznałbym tego uczucia….ale miałem szczęście trafić z rodzinnego gniazda w stodole do domu Dziadka i Wnuka, jako zupełnie małe, nieporadne kocię i od dziecka uczyłem się świata ludzi.
Bardzo często nie mogłem pojąć, dlaczego tak bardzo komplikują sobie życie, ale widać taka już była ich natura, i prawdę powiedziawszy, w najmniejszym stopniu nie czułem się powołany, aby cokolwiek w niej zmieniać.
Zresztą –kto z ludzi byłby na tyle szalony, aby wdawać się w filozoficzne dysputy z kotem ?
Może tylko – Dziadek.
Ale Dziadek był profesorem filozofii i podobno, zanim pojawiłem się w jego domu prowadził długie dysputy sam ze sobą, więc kiedy zjawiłem się ja – mógł dyskutować zupełnie śmiało, bez obawy, że ktoś uzna go za szaleńca , wykręcając się stwierdzeniem, ze mówi do kota.
Podobnie Pan Trotel, który razem z Dziadkiem czytywał Wergiliusza w oryginale prowadził niekończące się dysputy ze swoim psem.
Jakoś nie za bardzo to sobie wyobrażam, bo psy nie potrafią usiedzieć ani chwili spokojnie w jednym miejscu, a jeżeli już to im się wydarzy, to cały czas poświęcają na iskanie się zębami, a nie na słuchanie.
Oprócz tego , że tempus fugit, dowiedziałem się od Dziadka – że mam serce
Na początku nie bardzo sobie zdawałem sprawę z tego, czym jest serce, ale nastąpiło to dopiero wtedy, kiedy moje własne pękło na tysiąc kawałków i cały świat, w którym wiodłem beztroskie i leniwe życie rozpadł się w pył.
Ostatnio edytowano Nie lip 08, 2007 17:05 przez caty, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Sob lip 07, 2007 21:34

Caty!!!!
Chyba dokończysz dzisiaj!!!!
Nie rób nam tego :(

Bungo

 
Posty: 12069
Od: Pt lut 16, 2007 0:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Sob lip 07, 2007 21:39

Zakończę 31 lipca . Codziennie po kawałku. Philo żył naprawdę i po częsci prawdziwa jest jego historia.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Sob lip 07, 2007 21:42

Czyli chusteczki na jutro szykować :placz:

Bungo

 
Posty: 12069
Od: Pt lut 16, 2007 0:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Sob lip 07, 2007 21:59

Jak już mówiłem, nie bardzo odpowiadał mi zapach fajkowego dymu, za to krople, po które od czasu do czasu sięgał Dziadek były…no, po prostu nie dało się ich z niczym porównać.
Od ich zapachu słodko kręciło się w głowie, świat robił się tak samo bajkowy i beztroski, jak za dawnych lat i, uwierzcie chciało mi się brykać i wywracać koziołki, zupełnie jakbym był
kocięciem.
Pewnego dnia buteleczka wypadła z rąk Dziadka i wszystko wylało się na podłogę – zanim Dziadek powrócił ze ściereczką, zdążyłem już krople polizać i na dodatek porządnie się w nich wytarzać
Przyznaję, niewiele pamiętam z tego wydarzenia, może tyle tylko, że Dziadek śmiał się tak głośno, jak święty mikołaj i trzymał się ręką za lewy bok. A potem – chyba ten śmiech go tak zmęczył – musiał usiąść w fotelu, i nie wiem, jak długo tak siedział, bo poczułem nagle senność nie do przezwyciężenia i ledwo dobrnąłem do wyścielanego krzesła, na którym lubiłem ucinać sobie drzemki.
Niestety, łapy odmówiły mi posłuszeństwa , zrobiły się dziwnie miękkie i zasnąłem tam, gdzie stałem, to znaczy obok mojego ukochanego krzesła, n podłodze, jak byle koci chłystek zgoniony po zabawie myszką..
Wstyd się przyznać, ale za to szaleństwo zapłaciłem bólem głowy i suchością w pyszczku…
Zdziwiło mnie jednak jedno – nie widziałem, aby po zażyciu owych kropli Dziadek robił jakieś dziwne rzeczy – wręcz przeciwnie. Z jego twarzy ustępowała bladość, na policzki powracał lekki rumieniec, paznokcie z niebieskawych robiły się całkiem zwyczajne, a lewa ręka przestawała przyciskać bok.
Widocznie różnic pomiędzy ludzmi a kotami było więcej, niż mi się zdawało.
- Serce – powiedział pewnego dnia Dziadek napotkawszy mój pytający wzrok. A kiedy wskoczyłem mu na kolana przycisnął lekko mój łepek do lewego boku i usłyszałem , jak pod kraciastą koszulą cos stuka.
Kiedy wieczorem ułożyłem się do snu usłyszałem bicie mojego własnego serca. Tłukło się jak mysz przyciśnięta łapą do ziemi i słuchałem jego bicia tak długo, dopóki nie zasnąłem.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Sob lip 07, 2007 22:37

