
tak bardzo sie cieszymy, ze poszlo tak, latwo,
w sumie Sylwek sie przygotowal, ksiazeczka, te rzeczy, ja sie zwinelam do domu, on poszedl zrobic papieroskowa rundke wokol bloku, kicia siedziala w krzalach i czekala, nie wiem, czy to trwalo 3 minuty
spokojna kicia, podobno zaczela sie rzucac dopiero, jak czlowiek podszedl do klatki
Jana dzieki za wsparcie
i nawet nie wiecie jak mi ulzylo
oczywiscie teraz sie stresuje, ze ona tam sie stresuje, ale zaleta tego rozwiazania jest bezdyskusyjna
naprawde dzieki za pomoc, dla mnie to bylo rownie niewykonalne jak lot na Marsa
