Matylda, kiedy już doszła do siebie po przeprowadzce /nota bene nie cierpiała zbyt długo

/ poczuła się jak Pani na Włościach. Całe 55m2 mieszkania jest jej, nie wolno nic zamykać przed nią, ani jej zamykać nigdzie. Zrobiła sie wredno-złośliwa, jak się coś nie podoba to gryzie, jak za długo głaszczemy to się obraża i idzie. Jak pazury podrosły to zaczęła się pięknie wspinać po nowych meblach

Czyniąc w nich ubytki. Ale szkoda obcinać pazurków bo kotek nie będzie mógł wleźć sobie na fotel, no nie? Właściciele kotów są nieracjonalni
Matylda całkiem dobrze sobie radzi jeśli chodzi o chodzenie, wciąż jest lekko sztywna i sie wywraca ale jest lepiej niż było. We wspinaniu na nie za wysokie meble też jest dobra. Nauczyłam się spać z podkurczonymi nogami, bo Matylda w nogach lubi spać
Apogeum posiadania mieszkania i nas przez Matyldę było udostępnienie kocicy balkonu. W ty momencie kota poczuła się jak właściciel całego świata!
Jak na nią patrzę teraz to myślę, że chyba jest szczęśliwa, chyba ma dobre życie...