Po prostu i tak zwyczajnie - Dziękuję :)
Pięknie piszesz Caty - widzę Kota, Dziadka; czuję zapach fajki i całą atmosferę. Jakoś tak lepiej i przytulniej się zrobiło.
ObrazekObrazekObrazek

bez44

 
Posty: 1178
Od: Wto sty 02, 2007 11:49
Lokalizacja: Kraków

Post » Nie lip 08, 2007 17:59

Na ratunek

Fakt, że podobnie jak Dziadek, mam serce sprawił, że jeszcze bardziej poczułem się kotem Dziadka. Od tamtego dnia nabrałem zwyczaju wskakiwania na Dziadkowe kolana i przytulania głowy do jego lewego boku, tuz obok kieszonki, gdzie nieodmiennie trzymał zdjęcie Babci. Wtedy Dziadek żartobliwie nazywał mnie „panem doktorem” i mocno drapał za uszami, a ja, jak mały kociak wywracałem się na grzbiet.
Rzecz jasna nie pozwalałem długo głaskać się po brzuchu, ale pilnowałem, żeby moje pazury jak najdłużej zostały schowane, i zeskakiwałem z kolan dopiero wtedy, gdy zaczynały tracic cierpliwość.
Czasami do Dziadka przychodził prawdziwy Pan Doktor. Parkował swój duży, czarny samochód tuz przed bramą naszego domu ku uciesze Parkowego Gangu . Trzy bure kocury żyjące w okolicy od niepamiętnych czasów wybiegały spomiędzy szpaleru tawułek i z uniesionymi ogonami biegły w stronę samochodu, gdzie....
Starczy powiedzieć, że podwozie samochodu Pana Doktora miało, zdaniem ludzi, niezbyt przyjemny zapach.
Działo się tak za sprawą pewnej syjamskiej kotki, która dzieliła dom z Panem Doktorem, ale szczerze wątpię, by choć raz pofatygowała się, aby odczytać pozostawione dla niej wiadomości.
- Noblesse oblige – mawiał wtedy Pan Doktor, który, podobnie jak Dziadek był Dwunożnym Wykształconym, a znaczyło to mniej więcej tyle, co szlachetnie uradzeni nie wąchają podwozia, czy coś w tym sensie.
Pan Doktor był szkolnym kolegą Dziadka i dlatego odwiedzał go po godzinach. Był chudy i wysoki, nie palił fajki, ba, nawet odradzał to Dziadkowi, ale ten twierdził, że niewiele przyjemności już mu pozostało i fajka dalej leżała na swoim miejscu na biurku.
Czasami Pan Doktor zostawał na partię szachów i wtedy Dziadek musiał sięgnąć po fajkę, gdyż, jak twierdził, pomagała ona w myśleniu. Wtedy Pan doktor ostentacyjnie otwierał okno, a ja, korzystając ze sposobności, wyskakiwałem do ogrodu. Zwykle był to wieczór, więc mogłem do woli wsłuchiwać się we wszystkie tajemnicze odgłosy – tupot drobnych łapek w trawie, cykanie koników polnych, popiskiwanie świerszcza ukrytego w stosie drewna do kominka.
Czasami w parku pohukiwała sowa, albo do moich uszu dochodziły wrzaski Parkowego Gangu, na którego teren wkraczała Banda z Mleczarni.
Uśmiechałem się pod nosem słuchając tych awantur – ostatecznie byłem kimś innym, kimś, kto wie, że arystokraci nie wąchają szczyn na podwoziu, że tempus fugit i że zarówno koty, jak i ludzie mają serce.
Ze wszystkich pór dnia najbardziej kochałem wieczory. Oczywiście, że wygrzewania się w słońcu nie da się z niczym porównać, ale wieczór był pora nieskrępowanej swobody.
O tej porze cały ogród należał do mnie...Każdy krzaczek, każda kępa trawy, wszystko kryło w sobie tajemnice i trzeba było tylko chwilkę cierpliwie poczekać, aby sekret sam się objawił – polna mysz, żaba, jeż spieszący gdzieś z głośnym tupotem...
A kiedy już nasyciłem się do woli nocą, światłem księżyca rozlewającym się jak woda na tarasie zawsze mogłem wrócić do domu przez otwarte okno...
I nigdy, ale to nigdy nie przyszło mi do głowy, że kiedyś wyjdę poza bramę ogrodu i przekonam się, że noc nie jest wcale bajkową, bezpieczna porą...
Wszystko zaczęło się w dniu, gdy jak zwykle wskoczyłem Dziadkowi na kolana i przytuliłem głowę dom jego piersi.
Serce uderzało jak zwykle, ale w rytmie jego bicia wyczułem coś, co mnie zaniepokoiło. Tak, jakby zatrzymywało się na jedną małą chwilkę i z wysiłkiem ruszało dalej.
Zeskoczyłem na podłogę i głośno zamiauczałem.
łAle Dziadek wcale nie zwrócił na to uwagi, tylko sięgnął po leżącą na biurku książkę.
- Aurea prima satas – powiedział i pogłaskał mnie od głowy aż po koniec ogona.
