ryśka pisze:Co do kocurka: jestem zadowolona, że w umowie stoi jak byk, że mam prawo go odwiedzić by sprawdzić czy przebywa w odpowiednich warunkach i zabrać jeśli uznam, że nie są dobre. Więc - za dwa tygodnie go odwiedzę. Najwyżej mnie znielubią, ale co mi tam.
Nic z tego

Nawet (szczerze przyznam

) miałam plan go odebrać, ale zwyczajnie nie mogę. Nie mogę kurcze, bo już NIE MAM DOKĄD go zabrać na przechowanie. I nie mam żadnej pewności, że uda mi się teraz znaleźć dla niego lepszy dom
Ale dzisiaj zdębiałam: dzwoni do mnie facet i mówi, że dostał nr do mnie właśnie od tego, który wziął kocurka o którym mowa powyżej. Jego dziecko zazdrości dziecku tych ludzi i oni chcą TAKIEGO samego, czarno-białego. Na wychodzącego. To raz. Poprzedni kot im uciekł (wzięli go ze schroniska). To dwa. Kot ma być dla DZIECKA. To trzy.
CO JA MAM ZROBIĆ? Dobrzy ludzie zlitujcie się i poradźcie.
Z jednej strony - nienawidzę dawać kotów na wychodzące. Szczególnie do osób, ktore mają taki apodyktyczny i nie znoszący sprzeciwu sposób mówienia jak ten człowiek.
Z drugiej - po prostu nie mam żadnej pewności, że dla wszystkich kociąt którym szukam teraz domów te domy znajdę.
Czy spasować i pogorszyć jakość adopcji?
Kotki by ode mnie nie dostał - na pewno. Ale kocurka? Wiem tyle, że na pewno będą go leczyć w razie czego... poprzedniego też leczyli (zanim uciekł).
Nie wiem sama.
Plus z tej rozmowy taki, że przynajmniej wiem, że tamten kicio żyje i nie ma się chyba najgorzej.
Co więcej - chwilę potem dzwonił do mnie drugi pan i TEŻ chce kota DLA DZIECKA, a kot ma byc WYCHODZĄCY i musi być choć troche rudy.
Płeć obojętna. Pytam się co zrobią jak kotka dostanie rujki. A on: "pomyślę jak już urodzi".
Mam ten sam dylemat co w poprzednim przypadku. Dać mu kocurka?
Po prostu nie wiem.

po prostu nie wiem.