Kciuki za Psotkę
Moderator: Estraven
maggia pisze:Maju trzymam kciuki dalej bardzo mocno!![]()
![]()
![]()
![]()
Wiem jakie to są nerwy. Sama przeżywałam to w środę. A dziś jak pojawiła się pierwsza kupa od sterylki to aż skakałam z radości.Głupia baba jestem.
Będzie dobrze zobaczysz!!!
M@ja pisze:Muszę przyznać, że wczorajszy dzień i miniona noc wykończyły mnie... nerwowo!
Psota zaczęła w miarę chodzić dopiero ok. 2.00 w nocy. Oczywiście "musiała" się przemieszczać a ja nad nią jak cień. Nawet nie próbowała skakać ani się wdrapywać, choć z drugiej strony ja byłam cały czas w pogotowiu i kiedy kicia chciała dostać się przykładowo na sofę, to ja oczywiście tam ją kładłam. Jak narazie Psotula nie interesuje się szwem. Wczoraj próbowała się umyć, ale tak naprawdę dopiero dziś jej się to jakoś udało. Zachowanie Psoteńki po zabiegu jest zupełnie(!) inne niż Frygi, co oczywiście niesamowicie mnie cieszy
Przeszłam natomiast niejedną chwilę grozy. Wspominałam już wcześniej, że Kacperek bardzo zaprzyjaźnił się z Psotellą. To właśnie z nią najczęściej bawili się w mocowanki, gonitwy i polowania. Tak było i teraz, tzn. prawie, bo ja robiłam wszystko, aby nie dopuścić Kacpra do Psoci. Nie mogłam zamknąć szkraba, bo by się zapłakał. Nie mogłam zamknąć Psotuni, bo musiałam ją mieć na oku. Więc oganiałam nas od Czarnotka jak od muchy, co jemu sprawiało nie mniejszą satysfakcję niż zwyczajna mocowanka. Gorzej było, kiedy malec zaczajał się gdzieś pod obrusem i wyskakiwał nagle, rzucając się na Psoteńkowe uszka. Biedna kicia na trzęsących łapkach przewracałaby się pewnie za każdym razem, gdybym jej nie podtrzymywała. A ja już poważnie brałam pod uwagę skrępowanie małego diabełka jak barana i upeczenie go nad ogniem moich nerwów.
Femka pisze:M@ja pisze:Muszę przyznać, że wczorajszy dzień i miniona noc wykończyły mnie... nerwowo!
Psota zaczęła w miarę chodzić dopiero ok. 2.00 w nocy. Oczywiście "musiała" się przemieszczać a ja nad nią jak cień. Nawet nie próbowała skakać ani się wdrapywać, choć z drugiej strony ja byłam cały czas w pogotowiu i kiedy kicia chciała dostać się przykładowo na sofę, to ja oczywiście tam ją kładłam. Jak narazie Psotula nie interesuje się szwem. Wczoraj próbowała się umyć, ale tak naprawdę dopiero dziś jej się to jakoś udało. Zachowanie Psoteńki po zabiegu jest zupełnie(!) inne niż Frygi, co oczywiście niesamowicie mnie cieszy
Przeszłam natomiast niejedną chwilę grozy. Wspominałam już wcześniej, że Kacperek bardzo zaprzyjaźnił się z Psotellą. To właśnie z nią najczęściej bawili się w mocowanki, gonitwy i polowania. Tak było i teraz, tzn. prawie, bo ja robiłam wszystko, aby nie dopuścić Kacpra do Psoci. Nie mogłam zamknąć szkraba, bo by się zapłakał. Nie mogłam zamknąć Psotuni, bo musiałam ją mieć na oku. Więc oganiałam nas od Czarnotka jak od muchy, co jemu sprawiało nie mniejszą satysfakcję niż zwyczajna mocowanka. Gorzej było, kiedy malec zaczajał się gdzieś pod obrusem i wyskakiwał nagle, rzucając się na Psoteńkowe uszka. Biedna kicia na trzęsących łapkach przewracałaby się pewnie za każdym razem, gdybym jej nie podtrzymywała. A ja już poważnie brałam pod uwagę skrępowanie małego diabełka jak barana i upeczenie go nad ogniem moich nerwów.
he he he, nie strasz, nie strasz Duża![]()
![]()
M@ja pisze:Femka pisze:M@ja pisze:Muszę przyznać, że wczorajszy dzień i miniona noc wykończyły mnie... nerwowo!
Psota zaczęła w miarę chodzić dopiero ok. 2.00 w nocy. Oczywiście "musiała" się przemieszczać a ja nad nią jak cień. Nawet nie próbowała skakać ani się wdrapywać, choć z drugiej strony ja byłam cały czas w pogotowiu i kiedy kicia chciała dostać się przykładowo na sofę, to ja oczywiście tam ją kładłam. Jak narazie Psotula nie interesuje się szwem. Wczoraj próbowała się umyć, ale tak naprawdę dopiero dziś jej się to jakoś udało. Zachowanie Psoteńki po zabiegu jest zupełnie(!) inne niż Frygi, co oczywiście niesamowicie mnie cieszy
Przeszłam natomiast niejedną chwilę grozy. Wspominałam już wcześniej, że Kacperek bardzo zaprzyjaźnił się z Psotellą. To właśnie z nią najczęściej bawili się w mocowanki, gonitwy i polowania. Tak było i teraz, tzn. prawie, bo ja robiłam wszystko, aby nie dopuścić Kacpra do Psoci. Nie mogłam zamknąć szkraba, bo by się zapłakał. Nie mogłam zamknąć Psotuni, bo musiałam ją mieć na oku. Więc oganiałam nas od Czarnotka jak od muchy, co jemu sprawiało nie mniejszą satysfakcję niż zwyczajna mocowanka. Gorzej było, kiedy malec zaczajał się gdzieś pod obrusem i wyskakiwał nagle, rzucając się na Psoteńkowe uszka. Biedna kicia na trzęsących łapkach przewracałaby się pewnie za każdym razem, gdybym jej nie podtrzymywała. A ja już poważnie brałam pod uwagę skrępowanie małego diabełka jak barana i upeczenie go nad ogniem moich nerwów.
he he he, nie strasz, nie strasz Duża![]()
![]()
Ja nie straszę, ja ostrzegam!![]()
Femka pisze:
Duża, my znamy takie ostrzeżenia. Nawet gorsze. Nasza Duża już noże chciała ostrzyć, wyrzucać przez okno z 3 piętra, zamorzyć głodem, zamknąć w szufladzie, zakwaterować w piwnicy
![]()
![]()
![]()
No naprawdę żaden szanujący się kot nie przestraszy się Twoich ostrzeżeń, bo i tak jedyne, co jesteś w stanie zrobić,to przytulić
![]()
![]()
Niestety, Duża, my koty doskonale wiemy, że jesteście BEZRADNE
![]()
![]()
![]()
Femka, Zosia, Milusia, Koralik
Użytkownicy przeglądający ten dział: Majestic-12 [Bot], sebans i 44 gości