Pomyślałem sobie, że to niemożliwe, żeby wewnętrzny głos nie podpowiedział mu, że cos się zepsuło i potruchtałem do stolika, w którego szufladzie trzymał krople.
Wspiąłem się na tylne łapy i parę razy drapnąłem w drewnianą nogę.
- Chyba nie uzależniłeś się od waleriany ? – zapytał Dziadek .
W odpowiedzi zamiauczałem głośno.
Dziadek odłożył książkę i nagle chwycił się ręką za lewy bok.
- Philo...- jęknął cicho i osunął się na fotel.
Znałem już taki głos.
W piwnicy, gdzie przyszedłem na świat, oprócz mnie byli jeszcze moi bracia i siostry. Ale z całej czwórki przeżyłem tylko ja, chociaż byłem najmniejszy i najsłabszy...
Nie wiem do końca, co się stało, ale pewnego dnia odkryłem przy sobie chłodne, sztywne ciało Dwójki
Następnego dnia odeszła Trójka – nie opierała się chorobie długo i zgasła cichutko, tak, że nawet matka nie zorientowała się, że odchodzi następne z nas.
Za to Jedynka – być może dlatego, że był największy i najsilniejszy – umierał długo i boleśnie. Na długo wcześniej wiedziałem, że jest z nim coś nie tak, bo nagle, ni z tego ni z owego przestał się bawić i cały dzień spędził zwinięty w kłębek.
Sunąc na brzuchu podkradłem się do brata, żeby capnąć go za ogon, ale w jego oczach było coś takiego, że przebiegłem obok i zacząłem kręcić się za własnym ogonem.
Wtedy mój brat nagle wyprężył się miaucząc boleśnie, a potem znowu zwinął się w kłębek.
Matka polizała jego suchy, matowy nos i zajęła się moją toaletą. Człowieka zapewne zdziwiłaby jej obojętność, ale wewnętrzny głos, który kieruje nami musiał podpowiedzieć jej, że do piwnicy zakradło się niebezpieczeństwo...
Jedynka nie próbował – a może nie miał siły jej wołać. Leżał cicho, z zamkniętymi oczyma i od czasu do czasu drżał, cicho pomiaukując.
Matka podchodziła do niego jeszcze parę razy, ale pozostawiła go tam, gdzie leżał, oddychając coraz wolniej i jęczącego coraz ciszej.
Jego ostatni jęk, po którym zapadła cisza, obudził mnie ze snu mocno zacisnąłem powieki i wsunąłem się pod brzuch matki tak, aby nie docierał do mnie nawet najmniejszy dzwięk..
Spojrzałem na Dziadka. Leżał w fotelu tak, jak gdyby spał.
Wskoczyłem mu na kolana – jego serce bilo słabo i urywanie, ale mimo wszystko bilo.
Rzuciłem się do drzwi, zawisłem na klamce i kiedy ustąpiły pomknąłem do pokoju Wnuka.
Pokój był pusty.
Zbiegłem ze schodów, jeszcze raz wyskoczyłem Dziadkowi na kolana, a potem , prze uchylone okno wyskoczyłem do ogrodu.
Mur otaczający ogród na szczęście nie był wysoki – ale dla kota w moim wieku stanowił wyzwanie. Po kilku próbach udało mi się wyskoczyć na górę.
Wewnętrzny głos ponaglał mnie, a ja nie bardzo wiedziałem, co mam robić.
Próbowałem głośno miauczeć wzywając pomocy, ale oprócz chłopaka przechodzącego obok, który zwrócił mi uwagę, że to nie marzec nie pojawił się nikt inny.
Ulicą przemknął samochód .
Moje serce wykonało jakiś dziwny podskok – do gardła i z powrotem.
Serce – pomyślałem – samochód ... Oczywiście, poznałbym to auto na końcu świata, ale nie dlatego, że miałem taki dobry wzrok.
Ciągnął się za nim podpis Parkowego Gangu , co mogło oznaczać tylko jedno – samochód należał do Doktora...
Skoczyłem w dół.
Moje łapy, nienawykłe do chodnikowych płytek ugięły się pode mną i uderzyłem brzuchem o ziemię. Siedziałem chwilę oszołomiony, ale w końcu pozbierałem się i ruszyłem śladem przerazliwego zapachu, błogosławiąc absolutny brak dobrych manier trójki z Parku.
Samochód zniknął za zakrętem, ale biegłem uparcie jego śladem..
Jakiś samochód przejechał obok trąbiąc głośno, pęd powietrza nastroszył mi futro na grzbiecie i w normalnej sytuacji na pewno rozpłaszczyłbym się na jezdni zamykając oczy, ale nie była to normalna sytuacja.
Wewnętrzny głos pchał mnie do przodu. Nie nadążały za nim ani łapy, ani moje własne serce,
brakowało mi tchu, ale uparcie biegłem wciąż dalej i dalej....
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie lip 08, 2007 18:25

alez opowiesc
czekam przytupując na ciąg dalszy
trzymasz nas w napięciu...
Obrazek

Agnieszka-

Avatar użytkownika
 
Posty: 701
Od: Wto sty 17, 2006 16:27
Lokalizacja: 3miasto lub koniec swiata (Umea)

Post » Nie lip 08, 2007 18:30

Powiedziałam,ze nie zostawię Was bez bajania...TA historia wydarzyła się naprawdę i opowiedzial mi ją pewien Dziadek, nawiasem mówiąc mieszkający calkiem w pobliżu. (Oczywiście opowiedzial tylko to, co mógł. Resztę domruczal mi Philo. ale nie uprzedzajmy wydarzeń...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie lip 08, 2007 18:32

no cale szczescie, ze nie zostawisz nas bez bajania! tak przyzwyczailam sie do codziennych opowiesc ze zagladam wieczorem i czekam... :)
Obrazek

Agnieszka-

Avatar użytkownika
 
Posty: 701
Od: Wto sty 17, 2006 16:27
Lokalizacja: 3miasto lub koniec swiata (Umea)

Post » Nie lip 08, 2007 19:42

:( Mam nadzieję, że Philo zdąży..............
ObrazekObrazekObrazek

bez44

 
Posty: 1178
Od: Wto sty 02, 2007 11:49
Lokalizacja: Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Lifter i 39 gości